Dodany: 22.03.2008 15:05|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Książka: Naśladowca
Spindler Erica

2 osoby polecają ten tekst.

One dwie i zbrodnie prawie doskonałe


Nazwisko autorki już kiedyś obiło mi się o uszy (a właściwie o oczy, bo głowę dam, że widziałam je kiedyś w rubryce książkowej jakiegoś czasopisma), a żyjąc pod jednym dachem z miłośnikiem kryminałów i thrillerów wiedziałam, że prędzej czy później na jakąś jej powieść natrafię. I tak się stało; ponieważ zaś małżonek mój należy do ludzi, którzy potrafią czytaną książkę porzucić na długo w dowolnym momencie lektury, a od tej odrywał się tylko na posiłki i nawet wyłączył telewizor, by nic nie przeszkadzało mu w koncentracji – uznałam, że „Naśladowca” musi być coś wart.

I rzeczywiście, nie da się zaprzeczyć, że intryga wciąga. Nie aż na tyle, by czytać do oporu, zarywając noc, ale na tyle, by po obudzeniu zacząć się zastanawiać, jak wygospodarować czas na dokończenie. A i technice pisania nie można nic zarzucić. Akcja toczy się dość dynamicznie i jeśli czasem zwalnia, to tylko po to, by czytelnik zyskał nieco wglądu w psychikę dwóch głównych bohaterek.

Bo policyjny duet, zajmujący się tropieniem seryjnego zabójcy, jest w całości płci żeńskiej. Kitt ma za sobą masę dramatycznych przeżyć: długotrwałą chorobę i śmierć córki, niepowodzenie śledztwa w sprawie poprzednich „dokonań” mordercy dziewczynek, rozpad małżeństwa, alkoholizm, z którego ledwie udało jej się wyciągnąć; M.C. (Mary Catherine) jest od niej o jakieś 20 lat młodsza i również samotna (tylko dlatego, że specjalnie nie śpieszy jej się do małżeństwa), a poza tym bardzo ambitna, bardzo kategoryczna i bardzo nieufna. Ich pierwsze bliższe spotkanie, związane z prowadzoną sprawą, każe myśleć, że dobrze będzie, jeśli te dwie tylko się bardziej nie polubią, a nie do reszty znienawidzą. Po pewnym czasie wydaje się, że już, już, zaczynają się docierać – i znów zdarza się coś, co sprawia, że jedna zaczyna patrzeć na drugą z niechęcią, a nieuchwytny złoczyńca dalej bawi się z nimi w kotka i myszkę, wybrawszy sobie Kitt za obiekt prześladowania. Wie o niej wiele i daje jej to do zrozumienia przy okazji kolejnych telefonów... a czas płynie i znów ginie kolejna ofiara...

Oczywiście, sprawiedliwości w końcu stanie się zadość, choć nie wszyscy zaangażowani w sprawę wyjdą z niej bez szwanku. O ile na trop jednego z elementów zagadki można wpaść dość wcześnie, o tyle pełnego jej rozwiązania nie da się ułożyć samodzielnie do chwili, gdy autorka podsunie nam brakujące ogniwo – a to nastąpi dopiero w kulminacyjnym epizodzie. I choć kontekst psychologiczno-społeczny nie jest aż tak rozbudowany i dopracowany, jak np. u Mankella czy Marininy, na tle masy amerykańskich thrillerów kryminalnych całość wypada całkiem nieźle dzięki ograniczeniu do minimum drastycznych i brutalnych scen, mocnego języka i ostrej erotyki, a położeniu nacisku na mentalny pojedynek człowieka z człowiekiem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4495
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 10
Użytkownik: porcelanka 23.03.2008 11:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko autorki już kied... | dot59Opiekun BiblioNETki
Zazwyczaj nie sięgam po tego typu książki właśnie ze względu na drastyczne i brutalne opisy, które pozostawiają uczucie obrzydzenia i rozczarowanie współczesnymi kryminałami. Skoro jednak w "Naśladowcy" są one ograniczone, a nacisk kładzie się tam "na mentalny pojedynek człowieka z człowiekiem" - to być może dam się skusić na thriller (oczywiście pod warunkiem, że nie będę go czytać wieczorami:)). Dziękuję za recenzję i namowę;)
Użytkownik: hburdon 23.03.2008 11:38 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko autorki już kied... | dot59Opiekun BiblioNETki
O, bardzo zachęcające. Schowek.
Użytkownik: Justyna20 23.04.2008 19:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko autorki już kied... | dot59Opiekun BiblioNETki
Super książka własnie skonczyłam ja czytac:)Trzyma w napieciu!!Czyta sie ja jednym tchem ;)Polecam
Użytkownik: carrie 13.05.2008 09:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko autorki już kied... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mnie książki Eriki Spindler jakoś zupełnie nie wciągają. Owszem, jest w nich to wszystko, o czym napisała Dot, ale... Przeczytałam bodaj dwie, z czego drugą nie do końca - "W milczeniu", a tytułu pierwszej nawet nie pamiętam, co dla mnie jest oznaką "miałkości" książki [bardzo subiektywnie piszę i naturalnie inni czytelnicy mogą mieć skrajnie przeciwną opinię]. Zdaje mi się, że w tych książkach nie znajduję niczego, czego bym już nie przeczytała gdzie indziej, a i narracja nie wciąga mnie na tyle, żeby cokolwiek z treści utkwiło w pamięci. Może za dużo podobnych powieści już przeczytałam? :) Albo może po poznaniu książek Deavera, który mnie wciągał okrutnie i z kretesem, inne kryminały i thrillery wydają się przewidywalne i nijakie... Trochę szkoda, bo lubię dobrą sensację, a zupełnie nie wiem, co mam czytać, żeby mnie nie znudziło i nie zeźliło po dwóch pierwszych rozdziałach :] Czy taka wybredność w kwestii lektur przychodzi z wiekiem, czy proporcjonalnie do liczby przeczytanych książek, czy może wynika z czegoś zupełnie innego?...
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 13.05.2008 17:13 napisał(a):
Odpowiedź na: Mnie książki Eriki Spindl... | carrie
Chyba masz rację, że jeśli sięgamy po dużą liczbę tytułów jednego gatunku, w końcu zaczynamy odnosić wrażenie, ze "wszystko już było". Bo też faktycznie, ile można wymyślić motywów zbrodni, konfiguracji, w jakich ustawieni są podejrzani i ofiary, przeszkód na drodze do poznania i schwytania winowajcy - żeby nadal było świeżo i interesująco? W jaki zestaw cech charakterystycznych wyposażyć głównego bohatera/-kę, by z jednej strony nie powielać własnych i cudzych koncepcji, z drugiej nie przesadzić w oryginalności? Ja miałam żywy przykład tego zjawiska z thrillerami medycznymi (zwłaszcza Cooka); pierwszy wydał mi się rewelacyjny, następne dobre, ale gdy już miałam za sobą lekturę kilkunastu, nie trafiłam już na żaden, który by zwrócił moją uwagę. Z typowymi thrillerami kryminalnymi mam podobnie; przyznam, że ja właśnie Deavera pamiętam tylko, że coś czytałam, ale co, u licha, i o czym...?
Użytkownik: carrie 13.05.2008 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba masz rację, że jeśl... | dot59Opiekun BiblioNETki
Deaver mnie zachwycił tym, że spodziewałam się znanych i ogranych zwrotów akcji, a tymczasem dostawałam coś, czego się zupełnie nie spodziewałam 8-) Tylko uczciwie powiem, że ten mój zachwyt dotyczy głównie cyklu o Lincolnie Rhyme. Wszystkie pozostałe książki Deavera, które przeczytałam, już mnie tak nie wciągnęły. Prawdopodobnie również są dobre, ale żaden z ich bohaterów nie był mi tak bliski jak Rhyme, Amelia i inni bohaterowie tego cyklu. A z tej książki, która traktuje o jakichś machlojkach biznesowych, większości faktów chyba nawet nie zrozumiałam ;>
W moim odczuciu książki Deavera jeszcze tym się wybijają spośród większości thrillerów, że on jakoś specyficznie opisuje swoich złoczyńców. W wielu innych kryminałach złoczyńca jest prezentowany jako ktoś w rodzaju zdegenerowanego psychicznie cienia [właśnie cienia, bo mało w tej postaci realnego człowieczeństwa, czasem autor wciśnie parę słów na temat trudnego dzieciństwa mordercy, ale mnie to z reguły wygląda jak wepchnięte na siłę, "żeby psychika postaci była bogatsza"], wcielone okrucieństwo - co się wyraża mrocznymi scenkami, krótkimi zdaniami i 120-procentową dawką napięcia i przerażenia [a i tak prawie od razu wiadomo, którą ofiarę złoczyńca zdoła zabić, a która zostanie uratowana w ostatniej chwili przez dzielnego detektywa, w którym się potem zakocha :>]. Ja sobie ten cykl niebawem przeczytam jeszcze raz, bo teraz mi umykają szczegóły, pamiętam za to, jaki mnie podziw ogarniał dla konceptu złoczyńcy - aż chwilami wierzyć się nie chciało, że jeden człowiek jest w stanie tak precyzyjnie zaplanować wszystkie te pułapki i zwody. Nie wiem, może w tym Deaver nieco przesadził, ale przynajmniej jego złoczyńcy nie są psychopatami-kretynami ;) A dowody oceniane na podstawie pyłków, okruchów, ziarnek piasku, i wszystko z naukowym uzasadnieniem - cóż, mnie to przekonuje bardziej niż czysta dedukcja, którą też cenię wysoko, ale zawsze mam wątpliwości i ze trzy dodatkowe hipotezy, podczas gdy książkowy detektyw często hipotezę ma tylko jedną i jest jej granitowo pewien, jak ten u M. Chattam [nawiasem mówiąc, zdenerwował mnie i nie chce mi się kończyć tej książki :>].
A Cooka to najlepiej pamiętam "Comę", wszystkie następne jego powieści już mi się zlewają ze sobą, choć przyznaję, że autor wykazuje interesującą inwencję, jeśli chodzi o nieetyczne zastosowanie medycyny, i sporo ciekawych rzeczy można się z jego książek dowiedzieć :]
Dodam jeszcze, że "ponieważ napisano już książki o wszystkim", autor - moim zdaniem - powinien dążyć do tego, żeby wyróżniać się stylem. Jeśli nawet akcja będzie podobna, oparta na tej samej osnowie - morderstwo, śledztwo, pościgi, miłość gdzieś w tle - to wyjątkowy styl narracji spowoduje, że tę książkę odróżni się od innych. Rhyme'a wyróżnia jego inwalidztwo i zgryźliwość, dzięki czemu trudno go pomylić z tysiącem innych, w pełni sprawnych detektywów, biegających po mieście z glockami. Steph Plum z książek Evanovich wyróżnia pełna wdzięku ślamazarność :) Natomiast książki Spindler, Kavy, H. Graham i paru innych autorów [yyy, same kobiety...?] zlewają mi się w jedno, bo i narracja podobna, i bohaterowie tacy więcej nijacy. Na pewno komuś się to podoba, skoro książki są opisywane jako bestsellery, ale na mnie nie działa :(
Ale się rozgadałam ;>
Użytkownik: hburdon 13.05.2008 21:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Deaver mnie zachwycił tym... | carrie
Gadaj, gadaj, tym bardziej, że o Deaverze mamy akurat takie samo zdanie. :)
Ciekawy jest kontrast Rhyme'a z Herculesem Poirot, który do kryminalistyki żywi głęboką pogardę, tropienie śladów uważa za zajęcie dla psów, a zbrodniarzy znajduje wyłącznie dzięki swym genialnym "małym szarym komórkom". :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 14.05.2008 21:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Deaver mnie zachwycił tym... | carrie
Aha, to ja musiałam czytać coś z "tych drugich", bo Lincolna Rhyme'a na sto procent nie spotkałam.
Użytkownik: carrie 16.05.2008 16:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Aha, to ja musiałam czyta... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dot, polecam bardzo! Nie pamiętam, która jest chronologicznie pierwsza, ale znajdziesz info w Biblionetce albo może Hania podpowie :) Ja zaczęłam od "Dwunastej karty", a wcześniej jeszcze czytałam "Panieński grób", też dobre i mocne, ale spoza cyklu o Rhyme [jak to się odmienia, Rhymie? Rhyme'ie?].
Użytkownik: hburdon 16.05.2008 19:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Dot, polecam bardzo! Nie ... | carrie
Pierwszy jest "Kolekcjoner kości". :) Zresztą ułóż sobie w BiblioNETce cyklami, wszystko jest ładnie opisane.
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: