Dodany: 08.09.2008 03:30|Autor: Czajka
Oddolna pyszność szpinaku
Jak szpinak wygląda, każdy wie. Jest zielony jak trawa soczysta i wesoły żółtymi mleczami majową porą prześliczną, jeżeli ktoś wkroi do niego jajko. A tylko zielony zielonością przyjemną, jeżeli nie wkroi.
Niestety, dla przeciętnego śmiertelnika szpinak smakuje właśnie tak jak wygląda. Czyli jak trawa. A jak trawa smakuje, każdy mniej więcej wie, albo sobie wyobraża. Otóż trawa smakuje dosyć niedobrze. Żeby zachwycić się szpinakiem w całym jego szpinakowym wyglądzie i smaku, dobrze jest mieć przyjaciela. Jeszcze lepiej mieć przyjaciela znawcę i smakosza.
Jest wtedy nadzieja, że taki przyjaciel zabierze nas do dobrej knajpy, zamówi średni w wysmażeniach Chateaubriand (czyli kotlet) z zielonym pieprzem, do tego całe listki szpinaku na parze, z czosnkiem, plus jeszcze młodziutką marchewkę z wody, kwiatek kalafiora, trzy fasolki szparagowe i jakieś grand wino z Bordeaux. Zamówi, a my popatrzymy w delikatną precyzję kolorów, zatoniemy w bukiecie wina, zachwycimy się wszystkim i wszystko zjemy, a szpinakowy światopogląd sam nam się naprostuje. Tak to sobie wyobrażam.
Wśród listków zielonych i marchewek przyszedł mi na myśl Gombrowicz, bo Gombrowicz jest właśnie tak samo pyszny, jak szpinak z jajkiem. Potrzebowałam pomocy w zachwytach, kupiłam więc wino z Bordeaux i sięgnęłam z półki „Czarny nurt” Markowskiego.
„Opowiem inną przygodę dziwniejszą…
Pot, idzie Fuks, ja za nim, nogawki, obcasy, piach, wleczemy się, wleczemy, ziemia, koleiny, gruda, błyski ze szklistych kamyczków, blask, upał brzęczy, gorąco drgające, czarno od słońca”
Kosmos
Zakręciło mi się w głowie.
Czarnym nurtem, głębokim i rozległym płynie filozofia razem z psychologią, ogromna erudycja i intelekt. Ale przede wszystkim widać w tym nurcie pasję czytania Gombrowicza. I przede wszystkim widać Gombrowicza samego, na tyle oczywiście, na ile w ogóle go może być widać.
Najlepiej jest czytać Gombrowicza będąc profesorem filozofii, psychologii i literaturoznawstwa.
Wtedy jasne będą dla nas wszystkie fantazmaty, obszary wyobrażeniowe, wsobności, alegorie własnej pełni, fenomenologie, rzeczy rzeczywiste, grudki, palce u nogi, ontologie i epifanie.
Ale, jeżeli akurat profesorem się nie jest, czytanie Gombrowicza może być równie przyjemne, bo tak naprawdę, nie rozumienie jest najważniejsze, ale myślenie, a czasem sam zachwyt.
„Bo ja wiem, bo ja wiem, w tym sęk, nie wiem…”
Kosmos
Im bardziej się go czyta tym mniej się mówi, bo wydaje się, że on już wszystko powiedział. I w tym mówieniu jest olśniewający, mętny, wstrząsający, wielki, porywający, tragiczny, dramatyczny, pesymistyczny, śmieszny, ironiczny i poetyczny, bardzo poetyczny.
„Źródła moje biją w ogrodzie, u wrót którego stoi anioł z mieczem ognistym. Nie mogę tam wejść. Nigdy się nie przedostanę. Skazany jestem na wieczyste krążenie wokół miejsca, gdzie święci się moje najprawdziwsze oczarowanie.”
Dziennik
„Boże, wybaw od rzeki z zewnątrz opływającej i gorszej jeszcze rzeki, która środkiem moim pędzi – od wiru wewnętrznego – od rozproszenia mojego na tysiąc momentów! Od mgławicy mojej! Tumanu mego! Od popłochu, którym jestem”
Dziennik
„Kosmos dla mnie jest czarny, przede wszystkim czarny, coś jak czarny rozbełtany nurt pełen wirów, zahamowań, rozlewisk, czarna woda unosząca tysiąc odpadków, a w nią zapatrzony człowiek – zapatrzony w nią i nią porwany – usiłujący odczytać, zrozumieć, powiązać w jakąś całość…”
Dziennik
„zapuściłem wzrok w rozgardiasz liści, gałązek, plam świetlnych, zagęszczeń, rozziewów, parć, skosów, uchyleń, zaokrągleń, diabli wiedzą, w przestrzeń plamiastą, która nacierała i umykała, ucichała, narastała, bo ja wiem co, utrącała, rozwierała... zgubiony i zlany potem czułem ziemię czarną i gołą, od dołu”
Kosmos
„dali mi rower, i wszyscy popędziliśmy szosą na tych rowerach, a szosa spadała ku morzu oślepiająca, do tego pomarańcze, wino, i tak ta zawrotna jazda, pomarańcze, wino, blask, żar, światło, przejrzystość, powietrze, wszystko to uczyniło się twarde jak diament… i Południe objawiło się mojej północnej naturze”
Dziennik
I tak „Czarnym nurcie” Gombrowicz objawił się mojej zwyczajnej naturze i zalśnił jak diament, i nawet wino nie było potrzebne.
- Czyli lubisz już Gombrowicza? – zapytał mój znawca, patrząc spod oka na wyrosły nagle w fotelu stosik z kosmosami i chustkowymi sługami na kuchennych schodach – A szpinak?
- Szpinak objawisz mi jutro.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.