Dodany: 02.09.2008 18:07|Autor: dot59
Totalna klapa!
(Uwaga, tekst może zawierać szczegóły ujawniające treść!)
Poza tematyką „Ślad” nie ma nic, praktycznie nic wspólnego z najwcześniejszymi (i najlepszymi) powieściami Cornwell - gdyby nie stali bohaterowie, nikt by nie odgadł, że to nadal ten sam cykl. Ale nawet i oni wydają się mniej dopracowani niż w pierwszych jego częściach. Marino, mruk i oferma, ale przecież dobry policjant, zmienia się tutaj w jakiegoś błaznowatego typa, który pęta się po scenie głównie po to, by złośliwie dogadywać oponentom Kay, a kiedy wreszcie bierze się za śledztwo, z miejsca wdaje się w idiotyczną seks-aferę z głównym świadkiem płci żeńskiej. Również Lucy, dziewczyna o raczej zdecydowanym charakterze i potężnym intelekcie, przez większość czasu zachowuje się tak, jakby celowo prowokowała wyznawców seksistowskich teorii do komentarzy w rodzaju: „wiadomo, baba, i do tego blondynka”.
Intryga jest potwornie rozwlekła, a udział w niej kilku osób (w tym urodziwej i niekoniecznie rozsądnej przyjaciółki Lucy oraz jej sąsiadki-pijaczki) bezzasadnie rozbudowany.
Tożsamość winowajcy poznajemy w jednym z pierwszych rozdziałów [a gdybyśmy się przypadkiem nie orientowali, że to o niego chodzi, ułatwi nam to notka wydawnicza na ostatniej stronie okładki (wyd. Prószyński i S-ka, 2007)], motyw natomiast jest tak enigmatyczny, że równie dobrze można by go w ogóle nie wykładać, wspominając tylko, że osobnik ten ma nie po kolei w głowie.
Nie dowiadujemy się też, dlaczego właściwie człowiek pokroju dr Marcusa otrzymał stanowisko wymagające znaczne wyższych kwalifikacji i doświadczenia. Chyba tylko po to, by mógł demonstracyjnie okazywać swoją przewagę nad Kay, ona zaś mogła doznawać gorzkiej satysfakcji z gatunku „nie chcieliście mnie, to teraz macie!” - gdyż opisy tej interakcji zapełniają systematycznie luki pomiędzy poszczególnymi etapami śledztwa.
Ponadto jest to już druga (po „Śmiertelnym koktajlu”) książka, w której z bliżej nieokreślonej przyczyny (moda?) zachciało się autorce prowadzić narrację w czasie teraźniejszym, co ani nie zwiększa czytelności fabuły, ani nie dodaje jej dynamiki, a tylko dodatkowo podkreśla różnicę między tymi a wcześniejszymi tomami cyklu, na niekorzyść oczywiście.
Gdyby nie sympatia do głównej bohaterki i zainteresowanie pracą techników i patologów sądowych - której opisy są w tej powieści jedynym elementem spójnym, klarownym i ciekawym - chyba nie byłabym w stanie doczytać tego do końca.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.