Dodany: 21.04.2010 00:54|Autor: palik
Porno dla informatyka i futurologa
Kim jest Charles Stross? Żaden alarm nie zapalił się w mojej głowie, kiedy trafiłem na jego książkę na stronie Empiku. Kierując się intuicją wpisałem ją na listę prezentów, jakie chciałbym dostać, a już tydzień później pod choinką znalazłem właśnie "Accelerando" .
Po pierwszych 50 stronach już wiedziałem, że będzie to mocny kop w dupę albo raczej głowę. Autor łączy wartką opowieść o losach rodziny (trzy pokolenia żyjące w XXI wieku) z dość daleko idącą wizją rozwoju ekonomii, informatyki, ludzkiej wiedzy i interfejsów człowiek-maszyna. W swojej wizji rozwoju możliwości połączenia ludzi z maszynami i sztuczną inteligencją idzie o wiele dalej niż większość pisarzy, przynajmniej tych, których czytałem do tej pory.
Zaczynamy od początku XXI wieku. Manfred, główny bohater, to dziecko nowych technologii - będący stale online, potrafiący sterować swoją teleobecnością za pomocą myśli. Rozmawiając z potencjalnym zleceniodawcą jednocześnie rozkazuje wirtualnym agentom wyszukanie jego danych, pisze bloga, wysyła propozycje do urzędu patentowego, obserwuje otoczenie za pośrednictwem satelity, chatuje z żoną, sprawdza stan konta, a całość jego doznań sensorycznych ląduje na serwerach przechowujących każdy szczegół z jego życia w formie ogromnej bazy wiedzy. Wszystko to robi z pomocą interaktywnych gogli, których nawet chwilowa utrata powoduje szok - bez tych wszystkich wspomagaczy Manfred jest (umysłowo) jak dziecko we mgle.
W jego czasach powstają pierwsze sztuczne inteligencje, odbywają się próby wirtualizacji umysłu (transferu do wirtualnej przestrzeni działającej w komputerze), tworzone są pierwsze inteligentne instrumenty finansowe, działające jak naczynia połączone wirtualne korporacje, pierwsze rekonstrukcje osobowości nieżyjących ludzi na podstawie danych pozostawionych przez nich za życia w różnych systemach, nośnikach, wspomnieniach. Manfred jest świadkiem i jednocześnie jednym z ewangelizatorów nadchodzącej osobliwości (za Wikipedią - prognozowany punkt w przyszłym rozwoju cywilizacji, w którym postęp techniczny przyspiesza poza możliwość zrozumienia dzisiejszego człowieka).
Jego córka, Amber, dorasta już w latach, gdy zamiast połączonych z siecią gogli ludzie mają wszczepione interfejsy do komunikacji z maszynami. Transfery umysłu do chmury obliczeniowej to codzienność, tak samo jak wirtualne światy kreowane na życzenie, zachowywanie kopii zapasowych własnego umysłu na wypadek śmierci czy rozwidlanie i scalanie wersji samego siebie, na przykład po to, aby jedna poleciała w kosmos, a druga wychowywała dzieci. Amber korzysta z tych opcji zupełnie naturalnie, tak jak teraz kopiujemy pliki na komputerze czy konfigurujemy tapetę w Windowsie - ona zmienia model fizyki świata, w którym się właśnie zwirtualizowała, albo spowalnia czas, żeby skonsultować się z załogą, co dalej zrobić z nieproszonymi gośćmi - obcymi istotami, które trafiły na ich statek.
Dalsze losy rodziny toczą się w jeszcze ciekawszych czasach. Powstaje Ekonomia 2.0. W miarę wzrastania mocy obliczeniowej i szybkości podejmowania decyzji sztucznych inteligencji okazuje się, że ludzie nie są w nowej gospodarce zasobami potrzebni. Przeszkadzają w optymalizacji produkcji, wymianie handlowej, spowalniają wzrost gospodarczy - krótko mówiąc, nie nadążają za własnym tworem, który miał zapewnić im dobrobyt. Aby uczestniczyć w nowej ekonomii i społeczeństwie na niej opartym, należy poddać się zabiegowi zwirtualizowania i usunięcia pewnych ludzkich odruchów, przeszkadzających w pełnej integracji z systemem. Ziemia coraz bardziej przeszkadza w zwiększeniu parametru MIPS na kilogram materii w układzie słonecznym. Parametru, który można poprawić zamieniając układ słoneczny w jedną wielką chmurę komputronium - materii dostarczającej moc obliczeniową i kontenera na dane dla istot, które coraz mniej przypominają ludzkie, a coraz bardziej (przynajmniej w swoich wirtualnych światach) boskie.
Jak widać, wizja Charlesa Strossa nie napawa nadzieją - stoi raczej po stronie piewców rychłego nadejścia osobliwości, bynajmniej nie jako czegoś, co poprawi nasz byt.
Książkę czytałem z wypiekami na twarzy, ostatnie 100 stron wręcz z postanowieniem, że nie odłożę jej, póki nie skończę. Ponieważ nie należę do szybko czytających, skończyłem o 3 nad ranem i do pracy poszedłem lekko otumaniony, niewyspaniem i zakończeniem książki - ale nie żałuję.
Nie polecam jednak tej książki każdemu. Może być niezrozumiała w wielu miejscach dla osób niesiedzących po uszy w komputerach, nieznających podstawowych pojęć typu konto roota, atak DoS, licencja GNU/GPL, Windows NT czy maszyna wirtualna.
Być może autor trochę przesadził z użyciem fachowych pojęć, ale, z drugiej strony, każdy informatyk będzie zachwycony - to jakby ktoś wydał powieść porno z kodem java zamiast cycków.
Dla mnie bomba.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.