Dodany: 28.03.2009 20:47|Autor: mazalova

mój powrot na b-netkę, PC, Cortazar i inne myśli bez ładu


Zajrzałam ostatnimi czasy na b-netkę, poczytałam forum, przebrnęłam przez kilka recenzji. Oczywiście, można się tego po Was było podziewać: nic się tutaj nie dzieje. Pod recenzjami kontrujecie się bardzo rachitycznie i raczej na potrzeby podtrzymywania znajomości, niż z potrzeby ducha. Na forum najwięcej emocji rozpala najdurniejszy temat, jakie kiedykolwiek wymyślił człowiek: jaką książkę ostatnio przeczytałeś, część 3494 - każdy ma coś na ten temat do napisania, a nikomu nie chce się tych wypoconych postów czytać: forum ciągnie się bezmyślnie jak stara zabawa uskuteczniana w czasie lekcji: dorysuj wagon do pociągu, który ktoś dwie lekcje wcześniej namalował na ławce.
Dziewięćdziesiąt procent nowych czytatek jest o tym, że ktoś sobie chce pomalować paznokcie i że ktoś objadł się czekoladą, dziewięć procent natomiast zawiera w sobie urywki waszej twórczości, po lekturze której człowiek zaczyna żałować, że kiedykolwiek wyrosły mu w ustach dziąsła.
Nagroda Tygodnia i Biblionetka Poleca są tak samo podniecające jak wybory prezesa PZPNu, zazwyczaj wystarczy napisać coś w stylu: "czytając najnowszą książkę Marii Janion, czułam w powietrzu zapach pana Jezusa i wczesnych pierwiosnków, przy czym dekonstrukcja metafizyczna jest tak oszałamiająca, że zapomniałam o całym świecie i dopiero osiem tygodni później ocknęłam się i znalazłam w ustach wystudzoną herbatę".
Jako, że pokolenie dzieci neostrady rośnie i puchnie, pojawia się coraz więcej ujmujących, konkretnych recenzji jak np. "super ksionszka, polecam wszystkim!" oczywiście, takie recenzje też szanujemy.
Jest też oczywiście, grupa stałych bywalców, grupa, która towarzyszy b-netce od bardzo dawna, a mnie od samego początku, tj od trzech lat. Okrzepli, osiwieli, zakochali się w sobie, urządzają sobie wieczorki zapoznawcze z tłustym ciastem i popakowanymi w ciemny papier książkami. Trzeba przyznać, że to oni nadają ton temu serwisowi i trzeba wytknąć, że robią to kierując się zazwyczaj swoim statutem kółka wzajemnej adoracji ("wspaniała recenzja, macieju, pełna smaku i obiadu... a propos, czy już zakisiłeś ogórki na jesień?" "oczywiście, że tak, stanisławie, kiszą się od momentu, gdy wyszedłeś na pociąg"). Bywa i tak.

Jest też mnóstwo ogólno-bnetkowych tendencji, o których zaraz napiszę.

Primo di tutti: Coehlo. Przypominam - a tubylcom: przyznaję - sama nie raz i nie dwa miałam potężną beczkę z tego autora. Uwielbiałam kpić z niego w każdej recenzji i nie przeoczyłam żadnej szansy przy wizycie w publicznej toalecie, żeby napisać na lustrze kredką do oczu okrutne szyderstwa i paskudne plotki na temat P.C.
Natomiast mamy anno domini 2009 i nie będę już nigdy jechać po PC, oto moja publiczna deklaracja. Nie żeby mnie przekonał: nie trawię gościa i wolałabym spędzić cały dzień w nieogrzewanym przedszkolu pełnym pobudzonych Pokemonami pięciolatków niż czytać jego książki (choć dostarczały mi wiele radości i okazji do wyzlośliwiania się, co bardzo lubiłam i lubię.) Nie będę już go krytykowała, ponieważ to stało się zbyt łatwe. Modne. Wykonalne dla byle debila.
Znałam osoby, które zaczytywały się PC, którym niebo wpadało do oczu, kiedy tylko na wystawach księgarń ściskające za duszę okładki - i które nagle, po godzinnej posiadówce przy google albo po poważnej rozmowie ze starszą osobą, zmieniały zdanie i rozpoczynały brutalną krucjatę przeciwko PC. Moja tzw. oswojona blondynka, pusta jak dzwon i równie donośna, pouczyła mnie - jakbym wcześniej nie wiedziała, że lubi Alchemika - że gdy tylko skończyła czytać jedną z książek PC, odniosła ją z niesmakiem do biblioteki, pochyliła się w kierunku p. bibliotekarki i powiedziała: jeżeli wszystkie książki PC są takie same, to nie chcę ich więcej czytać. Gdybym nie miała mózgu, mogłabym sobie pomyśleć, że oto oswojona blondynka przeszła przemianę duchową; ponieważ jednak jestem osobą przenikliwą, bystrą, obdarzoną dobrą pamięcią i jeszcze lepszym SŁUCHEM, wiem, że oswojona blondynka została zrugana przez starszego brata, który wysmiał jej fascynację PC.
Zapytałam podstępnie co jej się w PC nie podobało, odparła: dużo by mówić (po minie zaś wywnioskowałam, że nie chce jej się myśleć nad kłamstwem.) By zatrzeć złe wrażenie, puściła mi historię, która miała mi ewidentnie zaimponować; opowiedziała mi historię o tym, że zdobywa młodych chłopaków wciągając nosem cukier wynoszony w saszetkach z restauracji.
Tak jak kiedyś Coehlo był modny, tak teraz krytykowanie go stało się modne. Jaka to zabawa? Równie ekscytujące byłoby rozpoczynanie gorącej dyskusji o tym, że w Polsce nie ma autostrad. Nie ma, co z tego? Nad czym tutaj krzesła łamać?
I o ile Coehlo-fanów szanuję za ich uczciwość, o tyle Coehlo-neofitów, nagle nawróconych na dobry smak szperaczy google, wyrabiających sobie opinie bez użycia mózgu, natomiast przy użyciu kopiuj/wklej, zupełnie nie trawię. Bezmyślna huzia, czy to na PC, czy na Ich troje, czy na cokolwiek innego, źle świadczy.
Oczywiście, zaraz jakiś podejrzany mędrzec w kapeluszu, wytknie mi, że puszczając pamflety i plwociny na PC trzy lata temu nie byłam pionierem nienawiści do Coehlo i już wtedy wpisywałam się w pewien prąd. Okej, nie byłam super-nowa (aczkolwiek, kiedy w zeszłym roku MM, recenzentka Der Dziennika, opisała PC w artykule 5 książek, które wstyd czytać, ktoś określił, że "nareszcie ktoś w Polsce miał na tyle jaj, żeby to zrobić" - a ja pisałam to, co pisałam ciutkę, ciutkę wcześniej). Ale kiedy teraz widzę negatywne opinie o PC wydawane przez dwunastolatki, które motywuja (kopiuj/wklej kogoś dorosłego) swoje niezadowolenie spowodowane lekturą, argumentem; :"nic odkrywczego, sterta banałuff, 'Zaćmienie' Meyer o wiele lepsze, pozdroffki", mam ochotę wcisnąć im soli do oczu, zakręcić wokół własnej osi i wysłać w długą drogę powrotną do domu, mówiąc: dziecko, w twoim wieku banalne są gumy Hubba-bubba, a nie książki".
Żadne to teraz wyzwanie pisać o PC, mimo, że cały czas wydaje on nowe książki. Who cares?

druga tendencja:
JC, czyli Julio Cortazar.
O tym, że jestem wielką fanką opowiadan Julio Cortazara, Ci, którzy kiedykolwiek mieli ze mną jakąś styczność, wiedzą bardzo dobrze.
Fanką? Dobry Boże, ja niemalże wielbię jego geniusz; wielkie umiejętności literackie, absolutny słuch językowy, wielka wyobraźnia, świetnie nakreślone postacie oraz - co ujmuje mnie najmocniej - niechęć do wszystkiego co jest "jak trzeba".
Przeglądałam ostatnio recenzje Gry w klasy Cortazara na b-netce; (sama nie poczuwam się do odpowiedzialności, żeby jakąkolwiek stworzyć samemu, ponieważ i tak nie napisałabym tego, co napisać bym chciała: dość powiedzieć, że Cortazar jest dla mnie mniejszą wersją boga.) widzę dwie ciekawe frakcje komentatorów:
"Gra w klasy" nie jest dla mnie najlepszą książką JC. Jest dobra, ale JC to dla mnie przede wszystkim los cuentos, opowiadania.
Trudno nie zauważyć, ze Gra w klasy to propozycja największy orgazm wywołująca u przedwcześnie (przepraszam za tę karkołomną strukturę) intelektualnie rozbudzonych panienek, które na sam widok takiego stężenia trudnych słów na akapit, wpadają w ekstazę i pohukiwanie.
Czytam ja ci ich zachwyty o niebanalnej, oszałamiającej budowie książki (ciekawy pomysł, przyznaję, ale jeżeli ktoś czyta książkę, żeby potem ślinić się mówiąc o jej konstrukcji, przypomina mi biologa, któremu mocniej bije serce na widok owczego płucka) i płaczę.
Idealna lektura dla mądralińskich dziewuszek, które jeszcze nie ocknęły się po pierwszym okresie; jest tu coś dla ich intelektu (długie, rozbudowane zdania, dużo nazwisk filozofów, dużo rzeczy, których nie rozumieją) i coś dla ich typowych, czytelniczych potrzeb: miłość, mężczyzna (bo kto nie kochał się w tym cudownym sk...synu Horacio!?), Paryż.

Jest też druga frakcja recenzentów: bardzo ponura, wręcz odrażająca: ludzie, którzy wypisują w swoich opiniach o książce, że to jakiś "przeintelektualizowany bełkot". Mają pretensje do książki, że jej nie zrozumieli.
Ha.
Nie mam do nich nic złego, że uważają książkę, którą ja lubię, za bełkot. Zdarza się. Śmieszy mnie jednak, że w ogóle Cortazara próbowali zrozumieć, tak, jak próbowali zrozumieć np. Dostojewskiego. Obcowanie z prozą Cortazara wymaga zgody na odrzucenie własnych reguł i zaakceptowanie świata, do którego zaprasza nas autor. Świata, który wymaga tego, by zapomnieć o rozumie, o logice, o chęci przeniknięcia wszystkiego, co nas spotyka.
Co z tego, że czasami JC nie da się zrozumieć? Ja też nie zawsze go rozumiem, ale to nie przeszkadza mi się zachwycać. Jeżeli czytając, lubisz stosować takie same zasady jak przy czytaniu gazety gospodarczej, to tutaj się nie nasycisz. Cortazar to według mnie retoryka maligny; krytykowanie go za to, że pisze niezrozumiale czy dziwnie, jest tak zarzucenie komuś, kto opowiada swój sen, że to, co opowiada jest niewiarygodne. Czy wy zawsze musicie być tacy "jak trzeba"?
No i tyle moich impresji na temat książek. Chciałam wpisywać pod recenzjami, ale wyszło tego za dużo, więc zrobiłam czytatkę, bardzo mocno poszatkowaną i dosyć, powiedziałabym: od czapy.



Ktoś przeczytawszy to wszystko, pomyślałby: kobieto, skoro nic ci się tutaj nie podoba, dlaczego nie zabierzesz garnków i nie pójdziesz gotować tej zupy gdzieś indziej?
Już odpowiadam; nie zostawię b-netki, ponieważ b-netka to moja macierz, a macierzy się tak po prostu nie zostawia, choćby obijało się człowiekowi nieraz w głowie: k... mać!
Nie zostawię b-netki, bo gdzie indziej byłabym tak szykanowana, nielubiana, gdzie indziej dałoby się zrobić taką porutę używając do tego tylko słowa "dupa"? Gdzie indziej sabotowano by moje recenzje, wiecznie wrzucając mnie do szuflady?
Gdzie indziej mogłabym dawać ujście mojemu chamstwu, gdzie indziej mogłabym się wyzłośliwiać, poniżać waszych ulubionych autorów, śmiać się z waszych wierszy o śmierci? Który inny serwer byłby dostatecznie obfity, by pomieścić całe moje ego?

A poza tym, przyzwyczaiłam się do tutejszej nawigacji :-P

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7801
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 24
Użytkownik: mazalova 29.03.2009 00:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Jak zwykle bardzo dobra notatka, czuć geniusza!
Użytkownik: Natii 29.03.2009 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Powiedz mi, mazalovo, co poleciłabyś Cortazara na początek? Bo nie znam go wcale, a chodzi za mną już od jakiegoś czasu. ;-)
Użytkownik: mazalova 29.03.2009 13:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Powiedz mi, mazalovo, co ... | Natii
Tak jak pisałam: opowiadania. Wiem, że Cortazar pisał je i wydawał pogrupowane w konkretnych zbiorach pod konkretnymi tytułami, ale w Polsce można je kupić jako tzw. dzieła zebrane. Świetna pozycja MUZY, która najlepsze opowiadania zebrała i wydała w dwóch tomach, pod wiele mówiącym tytułem: Opowiadania, czy też (starsza wersja, jeszcze w serii Galeria) Opowiadania zebrane. Myślę, że to przekrój najpełniej oddający styl - a także możliwości - JC; od groteskowych, fantastycznych opowiadań z tomu Opowieści o kronopiach i famach, przez krótkie, satyrycznie obładowane Opowiadania o Łukaszu, do pięknych opowiadań obyczajowych, magicznych (Bestarium, Nikt, byle kto, Dla wszystkich ten sam ogień).
A jeżeli opowiadań czytać nie lubisz, bo po prostu nie lubisz (za krótkie, za mało możliwości, żeby związać się emocjonalnie z bohaterem etc) to polecam ci książkę - normalną, uczciwą powieść - która może być swojego rodzaju przypisem do Gry w klasy, jakimś wstępem do tej pozycji - chodzi mi mianowicie o Wielkie wygrane. Zacieniona sukcesem Gry w klasy, niemal zupełnie zapomniana, a przecież znakomita książka: świetnie napisana, z genialnie odwzorowanymi bohaterami, wchodzi równie łatwo jak porządnej jakości czytadło - a jednocześnie już zaczyna się krystalizować styl cortazarowski, już, już autor uchyla drzwi, które na oścież otworzy Gra w klasy.
Grę w klasy polecam też. Miałam w wystąpieniu powyżej jakieś tam do niej wąty, ale te pretensje były raczej skierowane w stronę czytelników, ich percepcji, a nie samej książki, która moim zdaniem, jest jedną z najważniejszych (że się posłużę taką nowomową wydawniczą) książek XX wieku.
No i tyle. Ale najpełniejszy obraz - bo najbardziej zróżnicowany, a poza tym, jak twierdziła tłumaczka JC: Cortazar był mistrzem małych form - jeszcze raz napiszę, dadzą Ci Opowiadania.
Użytkownik: lapsus 29.03.2009 11:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Mam wrażenie, że chcesz wypełnić puste miejsce na tym smutnym forum i stać się "biblionetkową" Dodą. Brakuje mi tylko Twojego zdjęcia, wtedy umiałbym powiedzieć Ci, czy masz szanse... (żart - wiem, że głupi i nieśmieszny, ale próbowałem dostosować się do poziomu Twojej wypowiedzi). A serio - gdyby odzielić warstwy żółci i goryczy, którymi doprawiłaś swoją czytatkę, pozostałaby esencja bardzo cennych uwag na temat recepcji literatury.
Użytkownik: mazalova 29.03.2009 13:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wrażenie, że chcesz w... | lapsus
Żółć i gorycz to moje ulubione smaki i kolory, jestem złośliwa, co sama przyznawałam już tysiąc sześćset razy i tako też złośliwie piszę: musisz się z tym pogodzić, albo nie czytać.
Użytkownik: lapsus 29.03.2009 15:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Żółć i gorycz to moje ulu... | mazalova
Godzę się.
Użytkownik: inheracil 29.03.2009 14:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Mazalova, nie wiem czy Ci to nie ubliża, ale twoje czytatki należą do moich ulubionych na biblionetce :P
Użytkownik: mazalova 29.03.2009 14:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Mazalova, nie wiem czy Ci... | inheracil
Inheracil, jakoś zniosę ten cios :)
Użytkownik: Szeba 30.03.2009 01:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
E tam, jakie chamstwo? Ty chyba chamstwa nie widziałaś? Dobrze się wpisujesz w biblioNETkę - przez siebie opisaną, przez siebie wyimaginowaną - przy-nu-dzasz. Coehlo i Coehlo. No i czy trochę też nie przesadzasz? Moda na krytykowanie Coelho? W moim odczuciu była zawsze, jeśli już, tak samo jak i moda na Coelho. Ani M. nie była pierwsza, ani Ty, ani nawet jednymi z pierwszych nie byłyście, bo to się zaczęło jeszcze przy Alchemiku, na samym początku, jak zwykle - satelita na orbicie. Zawsze były i są dwie skrajności. Może skala się zmieniła, proporcje? ale nie aż tak, nie aż pt. moda. Pierwsza to może była prezydentowa, ale w drugą stronę, i może w tym jeden z sęków?

To, co piszesz o Cortazarze i "pseudointelektualnym bełkocie" - niedawno widziałam o tym wątek na innym forum, no dosłownie, jakiś podręcznik jest pt.: jak krytykować Grę w klasy, czy co? Bo cytat żywcem. Nie czytałam, moja przygoda z łacinnikami skończyła się zanim zaczęła, od urazu, ale kupiłam niedawno w antykwariacie dwutomowe opowiadania z WL, z przekory, no a trochę ze względu na Babie lato i Antonioniego. Zobaczę co dalej.

To tak, żeby nie tylko kadzenie było, bo chyba nie o nie Ci chodzi? Szykanowana, nielubiana?? Tak wszyscy delikatnie tu do Ciebie...;)
Użytkownik: mazalova 30.03.2009 08:23 napisał(a):
Odpowiedź na: E tam, jakie chamstwo? Ty... | Szeba
Szeba, wyciągasz wnioski z jednego mojego wpisu i paru komentarzy?

Tak Cię, widać, przynudziłam, że aż wyrąbałaś mi komentarz na pół strony, zamiast zasnąć.
Użytkownik: Szeba 30.03.2009 09:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Szeba, wyciągasz wnioski ... | mazalova
Wyrąbałam, wyrąbałam. I nie mogłam zasnąć. Nie cieszysz się?

A które wnioski? I nie z jednego - wyrąbałam? właśnie dlatego, że teraz przynudziłaś, a wcześniej nie, choćby o Hercie Muller np. Poza tym, jak wyżej - masz małą odmianę, odniosłam wrażenie, że wychodzę Ci naprzeciw;)
Użytkownik: mchpro 30.03.2009 08:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Nazwisko pana, którego nie lubisz (nie ty jedna), piszemy Coelho. Czy przekręcasz je celowo, by jeszcze dobitniej dać wyraz niechęci do niego, czy to jakże modna dysleksja, czy po prostu nie zadałaś sobie trudu sprawdzenia - nie wiem.
Użytkownik: mazalova 30.03.2009 09:40 napisał(a):
Odpowiedź na: Nazwisko pana, którego ni... | mchpro
To pierwsze: zupełnie mi wisi jak powinno się pisać to nazwisko.
Użytkownik: mchpro 30.03.2009 10:08 napisał(a):
Odpowiedź na: To pierwsze: zupełnie mi ... | mazalova
Aha, jesteś po prostu skandalistką, której wiszą różne rzeczy. Rozumiem, ale jakoś nie robi to na mnie wrażenia. Sprawę uważam za zakończoną.
Użytkownik: mazalova 30.03.2009 10:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Aha, jesteś po prostu ska... | mchpro
Żartujesz, po co miałoby to robić jakieś wrażenie? Nie ma w tym wielkiej filozofii przecież.
Użytkownik: hburdon 30.03.2009 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Omatko, ale mi narobiłaś smaku na powrót do opowiadań, a nie mam pod ręką. Powspominam sobie. O tym facecie, którego sweter zamordował... O tym, który codziennie zapadał się głębiej w ziemię... O korku na autostradzie... Geniusz, nie da się ukryć.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 31.03.2009 18:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Nawet geniusze powinni pamiętać o tym, że istnieje coś takiego, jak :

"Regulamin Komentarzy (Forum, Książki i Czytatnik):

Podstawowa zasada
Forum BiblioNETki służy do wymiany poglądów i opinii na tematy dotyczące książek i czytelnictwa. Pamiętaj! Dyskutujemy o książkach i ich autorach, a nie o osobach, które czytają i recenzują książki.(...)".

I jak mi się zdaje, również w czytatniku należałoby obchodzić się bez:

"Obrażania, atakowania, poniżania etc. innych (...).
Używania wyrazów uznawanych powszechnie za wulgarne.
Celowego wywoływania sporów, trollowania, ośmieszania początkujących, deprecjonowania innych na podstawie ocen i wypowiedzi umieszczonych przez nich w BiblioNETce."
Użytkownik: Marie Orsotte 11.05.2009 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Mazalova, napisz coś nowego, proszę :) (BTW nie pisałam w swojej recenzji ani o Marii Janion, ani o herbacie, ani tym bardziej o Chrystusie)
Użytkownik: davila 17.05.2009 17:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Zabawne i fajne. Tyle że krytyka b-netki nie wymaga dużo większego polotu niż obśmianie Coelho lub Cortazara (wybacz, ale dla mnie to ten sam poziom...). Na upartego można w ten sposób śmiać się z wszystkiego. Pamiętam książkę Tołstoja, w której zrywał sobie boki z Szekspira, nazywając jego sztuki "krwawymi bredniami", celnie tego dowodząc przytaczaniem obszernych cytatów. Elias Canetti z kolei nazywał "Anne Kareninę" nudą wszech czasów i też nie był w tej krytyce gołosłowny. A żeby wyśmiać "Wojnę i Pokój" to już naprawdę niewiele geniuszu potrzeba. Nabokov, ten stary pedofil, nie znosił T. Manna, uroczystego osła, jak go nazywał, a jego "Czarodziejską górę" określał nudnym traktatem filozoficznym, obśmiewał zresztą Manna i innych pisarzy niemieckich (włącznie z filistrem Goethem) przy każdej okazji, za wyjątkiem może Kafki. No ale Kafka, z tym swoim K. (czyż to nie idiotyzm? U. Eco wyśmiał to w "notatkach na pudełku od zapałek"), to kpina sama w sobie. Proust? W którymś skeczu Monty Pythoni urządzali telewizyjny turniej na streszczenie "W poszukiwaniu straconego czasu": raz w stroju kąpielowym, raz w wieczorowym. To mówi wszystko o Prouście...
Lem w "Wielkości urojonej i próżni doskonałej" doskonale wykpił Joyce'a, a także cały ten rodzaj skomplikowanej prozy w rodzaju "Ulissesa". Itd, itd.
Zatem wyśmiewanie jest dość łatwe, co nie znaczy że tekst mazalowej mi się nie podobał, fajny jest.:)
Użytkownik: mazalova 01.06.2009 16:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabawne i fajne. Tyle że ... | davila
Of course, jako człowiek leniwy robię tylko rzeczy łatwe i przyjemne, nie trzeba mieć specjalnie sprawnie działającego mózgu, żeby to odkryć.

Ale powiem Ci jedno, komentowanie jest dość łatwe, o wiele łatwiejsze niż napisanie samemu jakiejś notatki, recenzji, czy dodania oceny do książki.
Żeby Cię usprawiedliwić - in dubio pro reo - uznam, że nie napisałaś jeszcze nic własnego, bo chcesz najpierw siedem razy przeczytać słownik języka polskiego, encyklopedię francuską i leksykon literatury XX wieku.
Uściski, pocałunki, kwiaty.
Użytkownik: inheracil 03.06.2009 18:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Zabawne i fajne. Tyle że ... | davila
W sumie świetnie udało Ci się napisać jak rozwija się literatura - poprzez wyśmiewanie poprzedników i konurencji.
Użytkownik: mazalova 04.06.2009 19:00 napisał(a):
Odpowiedź na: W sumie świetnie udało Ci... | inheracil
Mam nadzieję, że słowo "konurencja" jest zamierzonym pomysłem, a nie efektem twojej dysleksji. Bo chyba o konkurencji na b-netce dla mnie to mowy być nie może.
Użytkownik: Kuba Grom 23.06.2009 16:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Zajrzałam ostatnimi czasy... | mazalova
Jakoś przeoczyłem tą twoją czytatkę. Ależ dysleksja* się tu rozwinęła.
Nie we wszystkim się zgadzam, aleczyta mi się miło.
A Cortezara kiedyś spróbuję.

---
* miało być dyskusja
Użytkownik: mazalova 25.06.2009 21:18 napisał(a):
Odpowiedź na: Jakoś przeoczyłem tą twoj... | Kuba Grom
Z czym się nie zgadzasz, jakubku?
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: