Dodany: 04.06.2007 16:51|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czytatnik: Czytam, bo żyję

Urlop (prawie) bez książek???


Kto mnie choć trochę zna, wie, że wspomniana w tytule sytuacja jest dla mnie praktycznie niewyobrażalna. No...to znaczy, do tej pory była. Albowiem w ubiegłym tygodniu nadarzyła mi się okazja wzięcia kilku dni urlopu. Ponieważ do mojej ulubionej miejscowości na wybrzeżu Zatoki Kvarnerskiej jadę równie długo jak do Świnoujścia, przy czym droga jest znacznie wygodniejsza (60% po autostradach), a noclegi o tej porze roku w znośnej cenie (tzw. „apartman” – samodzielne mieszkanko na 2 lub 3 osoby, złożone z pokoju, kuchni z pełnym wyposażeniem i łazienki – 25 euro za noc, podczas gdy na naszym wybrzeżu już 4 czy 5 lat temu płaciliśmy 100 zł za noc za 3-osobowy pokoik wielkości ok.9m.kw., w którym znajdowały się 3 łóżka, maluśka szafeczka i takiż stoliczek + wnęka łazienkowa), więc wyruszyliśmy na południe.

Po marcowo-kwietniowej serii imienin i urodzin zostało nam jeszcze sporo nieprzeczytanych książek, więc przygotowaliśmy kilka takich, na które i ja, i mąż mieliśmy ochotę, zakładając, że w razie brzydkiej pogody każde z nas przeczyta w ciągu tych 5 dni przynajmniej po dwie, a w razie ładnej...pewnie tyle samo, bo przecież na plaży też się da czytać. Zajechaliśmy na miejsce, zapłaciliśmy, dostaliśmy klucze i postanowiliśmy pobiec przywitać się z morzem. Wyciągnęliśmy z bagażnika zapasy prowiantu (własne wyżywienie w Chorwacji jest zdecydowanie korzystniejsze finansowo), walizkę, reklamówkę z butami i... i to wszystko. „Miśku, gdzie jest granatowa torba?!”- jęknęłam z przerażeniem, zdawszy sobie sprawę, że rzeczona torba zawierała prócz książek także nasze kosmetyczki, bieliznę i stroje kąpielowe. „Myślałem, że ty ją wzięłaś...” – padła odpowiedź jakże oczywista w tej sytuacji. I tak oto znaleźliśmy się 800 km od domu, mając na sobie jedyną zmianę bielizny i skarpetek, a zero pozostałych niezbędnych rzeczy. Z kosmetykami nie było problemu – różne takie Fa i Palmolive można dostać wszędzie, aczkolwiek ze względu na ceny nie bawiliśmy się w dobieranie ich do płci i rodzaju cery; jeden szampon, jeden żel pod prysznic, jeden dezodorant, najmniejsze opakowanie płynu do prania i koniec, co prawda małżonek trochę narzekał, że pachnie kwiatkami, a ja – że mnie twarz szczypie po męskim żelu do kąpieli, ale trudno. Na targowisku w sąsiednim miasteczku zaopatrzyliśmy się w stroje kąpielowe („kupaći kostim” i „kupaće gaće”) w cenach porównywalnych do polskich (mam na myśli ceny z „normalnych” domów towarowych czy sklepów sportowych), natomiast bielizna i skarpetki okazały się dość kosztowne. Wobec czego z bólem serca i kieszeni nabyłam jedną parę „żenskich gaćic”, zaś małżonek postanowił wykorzystać w tej roli bokserki, które zabrał do spania.

A co do książek...kanał, może gdzieś w stolicy dałoby się znaleźć księgarnię sprzedającą polskie wydawnictwa, ale tu? Na szczęście w jakimś odruchu zdrowego rozsądku spakowałam do kieszeni walizki mój podręcznik chorwackiego, więc w wolnych chwilach przerabiałam rozmówki i konstrukcje gramatyczne. Prócz niego czytałam:
• napisy na opakowaniach zakupionych kosmetyków, dzięki czemu nauczyłam się np. nazw ziół zawartych w chorwackiej paście do zębów
• afisze rozwieszone na murach, słupach i wokół plaży
• tablice informacyjne na zabytkach
• gazetkę dla turystów, wydawaną przez jedną z tamtejszych agencji (po kwadransie zorientowałam się, że to, co czytam, jakoś mi nie pasuje do tego, czego się zdążyłam nauczyć; zerknęłam na flagę widniejącą w rogu – też się czymś różniła od tej wiszącej na miejscowym magistracie. Istotnie, ulotka była w języku słoweńskim. Przynajmniej poznałam kilkadziesiąt wyrazów i kilka odmienności gramatycznych, którymi się różni od chorwackiego)
• menu mijanych restauracji i kafejek
• szyldy i karteczki z nazwami produktów (np. na targu)
• wyłożone w jednym ze zwiedzanych kościołów ulotki z modlitwami i rachunkiem sumienia
• napisy w oglądanych wieczorami filmach (chorwacka TV ma taki miły zwyczaj, że zamiast do czytania dialogów zatrudniać lektora z monotonnym głosem, daje je w postaci napisów, a w tle doskonale słychać oryginalny język).
Może nie była to lektura, o jakiej marzyłam, ale trochę pożytku z niej wyniosłam. Nauczyłam się ze 200 słówek (w tym kilku brzydkich, z których najbardziej parlamentarnym jest „Sranje!”), poprawnego odmieniania prostszych rzeczowników, formułowania orzeczenia w czasie przeszłym i przyszłym. I już żadnego trudu nie sprawiło mi rozszyfrowanie napisu, wyskrobanego nieco koślawymi literami na deseczce, przybitej na paliku u brzegu pięknego lasu, przez który jechaliśmy w drodze powrotnej:
„Ako čovjek izgubi šuma, izgubi se i sam” : „Jeżeli człowiek zgubi (w znaczeniu: zniszczy) lasy, zniszczy i siebie”.

Morał? Człowiek czytający znajdzie coś do czytania prawie wszędzie (no bo gdyby tak pojechał na Węgry albo do Finlandii, nie mówiąc o różnych egzotycznych krajach, gdzie piszą hieroglifami?...)i jeszcze wyciągnie z tego korzyści; ale następnym razem będzie pamiętał, żeby sobie przynajmniej jedną książkę wsadzić do torebki. Tej z pewnością nie zapomni.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3661
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 20
Użytkownik: norge 04.06.2007 17:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Matko, jak ja ci współczułam. Aż mnie ciarki przechodziły, kiedy pomyślałam, że mogłoby mi się COŚ TAKIEGO przydarzyć! Dla mnie urlop bez czytania to zdecydowanie pół przyjemności mniej. Ale poradziliście sobie świetnie, podziwiam :-)
Użytkownik: lady P. 04.06.2007 18:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Matko, jak ja ci współczu... | norge
Na takim urlopie to się zmęczyć można;)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.06.2007 19:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Na takim urlopie to się z... | lady P.
Na szczęście mnie uczenie się męczy tylko wtedy, kiedy muszę to robić. Jak nie muszę, sprawia mi nawet pewną przyjemność. Nie było tak źle...
Użytkownik: lady P. 04.06.2007 19:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Na szczęście mnie uczenie... | dot59Opiekun BiblioNETki
Nie naukę miałam na myśli, tylko przymusowy odpoczynek od książek.
Użytkownik: jakozak 04.06.2007 18:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Toż to kataklizm. :-)))
Użytkownik: Czajka 04.06.2007 18:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, ja wiem, strasznie nie powinnam, ale te książki zastępcze w postaci etykietek... Po prostu :D

Ps. Oczy Wam odpoczęły chociaż.
Psps. Zawsze kiedy nie ma co czytać, to można pisać - ja tak praktykuję, ale przyznam, że rzadko byłam w takiej sytuacji.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 04.06.2007 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, ja wiem, strasznie n... | Czajka
No nie było wyjścia - jeszcze na tyle nie znam języka, żeby sobie czytać chorwacką książkę w oryginale, bo gdyby tak, to bym pewnie jakąś kupiła. Małżonek do obcych języków jest w ogóle jakoś mało skłonny, więc jego nawet te ulotki i napisy w TV nie pociągały, toteż wynajdywał mi zajęcia zastępcze w postaci niezliczonych wycieczek pieszych. Na pisanie miałam koło kwadransa dziennie, kiedy wskakiwał pod prysznic (no, niestety, ale na wczasowej kwaterze o odrobinie samotności koniecznej do pisania raczej nie ma mowy...). Na szczęście to tylko kilka dni. Więcej tego błędu nie powtórzę, zwłaszcza gdybyśmy pojechali do kraju, którego język jest mi nieco bardziej obcy. Wszystkiego zapomnę, ale nie książek!
Użytkownik: jakozak 05.06.2007 08:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
A nie miał Ci kto przysłać jednej książki?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 05.06.2007 15:56 napisał(a):
Odpowiedź na: A nie miał Ci kto przysła... | jakozak
Przysłać miałby kto, tylko że ja na tym urlopie byłam 5 dni. Kartka, którą wysłałam do Polski w pierwszym dniu, czyli równy tydzień temu, do dziś nie doszła, więc i paczka z książką zapewne szłaby podobnie - i nie miałby jej już kto odebrać...
Użytkownik: misiak297 05.06.2007 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
O Jezu, dla mnie taki urlop byłby po prostu piekłem. Już widzę jakbym zatruwał swoim najbliższym wszystkie przyjemności. Raz tak było. Mój drogi rodzic wypakował jedną książkę i w drodze powrotnej z Włoch nie miałem co czytać. Myślałem, że się wścieknę. A rodzice wściekali się na mnie. Dot, współczuję naprawdę, chociaż pewnie na Twoim miejscu robiłbym to samo.
Użytkownik: jakozak 05.06.2007 12:30 napisał(a):
Odpowiedź na: O Jezu, dla mnie taki url... | misiak297
Ja na wyjazdach czytam tylko wieczorem w łóżku, gdy mam jeszcze siłę i czas. Czasem jest to jedna strona, czasem kilkadziesiąt - zależy.
Użytkownik: misiak297 05.06.2007 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja na wyjazdach czytam ty... | jakozak
O nie, to ja tak generalnie na wyjazdach mam jedną książkę na 2 dni. Jak jadę z rodzicami, to generalnie cały czas poświęcam czytaniu. Inaczej jest na wyjeździe z przyjaciółmi. Tam mam jedną-dwie książki na wszelki wypadek. Ale gdy niczym nie muszę się przejmować czytam na plaży, w ciągu dnia, wieczorem w łóżeczku, więc utrzymuję całkiem niezłe tempo.
Użytkownik: labeg 05.06.2007 12:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dołączam się do wyrazów współczucia! Ale takie 'felerne' wyjazdy potem bardzo długo sie pamięta. Jak byłam mała jeździłam z rodzicami po Europie campingiem. Jedzenie mieliśmy właściwie własne, oprócz takich oczywistych zakupów na miejscach postojowych jak chleb czy woda. Któregoś roku moja mama pracowicie własnoręcznie zrobiła makaron - było tego wieeelkie pudło, żeby rodzina miała obiady na wyjeździe. Czy wyobrażacie sobie nasze miny, jak okazało się na trasie, że tego makaronu nie ma? Mama nawet wiedziała, w której szafce został..
Użytkownik: pilar_te 05.06.2007 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Omatko.
Ja zawsze książki ładuję do walizki i jeszcze ze dwie do bagażu podręcznego (żebym mogła spędzić miłe chwile zastanawiając się: "ta? nieee... ta! albo ta! a może jednak ta?" ;-). W ten sposób można zapomnieć jedne albo drugie, ale nigdy wszystkie. ;-)
Użytkownik: norge 05.06.2007 13:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Omatko. Ja zawsze książ... | pilar_te
Wlasnie. "Ta? A moze jednak ta?" Zawsze mnie rozsmiesza to nasze (moje i meza) zastanawianie sie, ktore to ksiazki na urlop bierzemy. I czy po 3 sztuki na tygodniowy wyjazd to czasem nie za malo? Dyskusja. Przeciez bedziemy duzo spacerowac, i zwiedzac, i rozmawiac :-) Jakie by tu ksiazki zabrac, bo przeciez musza byc dobre i nie mozna pozwolic sobie na ryzyko zabrania nieciekawych. A moze ktoras jego pasowalaby rowniez dla mnie? Bo odwrotnie, to raczej nie :-) Ja planuje takie sprawy nawet na kilka tygodni przed...
Użytkownik: Anna 46 05.06.2007 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Omatkomoja! Współczuję bardzo, bom niedawno była w podobnej sytuacji. Podobnej, bo nie zapomniałam książek, ale nie wzięłam; trzy dni na Słowacji i w planach wędrowanie po górach.
Nigdy w życiu nie powtórzę tego błędu! Nigdy! Po przyjeździe na miejsce, prześliczne zresztą, Liptovská Teplička koło Popradu w Tarach Niskich, mąż rozprostowywał kosteczki, chrapiąc lekko przez godzinkę - najgorszą z najgorszych! Po obejrzeniu słowackiej telewizji - seriale brazylijskie w wersji słowackiej :-))) zaczęło mnie nosić tu i ówdzie, aż zgrzyt szedł po górach! W wyniku owej frustracji, zaczęłam wysyłać esemesy. Najbiedniejszy był Sznajperek (chyba ze dwa dostał), ale trochę pomogło.
Morał i wniosek: nigdy i nigdzie nie wyjeżdżam bez książki!
Użytkownik: RedDragon 08.06.2007 09:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rety! Co prawda, rzadko wyjeżdżam, ale jak już, to zawsze mam jedną książkę czy mangę - nie wyobrażam sobie inaczej... To tak, ja miesiąc bez kiślu. Dzień bez patrzenia na Greeda. Rok bez Bożego Narodzenia. Zapadnięcie na jednodniową śpiączkę w dniu urodzin. Przegapienie apokalipsy.

ARGH!

Jak to dobrze, że wróciłaś cała i zdrowa! Hej, dziatwa, niech ta historia będzie dla was nauczką i przestrogą! Bo nie wszyscy możecie wyjść cało z takiej opresji!

Pozdrowienia i niech kisiel marchewkowy będzie z Tobą ^^
Użytkownik: Vemona 08.06.2007 09:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Ależ przypadłość!! Szczere wyrazy współczucia, a zarazem podziwu. Świetnie sobie poradziłaś, czytając to, co dostępne. :-)
Ja nie zabieram dużo lektury na urlop, bo na plaży nie czytam, tylko wieczorami przed snem, no i zawsze coś sobie dokupię w jakiejś miejscowej księgarence, ale zostać całkiem "z bzem, czyli bez" to okropność!!
Wezmę pod uwagę Twoją przygodę kiedy będę się pakować na wyjazd.:-))
Użytkownik: indiansummer 17.07.2007 16:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
Coż za desperacja :))). Ja prawie zawsze mam ze sobą książkę (dlatego noszę z reguły większe torebki). Nigdy nie wiadomo gdzie się znajdę i ile będę mieć nadliczbowego czasu. I nie raz zdarzało mi się czytać ulotki, etykiety i tablice informacyjne.
Pewnego razu byłam "zmuszona" przeczytać tablicę poznańskiego oddziału policji i w ten sposób rozpoznałam poszukiwanego przez władze mężczyznę. Dwie godziny wcześniej jechał ze mną w przedziale pociągu...
Użytkownik: carrie 09.05.2008 17:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Kto mnie choć trochę zna,... | dot59Opiekun BiblioNETki
O bogowie... Obawiam się, że doskonale rozumiem Twoje uczucia :] Dla mnie dzień bez poczytania czegoś jest niemalże stracony, nawet na wakacjach - choćbym się napodróżowała, nachodziła i narozrywała, to jeśli sobie nie poczytam przed snem dla wyciszenia, to się czuję strasznie nieswojo. A do "nicnierobienia", np. na plaży, to już absolutnie muszę mieć lekturę. Na co dzień, w sytuacjach nagłych i nieprzewidzianych typu postój w korku albo dłuuuga kolejka na poczcie, gdy nie mam książki, to czytam sobie ebooki w telefonie komórkowym :)
Ale pojechać na tyle dni za granicę, nie znając tamtejszego języka i nie mając ze sobą nic do czytania - horror :|
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: