Dodany: 21.05.2008 12:45|Autor: norge
Baltazar & Mrożek
Istnieje opinia, że Sławomir Mrożek pisze tak, jakby nie potrafił podjąć żadnego tematu w stanie naturalnym, i że aby powiedzieć coś istotnego, musi się wznieść do poziomu dziwactwa, groteski, absurdu. Tylko w ten sposób umie mówić o świecie, człowieku i historii. W tej autobiografii jest inaczej. Surrealistyczny Mrożek zamilkł, rozwiał się nie wiadomo gdzie, umarł. Jego miejsce zajął teraz ktoś tak bardzo inny, że autor wybiera podpisywanie tego, co tworzy nowym imieniem – Baltazar. Powód jest dramatyczny i jakże ludzki; ciężka choroba, która zmieniła i przewartościowała świat. Autobiografia została napisana jako swego rodzaju ćwiczenie w walce z afazją, czyli zanikiem umiejętności mówienia, co miało być również sposobem na odzyskanie utraconej pamięci.
Pisarz opowiada swoją historię najzwyczajniej jak tylko potrafi. Nie ma prawie nic o jego własnej twórczości. Książka jest typową kroniką rodzinną, która stopniowo przechodzi w pamiętnik dojrzewania i wstępowania w dorosłość. Dowiadujemy się o trudnych relacjach z ojcem, o pierwszych dniach w szkole, o tym, dlaczego cierpi na „nieprzystosowanie ogólne”*, o ratunku, jakim była dla niego ucieczka w świat książek, wreszcie o decyzji pozostania na Zachodzie, gdzie, jak mówi: „myślałem to, co czułem i czułem to, co myślałem – bez różnicy i bez żadnych przeszkód”*.
Sławomir Mrożek - jak na chorego - pamięta zaskakująco wiele. Znacznie więcej niź niejeden człowiek zdrowy :-). Pamięta między innymi zdarzenia, które inni najchętniej by ze swojej pamięci wymazali. Przypomina sobie, że przed wojną był „umiarkowanym antysemitą”* i „gorącym zwolennikiem generała Franco”*, jak zresztą większość jego bliskich i rodaków. Dokładnie pamięta dzień swojego wstąpienia do partii i równie dokładnie opisuje dzień, w którym parę lat później z niej wystąpił. Naturalnie i szczerze odsłania banalną naturę swojego totalitarnego uwiedzenia. „I tak miałem szczęście, ze nie urodziłem się Niemcem, rocznik – powiedzmy – 1913. Byłby ze mnie hitlerowiec, ponieważ technika werbunku była taka sama. […] Trafiłbym na wojnę po niemieckiej stronie, ja, już dorosły, i miałbym znacznie większe szanse popełnienia brzydszych rzeczy, niż te, które popełniłem jako komunizujący pętak w 1950 roku. [...] Sfrustrowani, niepotrzebni i zbuntowani młodzieńcy są obecni w kazdym pokoleniu, a to, co ze swoim buntem zrobią, zależy tylko od okoliczności”*.
Siedemdziesięcioczteroletni pisarz konkluduje: „Kiedy człowiek jest młody, próbuje wyprzedzić świat. Potem zaledwie dotrzymuje mu kroku, aż wreszcie zaczyna być przez świat wyprzedzany”*. Może i tak jest. W każdym razie nawet ten pozostały w tyle za światem Mrożek ma wiele ciekawych i mądrych rzeczy do opowiedzenia. Choć autobiografia napisana zostala jako część terapii, nie oznacza to wcale, że jest naznaczona piętnem choroby i należałoby wobec niej stosować taryfę ulgową. Nie ma takiej potrzeby.
---
* Sławomir Mrożek, „Baltazar”, wyd. Noir sur Blanc, 2006.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.