Dodany: 03.03.2004 09:33|Autor: bazyl3
bez tytułu
Przyznam szczerze, że jestem fanem filmowej wersji "Ostatniego Mohikanina", a ponieważ pierwowzór czytałem lata temu, postanowiłem się przekonać, na ile wizja reżysera pokrywa się z treścią książki. Otóż w bardzo małym stopniu ;)).
"Ostatni Mohikanin" to jedna z pięciu książek Coopera tworzących cykl przygód Sokolego Oka. W tej osią opowieści jest rozgrywka między złym Maguą z plemienia Huronów, który porywa córki angielskiego pułkownika Munro, a ekipą złożoną ze wspomnianego wyżej tropiciela, dwóch Mohikanów oraz angielskiego majora i psalmisty Dawida. Porwanie, pościg, walki... ale oprócz tego opis zwyczajów Indian i tło w postaci wojny angielsko-francuskiej powodują, że sporo można z tej pozycji się dowiedzieć (choć seria "Tomków" w tej dziedzinie, moim zdaniem jest niezastąpiona).
Niestety, mam również listę zarzutów - oczywiście jak najbardziej subiektywnych. Po pierwsze, Sokole Oko, który wydawał mi się strasznie napuszony i zadufany. Taki pępek świata i jak sam o sobie mawiał "czystej krwi biały" - czyżby kompleksy? Po drugie Indianie - nazywani cały czas (może to wina tłumacza?) chytrymi i przebiegłymi, a co ze szlachetnością i innymi przymiotami? Nawet w postaci Unkasa i jego ojca jakoś trudno mi było się ich dopatrzyć.
Dlatego mimo niewątpliwych zalet książki wolę film. Możecie mi zarzucać, że to hollywoodzka tandeta, ale bardziej podobała mi się w zamyśle i wykonaniu od książki Coopera. A scena biegu po skałach z podkładem z "I will find you" Clannadu o wiele bardziej skłaniać będzie moje oczy do upuszczenia odrobiny wilgoci niż najbardziej plastyczne z opisów autora książki.
6/10
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.