Przedstawiam
KONKURS nr 58 pt.
"MIŁOŚĆ w LITERATURZE", który przygotowała
Czajka:
Miłość jaka jest każdy widzi. Dziwna. Czasem jej nie widzimy, a ona jest. Nieraz ją widzimy, a jej nie ma. Dziwnie.
Ale kiedy już jest, to wszystko zmienia, najbardziej nas. Zmienia nasz wzrok, słuch i nasze zachowanie; zaczynamy mieć różne pasje, dużo podróżujemy, dbamy o łódki, obdarowujemy ukochaną osobę prezentami, zabiegamy o jej spojrzenie, o spotkanie, chcemy być kimś innym, chcemy pięknie pachnieć, ukochaną osobę przedkładamy nad rodzinę, chociaż nie zawsze, jesteśmy owładnięci czarami, z tym że nie zawsze czary sprzyjają miłości. Podobnie jak pogoda i małżeństwo. Sami zresztą się przekonajcie. :)
Imiona lub nazwiska postaci zamaskowałam poprzez Iks i Igrek.
Rozwiązania proszę przesyłać na adres
[...] w formie:
1. numer fragmentu (niepunktowany)
2. tytuł książki (1 pkt)
3. imię i nazwisko autora (1 pkt)
4. odpowiedź na pytanie dodatkowe (trochę są, a trochę ich nie ma) (1 pkt)
Na końcu wyznań proszę (bardzo proszę) podać swój nick biblionetkowy. Wyznania mogą dotyczyć kochliwych dusiołków, ale nie muszą.
Za wszystkie 25 fragmentów można zdobyć maksymalnie 62 punktów. W odpowiedzi na każdy nadesłany mail będę w ciągu doby wysyłać potwierdzenie z informacją o zdobytej ilości punktów. Brak takiego potwierdzenia proszę reklamować na forum. Oczywiście, jak dotąd, można wysyłać odpowiedzi w kilku mailach
aż do
13 marca (czwartek),
do godziny 24:00.
Wyniki wraz z Listą Laureatów zostaną ogłoszone na forum następnego dnia.
Nagrodą jest tradycyjnie satysfakcja!
Życzę dobrej zabawy.
UWAGA!
Odpowiedzi nie zamieszczamy na Forum! Wysyłamy mailem!
Uwaga druga
Organizator zastrzega sobie prawo do wykorzystania odpowiedzi nadesłanych przez uczestników niniejszego konkursu i upublicznienia ich podczas ogłoszenia wyników.
Uwagi trzeciej tym razem nie ma
Uwaga czwarta
Dyscyplina dodatkowa gratis bez punktu – proszę, kto ma chęć, wskazać fragment, który mu się najbardziej podobał z racji na swoją romantyczność albo coś innego. :)
FRAGMENTY KONKURSOWE
1.
O! gdybym mógł być tylko rękawiczką,
I kim chciał być jeszcze?
2.
- A na czym opierasz przekonanie o swojej mądrości? – zapytałem.
- Na tym, że nie poszłabym z tobą na kawę.
- Bo ja bym cię nigdy nie zaprosił.
- To właśnie dowodzi – wyjaśniła – że jesteś głupi.
Pozwólcie, że wytłumaczę, dlaczego zaprosiłem ją jednak na kawę.
Gdzie się odbyła ta rozmowa?
3.
Właśnie znalazłem odpowiedni dla siebie zapach! Zapaliłem prymus, którym posługiwałem się, kiedy robiłem akwaforty, i zagotowałem rozpuszczony w wodzie rybi klej. Pobiegłem za dom, gdzie – jak wiedziałem – złożono kilka worków kozich odchodów, których zapach tylko w połowie mnie dotąd zadowalał, wziąłem go garść i wrzuciłem do wrzątku. Potem zamieszałem pędzlem. Raz przebijała się woń ryby, raz kozy, lecz wiedziałem, że przy odrobinie cierpliwości otrzymam doskonałą miksturę, zwłaszcza jeżeli dodam kilka kropel olejku lawendowego. O cudzie! To była woń kozła. Po ostudzeniu mieszaniny otrzymałem papkę, którą natarłem całe ciało. Byłem gotowy.
Gotowy do czego? Zbliżyłem się do okna wychodzącego na plażę. Ona tam już była! Co za Ona? Nie przerywajcie mi! Mówię, że Ona już tam była, i to musi wam wystarczyć.
Ona, czyli kto?
4.
Obecnie moja żona cieszy się z tego, że ją zapisałem w Sokolnikach na gimnastykę jazzową. Chciałem jeszcze, żeby się cieszyła, kiedy ją zapiszę do kościelnego chóru, na kursy gotowania i angielskiego, ale ona nie chce mieć tyle radości naraz. Cieszy się bardzo, kiedy na mnie patrzy i widzi, jak kombinuję, co powiedzieć, żebym wieczorem mógł się ulotnić. Najbardziej jednak cieszy się, kiedy mi w lokalu przyniosą byle jakie piwo, bez piany. Dlatego tak się kochamy, dlatego będziemy obchodzić w tym roku srebrne gody…
5.
Nie pojmował owej żądzy lokomocji, która nie pozwalała tym osobnikom zatrzymać się. Niekiedy próbował przystanąć, ale wnet rozlegały się za nim gniewne okrzyki.
Ćwiczył wówczas w najlepsze obie spocone szkapy i nie bacząc na wyboje, zawadzając o to lub owo, jechał zrozpaczony, płacząc nieomal ze znużenia, z pragnienia i z żałości.
A w porcie, wśród ciężkich wozów i barył, na ulicach, koło rogatek zdumieni mieszczanie szeroko wytrzeszczali oczy, patrząc na tak niezwykły na prowincji widok: na tę ukazującą się wciąż karetę o zapuszczonych firankach, zamkniętej szczelniej niż grobowiec i kołyszącą się jak okręt.
W pewnej chwili, w samo południe, daleko za miastem, gdy słońce prażyło stare posrebrzane latarnie, spoza żółtych perkalowych firanek wysunęła się obnażona ręka i wyrzuciła kawałeczki podartego papieru, który rozpierzchły się na wietrze i sfrunęły opodal, jak białe motyle, pole czerwonej koniczyny.
Potem około szóstej kareta zatrzymała się w małej uliczce w dzielnicy Beauvoisine; wysiadła z niej kobieta z twarzą zasłoniętą woalką i odeszła, nie odwracając głowy.
6.
Wtedy dopiero Iksa rzuciła nań mściwe spojrzenie.
I nie tylko spojrzenie. Zerwała się z miejsca, a wszystkie jasne jej rojenia pierzchły w jednej chwili.
Oczy jej gorzały gniewem, lecz prawie natychmiast przygasiły je łzy wściekłości i upokorzenia.
- Ty wstrętny chłopcze! Zawołała gwałtownie. – Jak śmiałeś!
Co jeszcze rzuciła?
7.
Ja pana Igreka kocham z całej siły... lepiej niż ciotkę, lepiej... niż wujka...
A kto był głupi?
8.
Rozpłomieniony miłością do różowej damy, okrywałem szalonymi pocałunkami zatabaczone policzki starego wuja. Podczas gdy on, dość zakłopotany, dawał mi do zrozumienia, nie śmiejąc tego powiedzieć otwarcie, że wolałby, abym nie wspomniał o tej wizycie rodzicom, ja powtarzałem ze łzami w oczach, iż pamięć jego dobroci jest we mnie tak silna, że kiedyś znajdę sposób okazania mu swojej wdzięczności. Była w istocie tak silna, że w dwie godziny później, po kilku tajemniczych zdaniach, które nie dały rodzicom dość jasnego pojęcia o nowym dostojeństwie, jakim czułem się obleczony, uważałem za właściwsze opowiedzieć im z najmniejszymi szczegółami swoją wizytę.
Jakie były konsekwencje tej szczerości?
9.
Każde dziecko ma swojego Puchatka, ale dziwne byłoby, gdyby każdy dorosły nadal go trzymał, aby przypominał mu dzieciństwo. Ale mój jest inny, powiecie: jest Puchatkiem. Nie, to różnica dla was, ale nie dla mnie. Moje zabawki były i są dla mnie tym, czym wasze były i są dla was. Nie kocham ich bardziej dlatego, że znane są dzieciom w Australii czy Japonii. Sława nie ma nic wspólnego z miłością.
Nie chciałbym mieć szafki, która mówiłaby do mnie: „Oto sława”, i nie potrzebuję szafki, która przypominałaby mi: „To była miłość”.
10.
Zanim rozpoczną zaloty, łowią owada, osnuwają go ładniutko jedwabiem i wręczają narzeczonym jako podarek bezpośrednio przed kopulacja. Gdy zajęta pożeraniem tego daru samica nie może zaatakować, samiec błyskawicznie dokonuje aktu płciowego. U jednego z gatunków tej rodziny odbywa się to tak szybko, że samica nie zdąży nawet na dobre rozpocząć jedzenia, gdy samiec już kończy kopulację i, uciekając, wyrywa w biegu swej byłej narzeczonej podarek i zmyka, aż się zanim kurzy. Z całej uczty weselnej nie pozostaje żonie ani jedzenie, ani mąż.
11.
(…) powiedział, że w takim razie on i Zeta zejdą pod pokład sprawdzić, czy łódź nie przecieka, a my chyba damy sobie jakoś radę. Podszedł do drzwi kajuty, zasalutował, mrugnął, mianował Iksa kapitanem, a Igreka pierwszym oficerem, po czym zawołał: „Na razie, chłopcy”, i znikł wraz z dziewczyną.
Czy łódź przeciekała?
12.
Wie pan… ja już się zakochałem. Albo zadurzyłem, sam nie wiem. I ona też jeszcze o tym nie wie. To jest… ta, o której panu mówiłem… z opery… ta młoda śpiewaczka, ma na imię Sara… To zupełnie nieprawdopodobne, ale gdyby… gdyby kiedyś do tego doszło, to będę nalegał, żebyśmy robili to u niej. Albo w hotelu. Albo w plenerze, jeżeli nie będzie padać…
On najbardziej nie znosi wilgoci; kurczy się wtedy lub rozchodzi, wybrzusza; absolutnie tego nie znosi. Tak samo jak zimna. Kiedy jest zimno, po prostu się wykrzywia. Musi go pan potem stroić najmniej dwie godziny przed (…).
Przed czym?
13.
- Wiesz co – powiedział Iks długo się nie namyślając – dziwne to doprawdy, ale z biegiem czasu o wiele bardziej podobają mi się dziewczynki bez włosów!
- Doprawdy? – zdziwiła się Panna Igrek. – Dlaczego?
- Włosy wyglądają jakoś tak nieporządnie – odpowiedział Iks.
Panna Igrek natychmiast podniosła łapki, żeby się uczesać, ale – niestety, w łapkach trzymała tylko jeden nadpalony kosmyczek włosów. Przyglądała mu się z największym przerażeniem.
- Wyłysiałaś – powiedział Zet.
- Bardzo ci z tym do twarzy, naprawdę – pocieszał ją Iks. – O, nie, nie płacz!
14.
Te dwa miesiące pomiędzy pierwszym i ponownym spotkaniem ze śliczną rudowłosą nauczycielką muzyki były najdłuższymi, najbardziej lepkimi, woniejącymi seksem i przepełnionymi poczuciem winy pięćdziesięcioma sześcioma dniami w życiu Samada. Gdziekolwiek był, cokolwiek robił, stwierdzał nagle, że dopada go coś w rodzaju synestetycznej fiksacji na punkcie tej kobiety: słyszał kolor jej włosów w meczecie, chłonął powonieniem dotknięcie jej ręki w metrze, smakował jej uśmiech, idąc niewinnie ulicą do pracy, a to z kolei prowadziło do przyswojenia gruntownej wiedzy na temat usytuowania wszystkich publicznych toalet Londynu(…)
15.
- Iksie, widzisz, jak nienawidzą mię czarownicy? Patrz, dokąd sięga ich złość i niechęć ku mnie, pozbawili mię nawet radości, jaką mi dać mogło oglądanie mej pani w jej własnej postaci. Zaiste, urodziłem się, aby być przykładem nieszczęśliwych, celem i tarczą, w które godzą i bija pociski złego losu. I zważ również, Iksie, że nie zadowolili się owi zdrajcy zmianą i przeistoczeniem mej Zety, ale przemienili ją i przeobrazili w postać tak nikczemną i tak szkaradną jako owa chłopka, a w dodatku pozbawili ją tak istotnej cechy wielkiej dam, jaką jest woń dobra, ciągle bowiem chadzają jakby wśród ambry i kwiatów. Muszę ci zaś rzec, Iksie, że kiedy zbliżyłem się, aby Zetę podnieść na mierzynka (jak mówisz, który mnie się zdawał oślicą), uderzył mię cuch surowego czosnku, który zamroczył i zatruł mi duszę.
Dlaczego podli czarownicy tak Zetę przemienili i przeobrazili?
16.
- Nie żeń się nigdy, Iksie, z kobietą o włosach koloru słomy – rzekł, puściwszy kilka kłębów dymu.
- Dlaczego?
- Ponieważ kobiety takie są zbyt sentymentalne.
- Ależ ja lubię kobiety sentymentalne.
- Nigdy się nie żeń, Iksie. Mężczyźni się żenią ze znużenia, kobiety przez ciekawość: wszystkich spotyka zawód.
- Nie zdaje mi się, Igreku, ażebym był na drodze do małżeństwa. Zanadto jestem zakochany. Oto jeden z twoich aforyzmów. Stosuję go w praktyce, jak wszystko, co mówisz.
17.
- Dajcie mi tę trumnę, a zapłacę wam, ile tylko zechcecie.
Ale iksy odpowiedziały:
- Nie oddamy jej za skarby całego świata.
Na to igrek:
- Więc podarujcie mi ją, gdyż nie mógłbym teraz żyć bez widoku Zety, będę ją czcić i uwielbiać, jako najdroższą dla mnie istotę na świecie.
18.
- Karpia wyjęłaś? – pod panią Iks ugięły się nogi.
- Nie! – jęknęła.
- Ale ja wyjąłem – rzekł roztargnionym głosem ojciec Iks, nie odrywając wzroku od książki. – Zważ, Zeto, na ile nieoczekiwanych sposobów przejawia się moja miłość.
19.
Chcieli jeszcze się kochać poza własną mogiłą,
Ale miłość umarła, już miłości nie było.
I poklękli spóźnieni u niedoli swej proga,
By się modlić o wszystko, lecz nie było już Boga.
Więc sił resztą dotrwali aż do wiosny, do lata
By powrócić na ziemię - lecz nie było już świata.
20.
Iks uklęknął przy Igreku. Ujął jego łeb w ręce i przytulił policzek do pyska. Nie potrząsał psem, jak zwykł był robić przy zabawie, ani nie szeptał czułych przekleństw, lecz mówił mu cicho do ucha: — Jeśli mnie kochasz, Igrek, jeśli mnie kochasz — tak brzmiały jego słowa. Igrek zaskamlał radośnie z tłumionym zapałem.
Tłum przyglądał się z zaciekawieniem. Sytuacja stawała się tajemnicza. Zakrawało to na czary. Gdy Iks powstał z klęczek, Igrek chwycił zębami jego rękę i lekko ścisnął, po czym powoli i jakby niechętnie rozluźnił chwyt. Była to odpowiedź bez słów, wyrażająca miłość. Iks cofnął się o kilka kroków.
— Uwaga, Igrek — powiedział.
Igrek naciągnął postronki, potem zluźnił je o kilka cali. Był to sposób, którego się nauczył.
— W prawo! — głos Iksa zadźwięczał ostro w pełnej napięcia ciszy.
Co ciągnął?
21.
- A tego, który tak ślicznie sepleni. Nie przypominasz sobie? Dziwne! A przecież biłaś mu brawo jak szalona, kiedy na przedstawieniu szkolnym deklamował z ogromnym uczuciem:
… zapatsony, ze samymi zęsami
Zmiótłbym śnieg z twojej ścieski,
chwytam w zachwyt ruch twój –
Wszyscy wiedzieli doskonale, dla kogo przeznaczona jest ta uczuciowa recytacja.
- No to co? – Teresa czerwieni się.
- A to, że on cię ponad zycie, strasnie uwielbia. Ale nie martw się. Podobno takie seplenienie można uleczyć.
- A w ogóle to łżesz! On wcale nie sepleni.
22.
Jakie to smutne – jakie to smutne –
wysiadła miłość moja za Kutnem!
Jeszcze w stolicy wsiadałem na Głównym
z uczuciem uczuć kolosom równym –
za Kutnem pociąg stanął i… cześć! –
wysiadła miłość i poszła gdzieś.
23.
(…) zbliżył się do okna. Długo wpatrywał się w nie z miłością. Potem położył się na ziemi twarzą zwrócony do okna i złożył na piersiach ręce, wkładając w nie zwiędłego kwiatka.
Tak właśnie pragnął umrzeć – wygnany w daleki, zimny świat, bezdomny, bez dachu nad głową, pozbawiony przyjacielskiej dłoni, która starłaby mu z czoła śmiertelny pot, i kochającej twarzy, która pochyliłaby się nad nim z miłością, kiedy nadejdzie chwila ostatnia…
Powinna go tak zobaczyć, gdy wyglądać będzie jutro na radosny poranek. Czy wtedy z oczu skapnie choć jedna łza na to biedne, martwe ciało? Czy choćby jedno westchnienie wydobędzie się z jej piersi na widok tego młodego, świętego życia, zgasłego tak przedwcześnie?
I co było dalej?
24.
Odwróciła głowę i ujrzała, dwie piędzi od własnych oczu, te same lodowate oczy, siną twarz, usta skamieniałe z przerażenia, które zobaczyła kiedyś w ciżbie pasterki, gdy po raz pierwszy znalazł się tak blisko niej, ale, w odróżnieniu od tamtej chwili, tym razem jednak zamiast miłosnego wzruszenia ogarnęła ją otchłań rozczarowania. W jednej sekundzie objawił jej się w całej okazałości ogrom własnej pomyłki i przerażona zadała sobie pytanie, jak mogła przez tyle czasu, z takim okrucieństwem nosić w sercu podobną chimerę. I pomyślała jedynie: „Mój Boże, biedny człowiek”. Iks usiłował coś powiedzieć, chciał iść za nią, ale ona wymazała go ze swojego życia jednym ruchem ręki.
- Nie – powiedziała. – Proszę zapomnieć.
Jak długo nie zapominał?
25.
Gdybym mówił językami ludzi i aniołów,
a miłości bym nie miał,
stałbym się jak miedź brzęcząca
albo cymbał brzmiący.
.....................................
Kochajmy się!
Czyli chciałam powiedzieć: zgadujmy!
================================
Dodane 21 kwietnia 2011:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu