Dodany: 02.04.2008 16:27|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Dublin: Moja polska karma
Orzeł Magdalena

Za chlebem - sto lat później


Szczerze mówiąc, nie wiem, czemu zwróciłam uwagę na tę książkę. Stała na bibliotecznej półce grzbietem do mnie, więc nie widziałam nawet sugestywnej grafiki okładkowej: soczysta zieleń, na jej tle prostokąt odrapanej ściany z oknem wychodzącym na smutne, ciemne wybrzeże, i cień dziewczyny z głową wspartą na dłoni... Nie słyszałam nigdy w życiu nazwiska autorki. Nie marzyłam o emigracji, a gdyby nawet, to nie tam. W dodatku wcale nie spodobał mi się tytuł. „Karma” kojarzy mi się ewidentnie z pożywieniem dla zwierząt i nigdy nie widziałam sensu asymilowania innego znaczenia tego słowa, zaczerpniętego z dalekowschodniej filozofii, tym bardziej, że ma ono dosyć polskich synonimów. Ale - na szczęście dla mnie - tytuł jest zwykle bardziej identyfikatorem niż wyznacznikiem jakości treści. Tu też. Więc wzięłam, i już. I nie pożałowałam.

Rzecz okazała się reportażem literackim w 33 odsłonach, ukazujących „zieloną wyspę” oczami polskiego emigranta i wydarzenia z życia ludzi, których postacie, pomimo upływu całego wieku, nasuwają czytelnikowi analogie z bohaterami Sienkiewiczowskiego „Za chlebem”. Cywilizacja oszczędziła im trudów wielotygodniowej podróży statkiem (a swoją drogą i cel bliższy, oswojony, można powiedzieć, bo przecież w naszej wspólnej Europie) i konieczności karczowania lasu pod własny kawałek gruntu – ale jakże często przybywają na ten obcy brzeg równie zagubieni i bezradni, jak Wawrzon i Marysia, bez znajomości języka i tutejszych realiów! Wyróżniający się z tłumu autochtonów już nie krojem i kolorem ubioru, lecz co najwyżej liczbą jego warstw („Polaka na wyspie najłatwiej poznasz po tym, że mu zimno, że nosi szalik, czapkę i o rękawiczkach nie zapomina”[1]), nawet po latach czują, że „wszystko tu, choćbyś nie wiem jak oswajał, jest obce”[2] i zastanawiają się nad sensem dokonanego w swoim życiu przewrotu („Właściwie to nie wiadomo, po co żyje... (...) Dla tych kanapek, które trzeba zawieźć mu na lunch?”[3]), a przed pozostawioną w kraju rodziną pozują, „że tacy zaradni, zdolni, a zarabiają tyle, że nie zliczysz (...) i że mają życie prawdziwe, nie komunistyczne piekło, tylko kapitalistyczny raj”[4].

Bystre oko autorki wyławia z tłumu tych najbardziej zdeterminowanych i tych zrezygnowanych, tych, którym rzeczywiście poszło jak po maśle i tych, którzy cały czas mają pod górkę. Kilkanaście historii, spośród których nawet najbardziej optymistyczne zaprawione są szczyptą goryczy, a zakończenia ich wciąż tkwią w próżni. A w antrakcie – migawki z dublińskich ulic, parków, sklepów, pejzaże portów i wybrzeży, refleksje na temat różnic w obyczajowości Polaków i Irlandczyków, spisane językiem prostym, nieozdobnym, ale wyrazistym. Ten rodzaj reportażu dosłownie sam się czyta!



---
[1] Magdalena Orzeł, „Dublin: moja polska karma”, wyd. Skrzat, Kraków 2007, s. 47.
[2] Tamże, s. 134.
[3] Tamże, s. 102.
[4] Tamże, s. 133.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2598
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: izafilipiak 03.04.2008 11:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, nie wiem... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mniam, brzmi przepysznie! Problem świeży, aktualny i do tego irlandzki klimat w tle. Kusi bardzo, zwłaszcza po obejrzeniu przemiłego filmu "Once". Dziękuję za trop! :)
Użytkownik: norge 03.04.2008 20:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze mówiąc, nie wiem... | dot59Opiekun BiblioNETki
Oj, mnie też okropnie skusiłaś. To przecież prawie o mnie :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: