Dodany: 09.09.2008 08:46|Autor: zolza58

A to ciekawe!!!


Jestem jak Żeromski-On też trzy dni myślał zanim umieścił w Popiołach słynne pierwsze zdanie-Ogary poszły w las.Cokolwiek mam zamiar napisać zawsze dopada mnie przekleństwo pierwszego zdania.Jeszcze w szkole potrafiłam myśleć nad pierwszym zdaniem pół lekcji,potem to już szło migiem i z górki.Ale nie o tym chciałam napisać.W jednej z dyskusji przeczytałam- książka dla mas,w kontekście książka niskich lotów. To stwierdzenie zastanowiło mnie.Właściwie co to znaczy dla mas?Według mnie dla mas znaczy dla wszystkich.Więc jeśli coś jest dla wszystkich to jest mierne?Coś mi się tu nie zgadza.Bo właściwie dla kogo pisze autor? No wiem ,są tacy co piszą dla siebie,ciężko się potem przez coś takiego przebić.Są również tacy co piszą dla określonej grupy czytelników,choćby książki fantazy.Ale choćby Sienkiewicz,wszak znane jest Jego- Ku pokrzepieniu serc! Dla kogo pisał? Czy przypadkiem nie dla wszystkich? Więc Trylogia jest mierna? Dla mnie nigdy w życiu!Więc jak to jest z tą literaturą dla mas? Zawsze mi się wydawało że miarą sukcesu pisarza jest powszechność kupowania Jego utworu, ale czy mam rację? No bo skoro kupują i czytają wszyscy, to książka dla mas, a skoro dla mas to znaczy be?

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1591
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: Siledhel 09.09.2008 09:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem jak Żeromski-On te... | zolza58
Tak, tylko Sienkiewicz swoją Trylogię napisał już dawno temu, a my chyba rozmawiamy o czasach współczesnych. A dziś jest tak - nie oszukujmy się - że aby coś było czytane przez ogromne rzesze ludzi musi, wręcz musi!, być mierne (oczywiście każdy tutaj wstawi sobie przykład odpowiedniej książki o spiskowej teorii dziejów). Rzeczy dobre sukcesu na wielką skalę nie osiągną, bo społeczeństwa zidiociały i wartościowe książki są za trudne w odbiorze.

Z drugiej strony, teraz rolę książek przejęły inne media, a tutaj jest inaczej, gdyż można wymienić wiele świetnych filmów czy seriali które, osiągając masowy sukces, dowodzą tezy, że nie musi być on negatywnym wyznacznikiem jakości dzieła.
Użytkownik: kalais 09.09.2008 09:26 napisał(a):
Odpowiedź na: Tak, tylko Sienkiewicz sw... | Siledhel
W zupełności się zgadzam. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu pisarze starali się być odrobinę mądrzejsi od czytelników, nie schlebiali gustom ogółu i w ten sposób ciągnęli społeczeństwo ku górze. Natomiast teraz trza się wbić w poziom tzw. średniej krajowej, która jest, jaka jest.
Oczywiście nie twierdzę, że w literaturze współczesnej nie ma wielkich nazwisk, ale obawiam się, że tytuły, którymi się obecnie zachwycamy, nie przetrwają próby czasu.
Użytkownik: zwierciadło 09.09.2008 11:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem jak Żeromski-On te... | zolza58
Niezależnie od moich przedmówców, powiem, co ja sądzę o tym.
Wypowiedż Baby jest trafna i błyskotliwa- podzielam ją. Większość autorów książek wcale nie schlebia czytelnikom, a tacy, którzy to robią, to właśnie oni są miernego polotu. Powszechne kupowanie jest wyrazem sukcesu danego utworu lub- tylko wśród koneserów- mody na jakiś styl, rodzaj pisania, tematykę...
Użytkownik: lapis lazuli 09.09.2008 12:20 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem jak Żeromski-On te... | zolza58
Sienkiewicz dla mas? Nieźle. Szczerze mówiąc jakoś za nim nigdy nie przepadałam ale bardzo mi się podobały nowele.Niestety, tylko. Nie podpisuję się również pod zdaniem, że książki dla mas muszą być mierne. Nie chcę się z tym zgodzić bo uważam, że tempo życia zmusza nas czasem do czytania lekkich, pozbawionych większych wartości książek ale to wcale nie oznacza, że idiociejemy.Przeraża mnie nadmierne zachwalanie tych wybrańców, których stać jeszcze na zbyt intelektualne jak dla mas, pozycje literackie. Przeraża mnie to tym bardziej, że większość z nich wybiera między życiem w realu a życiem w wyimaginowanym twórczym świecie. Oczywiście wybierają ten lepszy, zintelektualizowany świat, pyszniąc się nim jak żebrak wyżebraną setką. Lubię mądrych ludzi ale przemądrzalców nie cierpię a szczerze mówiąc, mam wrażenie, że tych ostatnich jest coraz więcej, bo przybywa nam wciąż wykształconych ludzi, rosną możliwości szybkiego zdobywania informacji więc jak to ze sobą pogodzić? Diabeł tkwi w szczegółach a mnie się zdaje, że problem tkwi w indywidualizacji tych rzekomych mas. Dziś ma pretensję, by być zwykłym, szarym człowiekiem, by budzić się z myślą o pracy na tokarce, przy kielni itp. Większość, budząc się, czeka na znak: Sukces jest w twoim zasięgu! Możesz byc kimś! Musisz byc kimś! Musisz coś po sobie zostawić.
E tam! Vanitas vanitatum et omnia vanitas.
Nie będę demonizować problemu poczytnych przez masy pisarzy. Moge ich nie czytać i wtedy mam kłopot z głowy. Cieszę się, że ludzie wciaż czytają książki( te z papieru) ale tylko dlatego, że właśnie takie książki lubię. Kiedys znikną zupełnie zastąpione przez mniej lub bardziej udane rozwiązania ale mnie już nie będzie choćbym nie wiem jak walczyła i chciała, zniknę.
Wraz z tym całym postępem nadejdzie pewno era specjalizacji ludzi,pełnej automatyzacji...itd.
Cieszmy się, że żyjemy w tak jeszcze kolorowym świecie.
Martwmy się o przyszłe pokolenia bez koloru ale w komforcie i z niebagatelną wiedzą.
Dinozaury w końcu wyginą i nowa era zacznie kształtować od nowa zindywidualizowane społeczeństwa.
O rany! Ale się rozkręciłam nie na temat
Znów zagubiony Pomiędzy
Lapis lazuli

Użytkownik: użytkownik usunięty 09.09.2008 14:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Sienkiewicz dla mas? Nieź... | lapis lazuli
No to jak w końcu jest? Wcale nie są mierne tylko "pozbawione większych wartości"? Bo czegoś tu nie rozumiem. Masy nie muszą być "zidiociałe", ale z różnych niezależnych od nich przyczyn skazane są na czytanie książek "pozbawionych większych wartości", ok. To rozumiem, tylko że dla mnie takie właśnie książki są "mierne", a więc w twojej wypowiedzi nie powinno być zaprzeczenia:-)))
A ja uważam, że nie jestem "masową" czytelniczką, choć czytam czasem książki niższych lotów. Sęk w tym, że nie zachwycam się nimi, nie twierdzę, że to dzieła wybitne tylko dlatego, że JA je czytam i MNIE się podobają.
Ludzie, którzy tak się oburzają, gdy jakiegoś autora nazwie się "pisarzem dla mas", albo jakąś książkę "masową" nie są moim zdaniem obiektywni ani odrobinę. Czują się urażeni, że ktoś mógł ich posądzić o czytanie takiej literatury, a tym samym określić ich jako osoby mało wymagające literacko, mało inteligentne(?) czy coś w tym stylu. ["Bo jak to, jak on śmie nazywać Coelho(można wstawić dowolne nazwisko, proszę się ni obrażać, to przypadkiem przyszło mi do głowy) kiepskim pisarzem, przecież ja czytałam jego książki, podobały mi się, to czy to znaczy ze ja jestem mało rozgarnięta? Jak on śmie sugerować mi, że nie znam się na literaturze, snob jeden."] Czytelnik taki może przeżywać tak ciężkie katusze, że najlepszym wyjściem dla niego, zaworem bezpieczeństwa, będzie albo usilne przekonywanie wszystkich wokół ze dany pisarz jest świetny/bardzo utalentowany/ ambitny/ na pewno nie masowy, albo po prostu zaprzeczanie istnieniu literatury dla mniej wymagających czytelników. Nie ma takiej literatury, nie dylematów: czy to co ja czytam leżało na niższej czy wyższej półce? A nie prościej bez wstydu przyznać, że jest się czytelnikiem słabszych literacko książek? Przecież to nie koniec świata. Każdy kiedyś zaczynał od rzeczy prostych. Nie zawsze chodzi o to co czytasz, ale o to co rozumiesz...

A do osób, którym nie w smak istnienie terminu "masowa literatura" mam pytanie: A spotkaliście się z filmem klasy B? Czy może wszystkie filmy są "dla każdego"?

Co do schlebiania gustom czytelniczym,to owszem, istnieje takie zjawisko i to przez duże "S". Aż mi głupio argumentować, bo to oczywistość nad oczywistościami;-))
Użytkownik: lapis lazuli 09.09.2008 15:41 napisał(a):
Odpowiedź na: No to jak w końcu jest? W... | użytkownik usunięty
Miedzy miernotą a książka pozbawioną większych wartości istnieje pewna różnica dlatego nie zauważyłam sprzeczności tak wyraźnej jak ty. Większą wartość- rozumiem jako: bogactwo języka, ponadczasowość tematu itp. Nie każda książka spełnia wszystkie nasze wymagania. Inne one będą dla językoznawcy, inne dla filozofa itd. Masowość rozumiem jako spełnienie oczekiwań większości czyli pewnego przekroju różnych osób. Czy takie podejście można nazwać miernotą? Ja bym tak tego nie określiła. Dlatego zupełnie nie rozumiem i nie widzę nic złego w schlebianiu gustom czytelników.
Jako jednostka zawsze mam wybór. Czy jestem czytelnikiem czy twórca.
To tyle :)))
Odarty ze złudzeń Pomiędzy
Lapis lazuli
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: