Dodany: 08.04.2009 13:29|Autor: verdiana

Książka: Insekt
Castillon Claire

1 osoba poleca ten tekst.

Sekrety kobiet


Bałam się tej książki. Już po przeczytaniu noty na okładce (wyd. WAB, 2009) bałam się jej. Jestem córką, którą przeraża wizja bycia matką innej kobiety, dziewczyny. „Insekt” wlazł mi za skórę jak igła, jak drzazga, jak niewidoczne kolce wrednego kaktusa. Bałam się słusznie – to znowu książka, która boli.

Castillon w tym niewielkim tomie zgromadziła 17 opowiadań, bardzo krótkich, o relacjach matek i córek. Przerażające są jej wizje międzykobiecego współistnienia. Przerażająca jest świadomość, że matki mogą tak krzywdzić córki, a córki mogą tak krzywdzić matki (dla mnie zawsze bardziej przerażające było to pierwsze). Castillon zdaje się wiedzieć, że największe traumy w życiu dziecka, córki, funduje jej matka; im więcej czasu matka ma dla córki, tym bardziej ją krzywdzi. Im bardziej się dla niej poświęca, im częściej rezygnuje z pracy i własnego życia, tym bardziej ją kaleczy – psychicznie, społecznie...

O takich właśnie matkach jest ta książka. Bo zdecydowanie więcej w niej matek krzywdzących córki niż na odwrót. Co więcej – nie ma tu ani jednego opowiadania, które opowiadałoby o zdrowej więzi, o miłości, o tym, co dobra, normalna matka powinna dawać swojej córce. Nie ma tu ani jednego pozytywnego wzorca; Castillon wie, że „normą” są wzorce niepozytywne, chore, pokaleczone, zniekształcone, powykrzywiane – i o takich opowiada, jakby krzyczała na alarm. Wyciąga jak z rękawa coraz to nowe dewiacje, obnaża matczyną produkcję emocjonalnych kalek, które potem produkują kolejne kaleki.

To świetnie opisany obraz współczesnych relacji między córkami i matkami. Obraz nieprawdopodobnie rzeczywisty, otwierający oczy i zmuszający do patrzenia na ohydną rzeczywistość. Wiele matek i córek się w tych opowieściach odnajdzie. A jeśli przeczytają tę książkę jakieś szczęściary wychowane przez łagodną, niekrzywdzącą matkę, to przynajmniej uświadomią sobie swoje szczęście. Jeśli te opowiadania nie zmienią myślenia kobiet, to naprawdę nie wiem, co mogłoby to myślenie zmienić.

Moja ocena waha się między 5 i 6.

Brakuje mi takiego tomu o ojcach i synach.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4717
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 7
Użytkownik: dansemacabre 09.04.2009 13:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Bałam się tej książki. Ju... | verdiana
Sorry, ale gdyby to był obraz rzeczywisty, większość kobiet powinna odbywać terapie grupowe. To, że ktoś cierpiał bądź cierpi w toksycznej relacji (ogólnie określenie "toksyczna" ostatnio sobie przedefiniowałem, bo relację burzą dwie osoby i jeśli którakolwiek ma pretensje, niech najpierw pokusi się o wgląd w samą siebie), nie znaczy że świat jest toksyczny, a matki i córki ciągle się nienawidzą i ranią. Tutaj zresztą nie o matki i córki chodzi, tylko ogólnie o ekshibicjonizm tej - pożal się Boże - pisarki. Jak wiesz, mnie ta książka znudziła i zniesmaczyła.
Użytkownik: verdiana 09.04.2009 14:09 napisał(a):
Odpowiedź na: Sorry, ale gdyby to był o... | dansemacabre
Czyli zniesmacza Cię rzeczywistość. Mnie też. :) Ale w takiej żyjemy. Nie tylko większość kobiet potrzebuje terapii, większość mężczyzn też. I większość akurat nie tylko grupowej. Pokaż mi jednostkę bez zaburzeń... :(

Ta książka jest pocieszająca o tyle, że Castillon to widzi i nie udaje, że jest inaczej. Przerażające jest to, że większość ludzi zamyka na to oczy. Najbardziej zamykają ci, którzy najbardziej potrzebuję terapii.
Użytkownik: dansemacabre 09.04.2009 15:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Czyli zniesmacza Cię rzec... | verdiana
A ja uważam, że wkręcasz sobie fatalistyczne widzenie świata tak, jak Castillon wkręciła sobie chorą ideę i oddała ją na 19 różnych sposobów. Są jednostki bez zaburzeń. Większość ludzi potrzebuje otwarcia na innych i samych siebie, a nie terapii. To, że ludzie piszą i wydają takie chore książki jak "Insekt", nie znaczy wcale, że tak chory jest świat. Jest trudny, czasami koszmarnie trudny, ale nie chory. Chore jest to, że często kręcimy się wokół problemów, zamiast naprawdę zrozumieć ich istotę. A Castillon nic tylko kręci się wokół nienawiści i złości, jara się tym, pęka z dumy przy wypuszczaniu z siebie kolejnego nadętego opowiadania... i myśli, że złapie na ten haczyk czytelnika. Mnie nie złapała. Ale Ciebie chyba tak :-)
Użytkownik: verdiana 09.04.2009 16:49 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja uważam, że wkręcasz ... | dansemacabre
Oj, Jarku, otwórz oczy i rozejrzyj się. Wystarczy być realistą! Ta "nadętość" dotyczy większości kobiet. Dałeś się złapać na idealistyczną wizję świata nierealistycznych optymistów. :( Pogadaj z ludźmi, ale tak naprawdę, od serca. Idź do szpitala, spędź tam dzień, chociaż dzień. I nie do psychiatrycznego, nie trzeba aż tak drastycznie. :-) Niech inni pacjenci otworzą przed Tobą serce. W ogóle ludzie, których spotykasz... Zobaczysz to, co wiadomo od wielu lat, co Castillon już widziała, bo to niestety nie wymyślona proza, tylko rzeczywistość. Musiała widzieć, bo rzeczywistości nie da się wymyślić. Ona jest nieskończenie bardziej pozapętlana, niż mógłby być scenariusz filmu, ale ludzie nie chcą wierzyć w rzeczywistość. Mówią tak jak Ty. Podobnie z "Samotnością w sieci", chociaż to zupełnie inna klasa literatury. Wiśniewskiemu zarzuca się, że opisał nieprawdę, że tyle nieszczęść nie może spotkać jednej osoby, że przesadził. To oczywista bzdura. Rzeczywistość nikogo nie pyta, czy już miał dużo nieszczęść w życiu, tylko dokopuje bez pytania. "Przesadzanie" jest normą. Nie wiem, może trzeba doświadczyć, żeby to wiedzieć, może nie wystarcza widzieć w tym bagnie innych. W każdym razie wiem na pewno, że Castillon była bardzo łagodna i opisywała naprawdę niewielkie aberracje. Nie odważyła się dorównać rzeczywistości, może właśnie dlatego, że nikt by jej wtedy nie uwierzył. Poza tymi, którzy taką rzeczywistość widzieli. I poza tymi, których już nic nie zdziwi.

U Castillon podoba mi się właśnie to, że się "nie jara", tylko opisuje obiektywnie to, co widać gołym okiem. I nie bawi się w analizowanie tego, co widzi. Głębiej ma sobie sam popatrzeć czytelnik. Nie wszyscy mają odwagę, co jest typowe w przypadku książek "onanizujących duszę". Bardzo podobnie wygląda to u Axelsson (ale "Insekt" uważam za lepszy od ostatniej książki Axelsson).
Użytkownik: dansemacabre 09.04.2009 19:33 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, Jarku, otwórz oczy i ... | verdiana
Mam wrażenie, że jakoś nie możesz przyjąć mojego komentarza, tylko odbijasz piłeczkę. Właśnie niedawno otworzyłem oczy i zrozumiałem, że wiele zła tego świata dzieje się w nas samych i w tym, że nie potrafimy... przestać być źli. Na siebie, na ludzi, na świat. Nie jestem nierealistycznym optymistą, ale pragmatycznym pesymistą. A dodatkowo rozumiem, że łatwiej w świecie i ludziach widzieć zło niż dobro.
Zobacz, że często czytam książki, w których autorzy drążą te mroczne strony duszy i emocji. Widzę, kiedy jest to prawdziwe i kiedy naprawdę boli. Castillon w moim odczuciu to pozerka. Nie przekonała mnie. Ale widzę, że nie przekonam także Ciebie do tego, że bliska Ci jest taka tematyka, bo sama pewnie doświadczyłaś mniej lub bardziej przejmujących traum i łatwiej w nich tkwić niż zobaczyć, że one mogą jednak coś dać. Coś dobrego. Inne widzenie świata. Bo świat to nie tylko okrucieństwo, smutek, łzy i rozczarowania. Tyle tylko, że łatwiej się na nich skupiać.
Użytkownik: verdiana 09.04.2009 19:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam wrażenie, że jakoś ni... | dansemacabre
No, dobrze, mogę się zmusić do zaakceptowania tego, że czegoś nie chcesz zobaczyć. :-) Bo że wiele zła jest w nas, to też niestety prawda. Nie wierzę, że rodzimy się tabula rasa, czyści i dobrzy. :( Nie jestem pesymistką, więc z kolei nie popadam w fatalizm i nie uważam, że nie mamy na to wpływu. Mamy dość duży. Tym bardziej przerażające jest zło na świecie. Tak globalnie już. Ale jako hedonistka wolę - nie zamykając oczu na wszystko, co złe - czerpać z tego, co (dla mnie) dobre. I ciągle jeszcze coś takiego znajduję. :-)

Jarku, sama najlepiej wiem, co mi dają moje traumy, naprawdę. :-) Powinieneś też był powiedzieć: byłe traumy. Ale fakt, że je przepracowałam wielkim wysiłkiem, nie oznacza, że ich nie było i że inni ich nie doświadczają. A najgorsze jest właśnie to, że większość ludzi ich przerabiać nie chce. I żeby to dotyczyło wyłącznie ich, to nie byłoby takie straszne. Ale oni te traumy przekazują kolejnym pokoleniom, swoim dzieciom. A tylko niektóre dzieci stać na to, żeby - jak np. bohater "Silniejszy od nienawiści", Tim - przestać powielać te traumy.

Nie zgadzam się, że łatwiej jest skupić się na cierpieniu. Łatwiej jest właśnie od niego uciec i udawać, że go nie ma, zamiast się za nie zabrać i je zwalczać. Łatwiej odwrócić wzrok i nie patrzeć. Castillon zmusza do patrzenia, a to patrzenie boli.
Użytkownik: Kaya7 23.10.2013 18:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Bałam się tej książki. Ju... | verdiana
Ja również jestem pod ogromnym wrażeniem tej książki. Sięgnęłam po nią dzisiaj i przeczytałam jednym tchem. Każde z opowiadań porusza ten sam temat - trudne relacje między matką a córką, jednak każde z nich dotyka tego problemu z innej strony, autorka ukazuje przeróżne aspekty rzeczywistości. Zaskakuje, szokuje, przeraża. Myślę, że każda z opowiedzianych historii warta jest osobnego przedyskutowania i przemyślenia. I czekam z niecierpliwością, aż na polskim rynku pojawią się kolejne książki Castillon, bo, niestety, z tego co widzę, tłumaczom się nie spieszy.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: