Metafizyka przemijania u Szymborskiej
Było, minęło.
Było, więc minęło.
W nieodwracalnej zawsze kolejności,
bo taka jest reguła tej przegranej gry.
Wniosek banalny, nie wart już pisania,
gdyby nie fakt bezsporny,
(...)
że coś naprawdę było,
póki nie minęło,
nawet to,
że dziś jadłeś kluski ze skwarkami.
To jest wiersz zatytuowany "Metafizyka" znajdujący się w najnowszej książce naszej noblistki, Wisławy Szybmorskiej. Widać w nim pesymizm, którym autorka nie pałała jeszcze parę lat temu. Lęk przed śmiercią, jako lęk przed nieistnieniem wprowadza rezygnację, bo nieistnienie jest jednym z największych obaw związanych z umieraniem.
Ateistyczny punk widzenia, wedle którego ze śmiercią mózgu, człowiek znika, preferuje najprawdopodobniej Pani Szymborska. Przez cały tom "Tutaj" przewijają się tematy przemijania, wspominania, umierania. Czyżby noblistka wybierała się już na tamten świat? Podobna jest w tym do czeskiego poety, Jaroslava Seiferta, który w "Praha ve snu" napisał, że jest jeden sen, z którego nie można się obudzić. Nie biorą oni pod uwagę faktu, że śmierć to dopiero początek wieczności.
Czy Szymborska wierzy w Boga - nie wiem. Mam jednak co do tego wątpliwości po naprawdę wiernej (!) lekturze jej ostatnich książek. Życie, jako gra przegrana brzmi w jej ustach dość dziwacznie. Mimo, że kiedyś komuszyca ("Było, minęło"), to jedna z najwybitniejszych poetek polskich, w dodatku noblistka! A więc "przegrana" ze śmiercią.
Z kolei inny poeta, Józef Czechowicz podchodzi do sprawy spokojniej: "Boisz się. / Nie ma się czego bać / nie ma się czego bać, / to tylko księżyc idzie / srebrne chusty prać".
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.