Dodany: 10.09.2008 17:19|Autor: Laila
Lektury różne z ostatniego czasu
1. Będzie jakby od końca, bo od powieści, którą skończyłam przed godziną może. Sigrid Undset: "Olaf syn Auduna". Myślę, że nie muszę specjalnie opisywać treści. Jest to norweska saga rodzinna osadzona w czasach średniowiecza, silnie powiązana z religią i obyczajowością Norwegów. Odsyłam tutaj do recenzji Marie Orsotte, która ukazała się niedawno i która szczególnie zachęciła mnie (i nie tylko mnie) do tej wspaniałej lektury.
Nie mogę się zdecydować, co podobało mi się najbardziej: czy opisy przyrody norweskiej (moje wielkie marzenie: doświadczyć kiedyś Skandynawii, szczególnie Finlandii i Norwegii właśnie), czy konstrukcje psychologiczne postaci. Nieczęsto trafiam w książkach na tak ciekawych, zróżnicowanych, na wskroś ludzkich bohaterów. No i oczywiście jedna z największych w moim mniemaniu zalet: niesamowita emocjonalność, gęstość i intensywność uczuć. I zdarzenia, i bohaterowie wzbudzają mnóstwo emocji, choć najczęściej jest to gniew i żal.
Trudno jest znieść prozę o takim ładunku uczuciowym, i może jedyne, co bym z niej odjęła, to pewien patos, z jakim autorka potraktowała religię. Z jednej strony całe życie głównego bohatera jest nią przesiąknięte, ale z drugiej... niektóre fragmenty zbyt mi się dłużyły, może były zbyt patetyczne, by mogły mnie zachwycić, więc spowodowały opór i chęć odłożenia książki.
Przede mną jeszcze "Krystyna, córka Lavransa", jednak na razie czeka grzecznie na półce - potrzeba mi jest przerwa po to, aby później bardziej ją docenić, pełniej odebrać, bez tak świeżych wrażeń po "Olafie synu Auduna".
2. W międzyczasie, dla odpoczynku, przeczytałam dwie krótkie powieści młodzieżowe. Rzadko to robię, właściwie to już w czasach gimnazjum sięgałam po inną literaturę, choć jej nie rozumiałam. Kiedyś Siesicka była jedną z moich ulubionych autorek i z sentymentu przeczytałam niedawno "Dziewczynę Mistrza Gry". Wątek gier RPG nie jest tu niestety zbyt rozbudowany, a na to jednak trochę liczyłam (nigdy sama nie grałam, jednak sądzę, że opis sesji mógłby być ciekawy). Siesicka domieszała moim zdaniem zbyt dużo niewyjaśnionych zdarzeń, do tego skupiła się przede wszystkim na czymś w rodzaju historii miłosnej. No i niestety podała to wszystko w takim dziwnym stylu. Starsze powieści były pozbawione tych wszystkich dziwnych zabiegów formalnych, jakie zdają się niestety górować na treścią ostatnich powieści Siesickiej. A i ta treść, która gdzieniegdzie nieśmiało się wyłania, wydaje się być jakaś taka nieautentyczna.
Z kolei przypomniałam też sobie "Dotyk motyla" Ewy Przybylskiej. Gdy czytałam tę książkę w gimnazjum, uznałam ją za fascynującą, odmienną od reszty powieści młodzieżowych, trochę prowokacyjną. I rzeczywiście, nadal po kilku latach pewne problemy się w niej nie zdezaktualizowały, problemy trudne i dość bezkompromisowo opisane. Może nie nazwałabym teraz tej powieści fascynującą, nie powiem też, bym odczuła zachwyt. Jednak lepiej zrozumiałam postawę głównej bohaterki (choć nie usprawiedliwiałabym jej postępowania, o nie). Drażnił mnie trochę jej język (choć paradoksalnie żaden inny by nie pasował), drażniły mnie niektóre "przefilozofowane" dialogi. Jednak ocena "4" pozostała.
Na kilku forach spotkałam się z komentarzami nastolatek, które podziwiają główną bohaterkę i chciałyby stać się tak cyniczne jak ona. Nie dziwi mnie to, jednak teraz widzę całą historię z innej perspektywy.
3. Kiedyś ktoś doradził mi Charlesa Bukowskiego jako twórcę podobnego do Jerzego Kosińskiego. Może rzeczywiście daje się dostrzec pewne podobieństwo... Jednak Kosińskiego cenię o wiele, wiele wyżej. Przede wszystkim za język, za opisy, za formę. A Bukowskiego jakoś nie potrafię cenić, a przynajmniej nie po "Szmirze". Może to za mało, by wyrabiać sobie zdanie o autorze (bo przeczytałam tylko "Szmirę" i opowiadanie "Czerwony diabeł"). Jednak to, co poznałam, wydało mi się płaskie, ohydne, odrzucające. Rynsztokowym językiem opisane są perypetie żałosnych, obrzydliwych ludzi, zdarzenia, których nie chcę znać, wolę przymknąć oczy, by nie widzieć, co nie oznacza, że nie zdaję sobie sprawy, że są ludzie, którzy tak żyją.
Widzę w tej książce satyrę na pewną konwencję powieści detektywistycznej czy kryminalnej, jednak jest to podane w tak odrzucający mnie sposób, jak choćby "Grindhouse vol. II: Planet Terror" Rodrigueza. To mniej więcej ten sam poziom. Ani w tym artyzmu, ani pożyteczności...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.