Dodany: 21.11.2007 09:42|Autor: bazyl3
Dominice mówię nie
"Ślimaki z ogródka" to druga część cyklu "Przyjaciele", zapoczątkowanego przez Martę Maderę książką o takim właśnie tytule. I niestety, jak to z kontynuacjami bywa, uważam ją za gorszą od poprzedniczki. Choć może nie do końca tak...
"Ślimaki..." to powrót do świata i osób znanych z "Przyjaciół". Znów wędrujemy pod "Smutnego Banasia", znów pijemy piwko z ekipą, znów śledzimy "pierepały" Marty, Miecia, Magdy... no wszystkich po prostu. Aha, no i Dominiki. Bo autorka, nie wiedzieć czemu, wprowadza drugiego narratora. Młodą, zagubioną duszyczkę po przejściach, z nieślubnym dzieckiem, mieszkającą kątem u rodziców, jednym słowem - Dominikę właśnie.
Od razu mówię - gdyby wywalić precz pamiętniczek Dominiki, w którym buczy jak rozpieszczona nastolatka, że nikt jej nie kocha i jaka jest biedna, w którym opisuje kolejne łóżkowe podboje i akcje w stylu "osiołkowi w żłoby dano", "Ślimaki..." byłyby godną kontynuacją "Przyjaciół". A tak? Przyznam szczerze, że zastanawiałem się, czy by "dominikowych" fragmentów nie odpuścić, ale doszedłem do wniosku, że taki zabieg mógłby porwać nić fabularną.
Natomiast część Marty jak zwykle świetna. Trafiająca do mnie, chłopa, przemyśleniami, celnością spostrzeżeń i jakimś takim pokrewieństwem w widzeniu świata (choć oczywiście nie do końca). Podoba mi się to "życiopisanie", ironia (także auto-) i dystans do siebie i otaczającego świata. Można uznać, że to tylko zbiór knajpianych i rodzinnych dykteryjek. Można. Ale ja uważam, że to coś więcej i dlatego lubię książki pani Marty czytać.
PS. Jedyne, co dobrego mogę o podwójnej narracji w "Ślimakach..." powiedzieć, to to, że udało się autorce wykreować styl opowieści całkiem odmienny od własnego. Rzeczywiście miałem wrażenie, że fragmenty Dominiki pisała druga osoba.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.