Dodany: 10.01.2010 19:44|Autor: moremore
Między sercem a obowiązkiem
Nie słyszałam wcześniej o książce Adiny Blady-Szwajgier. Stała jednak na półce w księgarni Świata Książki i wołała do mnie wstrząsającą fotografią dziecka z okładki. Dziecko ma wielkie, zapadnięte oczy i całkiem łysą głowę, w skulonych dłoniach trzyma z nabożeństwem kromkę chleba i nie patrzy w obiektyw. Ma na twarzy bardzo poważny, dorosły wyraz smutku albo zamyślenia. Fotografia pochodzi ze zbiorów Żydowskiego Instytutu Historycznego. W książce autorka umieszcza też kilka fotografii osobistych, najbliższych znajomych, matki, własne, żadne z nich nie jest tak wstrząsające jak to z okładki. To trochę jak przygotowanie na treść...
Adina Blady-Szwajgier miała swoje wewnętrzne powody, żeby czekać z relacją pisemną tyle lat. Uważała, że to, co się stało nie nadaje się ani do czytania, ani do opisywania. W głębi serca miała też nadzieję, że nie wracając do przeszłości, sama zapomni. To ludzkie, naturalne. I naturalnie niemożliwe do spełnienia. Nie udało się wyrzucić z pamięci ani faktów, ani zdarzeń, ani ludzi i ich dramatów. Autorka zaczyna swoją relację ze szpitalnego łóżka, przestraszona perspektywą utraty szansy, musi się teraz spieszyć, musi wygrać wyścig z czasem. Chce dać świadectwo temu, czego sama nie odnalazła w literaturze powojennej poświęconej gettu warszawskiemu.
Ponieważ to relacja pamiętnikarska, nie będę ujawniała zbyt wielu szczegółów biograficznych, to mijałoby się z celem. Chcę tylko powiedzieć, że jest to wypowiedź poruszająca i ważna, bardzo piękna mimo swojej szorstkości stylistycznej. Autorka opowiada tak, jak układają się w jej pamięci wspomnienia, czasem zaczyna wątek i oddaje się dygresji, kilka razy zapowiada powrót do jakiejś zaczętej historii i o tym zapomina, nadużywa tych zapowiedzi, czasem każe czytelnikowi domyślać się faktów albo wymaga od niego cierpliwości - to wszystko nie ma żadnego znaczenia! Przeczytałam książkę jednym tchem, nie mogłam się od niej oderwać. To, że pisana jest w tak prosty, bezpretensjonalny sposób, czyni ją tylko bardziej poruszającą, mamy wrażenie, że słuchamy relacji mówionej. Czasem czujemy się tak, jakbyśmy z autorką siedzieli w kawiarni z ukrytymi pod serwetką adresami i zdjęciami osób, którym ma załatwić "lewe" dokumenty, śmiejemy się z nią, gdy relacjonuje iście filmowy powrót z przyjaciółką w burzliwą noc do Międzylesia, zamieramy ze strachu, gdy ukrywa się w skrytce za szafą podczas likwidacji szpitala. Choć tak naprawdę, mimo mówienia z osobistej perspektywy, więcej jest w opowiadaniu autorki losów cudzych, nie własnych. Historie o ludziach, którym udało się pomóc i o tych, którzy pomagali, o codziennym skromnym bohaterstwie, zaufaniu, wsparciu i poświęceniu, o odwadze, o przyjaciołach, z którymi uprawiała walkę podziemną i ratowała ludzkie istnienia, o pojawiającym się braku nadziei i depresji, o tych, którzy zginęli w obozach, podczas selekcji, w powstaniu, którym nie była w stanie pomóc jako człowiek i jako lekarz, wreszcie o tych, których zgubił przypadek, zły los, nieuwaga, donos i zdrada, o szmalcownikach i konfidentach, o odrażającej żądzy zysku i braku miłosierdzia. Mówi o dzieciach, o głodujących i umierających w szpitalu, na ulicach, w schronach, o żebrzących i przedwcześnie postarzałych małych pacjentach, o osieroconych, przekazywanych z rąk do rąk, o ich ratowaniu i patrzeniu bezradnym na ich udrękę.
To wszystko opowiada Adina Blady-Szwajger w sposób trzeźwy, bez egzaltacji i epatowania cierpieniem ofiar i bohaterstwem walczących. To relacja, która broni się sama, ważna, mądra, pełna poruszających szczegółów. Autorka jest skromnym przekazicielem wspomnień, usuwa się w cień, nie o sobie chce opowiadać, chce oddać miejsce tym, którzy po wyjściu z getta nadal walczyli, uparcie starali się przetrwać i pomóc innym. Ta walka była podwójnie trudna, ze względu na strach własny, bo często z fałszywymi dokumentami trzeba było przemykać się po ulicach miasta w obawie, że znajdzie się ktoś, kto rozpozna, wskaże, ujawni, ale też ze względu na poczucie wielkiej odpowiedzialności za tych, którzy z powodu wyglądu, braku papierów, pieniędzy, choroby ukrywali się bez możliwości działania i czekali na pomoc. W poczuciu takiej odpowiedzialności minęła autorce cała wojna; wyjście z getta, działalność podziemna, powstanie, zaraz po wojnie udział w organizacji pomocowej, która ratowała żydowskie dzieci, a następnie - przez kolejnych czterdzieści lat praca lekarza pediatry. Ta odpowiedzialność, poświęcenie były dewizą życiową autorki i podczas wojny postawiły ją parokrotnie wobec wyjątkowo trudnej konieczności wyboru. Konsekwencje tamtych decyzji, dziś w naszej ocenie słusznych i jedynie możliwych - pozostały cierniem we wspomnieniach autorki i wywołują wątpliwości do dziś. O prawo do nich pyta pani Adina w zakończeniu swojej relacji. Pyta samą siebie, nieustannie, mimo upływu lat. Pyta w sposób ludzki, pełen wewnętrznego dramatu. I my ten dramat i ból rozumiemy.
Bardzo dziękuję pani Adinie Blady-Szwajger za te wspomnienia.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.