Zanim sięgnęłam po „Dzikich detektywów” mój wynik spotkań z Bolano wynosił 1:1, czyli jedna książka mi się podobała, druga nie. Gdyby mnie jednak gnębiły wątpliwości, to fakt, że przekładu dokonał pan Tomasz Pindel pozbawiłby mnie ich zupełnie, bo za nim, wiem, że mogę iść jak w dym. I to się sprawdziło.
To bardzo dobrze napisana książka z cyklu Nie-dla-mnie.
Meksyk, Chilijczycy, którzy umknęli przed Pinochetem – ach, same desery. Niestety, śmiertelnie nudny bohater i bebechorealiści oraz ich absurdalne rozmowy i koncepcje np. podział poezji na poezję pedziów i ciot; rozpacz z powodu przewagi tej drugiej nad pierwszą (A może odwrotnie? Właściwie co za różnica?), zupełnie mnie nie bawili. Poziom absurdu przekroczył poziom mojej jego przyswajalności.
Ponadto potwornie zmęczyło mnie „nicnierobienie” głównego bohatera – Juana Garcíi Madery. Szlifowałam z nim bruki, przesiadywałam w kawiarni żłopiąc rum (a może to był gin?), pisząc naprzemiennie dziennik i wiersze – dla niego przeskakiwanie z jednego gatunku na drugi nie stanowiło żadnego problemu; snułam z nim puste rozmowy z bebechorealistami, szłam na „chatę” i w przerwach między pogaduszkami, pisaniem i myśleniem co robić, ,„bzykałam” się z całą gamą bardziej lub mniej znanych panienek. I, w przeciwieństwie do zamiarów autora, wcale mnie okoliczności tych jego „bzykanek” nie śmieszyły. Sorry, Bolano, ale nie umiem się postawić na miejscu nastolatka zdobywającego pierwsze seksualne doświadczenia. Nie TEGO nastolatka!
Doczytałam do 101 strony dziennika młodego człowieka
1 grudnia
Nie poszedłem do domu Fontów. Cały dzień bzykałem się z Rosario.
2 grudnia
Spotkałem Jacinto Requenę spacerującego po Bucarelli.
Poszliśmy do Jankesa kupić sobie po kawałku pizzy. Jedząc powiedział mi, że Arturo zrobił pierwszą czystkę wśród bebechorealistów. […]
[s. 100]
3 grudnia
Muszę przyznać, że w łóżku lepiej mi jest z Rosario niż z Marią.
[s.101]
i poddałam się.
= = =
Dzicy detektywi (
Bolaño Roberto)
= = =
DRUGIE PODEJŚCIE - udane!
Co prawda odpuściłam sobie pierwsze 50 stron, i nadal mi było z nastolatkiem ciężko, ale dalej jakoś samo poszło. W sumie bezboleśnie. Wciągnęły mnie losy bohaterów i moje własne śledztwo dotyczące poglądów autora na literaturę (albo może raczej poezję, bo na tej się właściwie wszystko skupia). Wniosków właściwie brak, chyba żeby przyjąć słowa jednej z postaci, że nieistotne czy to estrydentyzm czy bebechorealizm, ważne że dążą do tego samego - do nowoczesności. No i ciekawam, czy Bolano czytał "Fale" Virginii Woolf.
Ocena - jeszcze nie wiem. Mimo wszystko zawrotu głowy książka we mnie nie wywołała, chociaż okazała się bardziej carmaniolowata niż na początku.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.