Dodany: 14.03.2008 12:30|Autor: magda2em

Wiedźma z laptopem


Piszę tę recenzję i piszę, i piszę, i nie mogę się jakoś zabrać i zebrać myśli. Jedno jest pewne – o wiele łatwiej jest nasmarować krytykę czegoś, co się nie podobało, niż sensowną recenzję książki, którą się ocenia pozytywnie. Raz, przyjaciele, jeszcze do wyłomu…

Zacznę od stwierdzenia, że przez tę książkę się płynie. W tomie przyozdobionym intrygującą parą na motorze (wyd. Fabryka Słów, 2008) znajdziemy kawał porządnej, humorystycznej prozy fantastycznej, okraszonej licznymi nawiązaniami, napisanej bardzo naturalnym językiem. Naturalnym i chwilami nawet soczystym, co pasuje jak ulał do przedstawianej historii. Gdyby nie brak czasu i tysiące innych zajęć, przeczytałabym ją w jedno popołudnie. A powieść wciąga… oj, wciąga. Nie zaczynajcie jej czytać, jeśli naprawdę nie macie czasu lub wystarczająco silnej woli, by przerwać lekturę ;-)

Autorka stworzyła kalejdoskop barwnych i ciekawych postaci – od głównej bohaterki, Krystyny Szyft (Reszki), zaczynając, a na Eryku i ciotce Katarzynie kończąc. Nie można oczywiście zapomnieć o wspaniałym odmalowaniu mieszkańców Czcinki i Tarnik – chyba najbardziej ujął mnie Zbychu, chociaż sołtys też jest wspaniały. Krótko mówiąc – bohaterowie z krwi i kości, których po prostu nie da się nie polubić.

Sama Reszka jest kobietą „po przejściach” – samotnie wychowuje synka, wiążąc koniec z końcem dzięki laptopowi i przedzieraniu się przez łączkę Kłapouchego – to znaczy zajmuje się redakcją książek. Internetoholiczka pełną gębą – do tego silna, zdecydowana i niezależna. Polubiłam ją już od pierwszej strony – byłoby dziwne, gdyby tak się nie stało, skoro odnalazłam w niej kawałek siebie ;-).

Historia nabiera kolorów, gdy nasz homo interneticus dostaje w spadku domek w miejscowości, której nie ma nawet na mapie. Reszka rusza do wsi, gdzie pieski szczekają przeciwnym końcem ciała, poznaje Andrzeja – lekarza, po czym wpada wprost w pułapkę zastawioną przez jej nie do końca nieżywą ciotkę. Co dalej? Dalej opowieść nabiera tempa, a kiedy już się nam wydaje, że wiemy, co jest grane, informacje zawarte na kolejnej stronie posyłają wszelkie podejrzenia w niebyt, a czytelnik od nowa musi budować wizję tego, co się wydarzyło, układając elementy układanki na nowo. Dzięki temu książka jest nieprzewidywalna i trzyma w napięciu do ostatniej kropki i napisu „Koniec”.

Pozostaje mi tylko życzyć, żeby Wen grzecznie z autorką współpracował. I podziękować za dedykację - feminizm jest mi bliski - i oczywiście za poprawienie humoru w nieco gorsze dni.

Dzię-ku-ję!



[Recenzję opublikowałam wcześniej na mojej stronie internetowej]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7646
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 17
Użytkownik: vanilka 16.04.2008 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszę tę recenzję i piszę... | magda2em
Zgadzam się zdecydowanie z recenzją, książkę przeczytałam w 2 dni, zawalając kilka spraw, ale było warto :). Naprawdę rzadko spotykam się z książką, przy której zapominam o czasie, a Wiedźma taka była. Polecam! Świetnie się przy niej bawiłam :].
Użytkownik: marcelinaa 19.04.2008 09:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszę tę recenzję i piszę... | magda2em
Recenzja świetna. Przeczytałam tę książkę w jedno popołudnie, wciąga zupełnie, choć nie wnosi nic zupełnie nowego, ale jest raczej z gatunku dobrego czytadła niż jakiejś ambitnej lektury. Coś jak Chmielewska w dobrej formie, okraszona dużą ilością magii:))
Polecam!
Użytkownik: magrat_g 12.05.2008 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja świetna. Przeczy... | marcelinaa
O! Właśnie również miałam trochę skojarzenie z Chmielewską z najlepszych czasów. Właśnie jestem po weekendzie z wiedźmą.com.pl, podczas którego, nie da się ukryć, zawaliłam parę spraw ;-) Daję duże plusy za dowcip, wartką akcję, postać wiejskiego lekarza i spirytyzm inaczej. Daję mały minus za zakończenie (jakiż to może być happy end dla feministki, no jaki - oczywiście złapanie faceta!) oraz bardzo duży minus za to, że w książce opowiadającej o redaktorce literackiej, mało tego - napisanej przez osobę parającą się tym zajęciem, autorka w wkłada w usta Niemca wypowiedzi błędne gramatycznie, zapisane z błędami ortograficznymi. Do końca liczyłam, że w akcji jest jakieś wyjaśnienie tego faktu, ale nie. Per saldo wyszło cztery, ale trochę mi przykro, że książka dedykowana feministkom jest w pewnym zakresie "niedorobiona".
Użytkownik: Sznajper 01.06.2008 17:51 napisał(a):
Odpowiedź na: O! Właśnie również miałam... | magrat_g
"autorka w wkłada w usta Niemca wypowiedzi błędne gramatycznie, zapisane z błędami ortograficznymi"

Wypowiedzi w języku niemieckim były z błędami?
Użytkownik: magrat_g 01.06.2008 19:49 napisał(a):
Odpowiedź na: "autorka w wkłada w ... | Sznajper
Tak! Na życzenie wypiszę.
Użytkownik: Sznajper 01.06.2008 21:54 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak! Na życzenie wypiszę. | magrat_g
Szczerze się przyznam, że błędów w języku niemieckim nie zauważyłem. Ale nie ma co się dziwić, bo z lekcji w liceum najlepiej pamiętam "Iś wajs niśt" i "Niśt fersztejen"...

Białołęcka, podejrzewam, też w języku niemieckim nie jest biegła. W podziękowaniach wymienia człowieka, który tłumaczył wypowiedzi Ericha na niemiecki. Widać nawet zaufanego człowieka trzeba dwa razy sprawdzić.
Użytkownik: illerup 01.06.2008 22:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze się przyznam, że... | Sznajper
-> Widać nawet zaufanego człowieka trzeba dwa razy sprawdzić

"Ufaj ale sprawdzaj". Ktoś już tak mówił. Dzierżyński mu było :D :D
Użytkownik: magrat_g 02.06.2008 06:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Szczerze się przyznam, że... | Sznajper
To nawet do "ich verstehe nicht" nie doszliście? Ech, nauka języków w polskiej szkole.
Matko, to ten człowiek wyświadczający grzeczność nawet po słownik nie sięgnął? Bo już w pierwszym rozdziale pomylone są dwa rzeczowniki: die Liebe (miłość) i das Leben (życie). A dalej: niewłaściwe rodzajniki, odmiana w rodzaju "ty chcieliście".
Użytkownik: Sznajper 02.06.2008 07:15 napisał(a):
Odpowiedź na: To nawet do "ich ver... | magrat_g
Niektórzy pewnie dotarli, ja stawiałem zdecydowany opór germanizacji ;)
Użytkownik: magrat_g 02.06.2008 19:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Niektórzy pewnie dotarli,... | Sznajper
Tak jak ja rusyfikacji ;-) Czego obecnie gorzko żałuję.
Użytkownik: Hissune 10.12.2008 17:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak! Na życzenie wypiszę. | magrat_g
O proszę, a myślałam, że mi się tylko wydaje.
Użytkownik: aleutka 04.02.2009 22:05 napisał(a):
Odpowiedź na: O! Właśnie również miałam... | magrat_g
A więc nie tylko ja to zauważyłam. Poczułam się wręcz zażenowana, widząc tak poważne błędy gramatyczne i semantyczne w książce, której bohaterka sama takie błędy tropi i inteligentnie a bezlitośnie wyśmiewa. Ach ci Niemcy nadjeżdżający wierzchem na gąsienicach...

Początkowo chciałam wykazać dobrą wolę. Eryk przez ponad pięćdziesiąt lat nie ma praktycznie kontaktu z niemieckim, jest non stop otoczony polszczyzną. W takich warunkach zanik języka ojczystego, czy jego zejście do defensywy są czymś właściwie nieuniknionym. Ale ten proces przebiega inaczej i nie przejawia się w taki sposób. Po kilku latach w obcym kraju mogę to powiedzieć z całą odpowiedzialnością - nie zaczyna się nagle sadzić brutalnych błędów gramatycznych (nie zaczniesz mówić ten książek, a błędy tego typu Eryk popełnia najczęściej i one są właśnie najbardziej żenujące). Problemem jest raczej fakt, że może ci być trudno znaleźć odpowiednie słówko w języku ojczystym, bo wskakuje to, którego częściej używasz...

Naprawdę ręce mi opadały kiedy czytałam "Proszę siedzieć" zamiast "Proszę usiąść/siadać" czy zdanie "Ona jest Niemką" zamiast "Czy pani jest Niemką?".... Właściwie chyba w każdej wypowiedzi Eryka jest jakiś brutalny byk.

Ewa Białołęcka dziękuje jakiemuś Arthurowi za konsultacje z języka niemieckiego. No cóż....
Użytkownik: Monika.W 01.06.2008 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Recenzja świetna. Przeczy... | marcelinaa
Przeczytałam prawie w całości w pociągu Warszawa - Kraków. Z rozpędu. Ale żeby była ta powieść cokolwiek warta - to niestety nie. Feminizm jakiś strasznie "książkowy". Ciotka - nieprzekonująca. Najlepsze - to duchy. A zakończenie - w ogóle bleeee. Bardzo mnie Białołęcka rozczarowała.
Użytkownik: jakozak 29.01.2012 17:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Przeczytałam prawie w cał... | Monika.W
Mnie też rozczarowała. I te bluzgi. Paskudne.
Użytkownik: Hissune 10.12.2008 17:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszę tę recenzję i piszę... | magda2em
Z początku trochę irytował mnie styl pisania autorki (kojarzył mi się z potterowskimi fanfikami, których kiedyś pełno było na blogach). Ale potem przestało mi się to rzucać w oczy. "Wiedźmę" całkim przyjemnie się czyta, jest parę zabawnych momentów, ale nie jest to lektura szczególnie zapadająca w pamięć. Ot po prostu dobra rozrywka na parę godzin.
Użytkownik: krystyna reszka 06.03.2009 13:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Z początku trochę irytowa... | Hissune
jestem Krystyna Reszka, jeszcze książki nie czytałam, ale szybko to nadrobię
Użytkownik: RudolfTG 01.07.2009 13:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Piszę tę recenzję i piszę... | magda2em
Wszystko jest ładnie i pięknie, od takiej literatury nie wymaga się wysokich lotów. Tu jeden zarzut: zakończenie mnie dobiło (hm... zemdliło ?). Szukałem wręcz następnych stron z prawdziwym zakończeniem, bez rezultatu. Całość się czyta szybko, łatwo i przyjemnie, taka wakacyjna lektura. Jak ktoś już wspomniał, styl nieco przypominający Chmielewską.
Mojej żonie spodobało się bardziej :).
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: