Dodany: 05.01.2011 15:35|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

3 osoby polecają ten tekst.

"Tajemnica markiza de Valfierno" [suplement]


1 Rosario. Posłużyłem się skrótem myślowym, co mogło się przełożyć na błąd językowy. Rosario nie leży bezpośrednio nad La Plata (La Platą?). Znajduje się nad Paraną, która to rzeka wpada do La Plata (La Platy?). La Plata jest z kolei zlewiskiem Parany i Urugwaju (rzeki).

Niby wiedziałem to przed pisaniem recenzji, niby pamiętałem by dokładnie sprawdzić, ale jakoś tak wyszło... I nie tłumaczy mnie świadomość, iż sam Caparros w swej książce traktuje Rosario jako swoiste "przedłużenie" Buenos Aires (no i Montevideo, rywalizacja tych dwóch najbardziej "europejskich" stolic Ameryki Płd., choćby piłkarska, ma długą tradycję), a i migrację sumuje zbiorczo określeniem "nad La Platę".

2 Przypuszczam, że mój entuzjazm jest nadmierny. Tak daleko odjechałem, iż dziś - 5 stycznia - trudno mi sobie wyobrazić, że przeczytam lepszą książkę w nowym roku. W końcu to tylko 360 dni jeszcze. Strzał tym bardziej niespodziewany, że o istnieniu "Tajemnicy" dowiedziałem się jakiś tydzień temu. Pisarz mógł mi mignąć wcześniej, ale nie mam pojęcia gdzie. Mogło chodzić o jakiegoś innego Caparrosa.

3 To nie jest rzecz napisana długaśnymi akapitami, stałym rytmem, zwarta. Raczej przeplatanka. Od spraw niezmiernie ważnych, przez średnio pozornie istotne, po całkowite wydawałoby się pierdołki. Dotyczy to także stylu, zwłaszcza że jest kilka cytatów i pewnie jeszcze więcej zapożyczeń. I nigdy nie wiadomo co jest prawdziwym sądem, a co zgrywą. I dla mnie ta niepewność jest prawdziwą rewelacją. To wszystko mogło się wydarzyć. I pewnie się wydarzyło. I nikt o tym nie pamięta.

Prawdziwa kopalnia cytatów. Do odnotowania na boku. I wydania w osobnym tomie. Nawet to zacząłem czynić, ale pewnie znowu dałbym się oszukać.

4 Problem z polskim wydaniem* nie dotyczy tylko tytułu. Książka ma taką okładkę jaką ma, a wyjątkowo "nieprawdziwy" jest dopisek: "Czy w Luwrze znajduje się prawdziwa Gioconda?". Świat Książki robi w zasadzie wszystko by postawić "Tajemnicę" na jednej półce z modnym dziś spiskowym thrillerem historycznym. Tyle, że to absolutnie nie jest powieść z tej półki.

* Nie ma co się dziwić. Cały czas siedziało mi w tyle głowy pytanie: Jakim cudem to się w Polsce ukazało? Dopisku o dotacji, programie takim i siakim, nie dostrzegłem. Ok, koncern mógł kupić prawa na więcej krajów, to i zaryzykował. Papier jest ponoć najtańszy w tym biznesie, tłumacz niewiele droższy. Nie wiem, nie znam się, tak słyszałem.

Nie wiem dla kogo to książka jest. Poza takim, pochlebię sobie, latynoskim literackim psychopatą jak ja.

5 Może to powieść o istocie "argentyńskości"? Tylko której, tej prawdziwej, której pewnie nigdy nie poznam? Czy świetnie przyswajalnej "argentyńskości" literackiej? Borges czy inny Cortazar lub Sabato, nawet jak piszą o z każdym rokiem bardziej paskudnej rzeczywistości, to czynią to w taki sposób, że zamieniają ją w mit. Intelektualnie smakowity mit. Takim, którym się zachwycamy, i zapominamy o całym brudzie pod nim skrytym.

Ba, nawet filmy argentyńskie, które od pewnego czasu można zobaczyć trochę gęściej, odbieram w podobny sposób. Mogą się mordować, palić, gwałcić, rabować, a mi trudno wymazać z pamięci bagaż lektur.

6 Caparros bierze ten mit (literacki czy prawdziwy? ech.....), a w zasadzie szereg mitów, i wyolbrzymia go (je) do takich rozmiarów, że pęka(ją) jak bańka mydlana. I objawiają się prapoczątki rzeczonej "argentyńskości". W ładowni jakiegoś rozpadającego się statku, a przepraszam, w kolejnej krwawej potyczce o krowy. Przepraszam, wojnie o wolność.

I tylko trochę szkoda, że porządnych murzyńskich służących od pokoleń w rodzinie, zastępują jakieś włoskie wywłoki.

7 No dobra, piszę o sprawach na których się nie znam.

8 I muszę przyznać, że sama kradzież "Mona Lisy" jest fascynująca. Jeszcze bardziej niesamowita jest panująca w tym czasie atmosfera "okrutnej niewinności", która tak dobrze sprawdzała się np. w koloniach, że w 1914 postanowiono ją przetestować i w domu. Ze skutkiem wiadomym.

Ale teraz to już zdecydowanie przesadzam.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3912
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 15
Użytkownik: carmaniola 06.01.2011 10:11 napisał(a):
Odpowiedź na: 1 Rosario. Posłużyłem się... | adas
Tym razem to już przesadziłeś! No jak tak można?! Dałam się złapać już przy recenzji, upchnęłam książkę w schowku, dopychając piętą, żeby dał się zamknąć, a Ty jeszcze czytatkę popełniasz taką, że muszę się rzucić do poszukiwań natychmiastowych?! Ale ja mam PLAN! I w tym planie żadnego Argentyńczyka nie było, nie ma, nie... !
Użytkownik: adas 06.01.2011 20:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym razem to już przesadz... | carmaniola
Bo schowki to niezbyt trafna koncepcja jest. Znaczy się, koncepcja genialna, ale u mnie sprawdza się średnio, i dlatego też schowek mam ukryty. Bo jak jeszcze dopisek w rodzaju "turecki kryminał gejowski (sic!) ponoć dobre" jest w miarę zrozumiały (Zabójstwo Buziaczka (Somer Mehmet Murat)) to już wpis w rodzaju "pindel, arg. kobieta, bs zobaczyć u nas fant?:" i mnie zmusza czasem do pogłówkowania. I mimo że podzieliłem sobie schowek według gatunku (ha, cwany jestem bo w wypożyczonych mam kryminały!), czasu wydania, dostępności, to rośnie on niemożebnie. I teraz stosuję system mieszany:

a) schowek (od pewnego czasu raczej zawsze z opisem)
b) dokumenty tekstowe
c) wydruki
d) linki do blogów, wydawnictw, artykułów
e) okładki książek, które mam na półce
f) rezerwacje i schowek w katalogu elektronicznym Biblioteki Śląskiej

a i tak w pewnym momencie okazuje się, że nie mam co czytać!

(będzie jeszcze wpis merytoryczny, ta część mi się rozrosła)

Użytkownik: adas 06.01.2011 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: Tym razem to już przesadz... | carmaniola
Ależ ja się cały czas zastanawiam co mi się AZ TAK w tym Argentyńcu podoba. Niektóre rzeczy to jak ze sztambucha nastolatki mi się wydawały wręcz, albo - wsio jedno - z pamiętnika, pardon, to się dziennik nazywa, niezwykle oczytanego inteligenta. Czytam jednostronicowe rozważania o BA (s. 88-89):

"Trudno opisać Buenos Aires z tamtych dni: miasto nie było tym, na co wyglądało, ponieważ usilnie starało się zmienić. Miasto, które było tym, czym jeszcze tak naprawdę nie było, ale czym miało się w każdej chwili stać. Miasto, do którego codziennie napływało tysiące kobiet i mężczyzn, którzy uciekali ze swych miast i wsi, ponieważ wmówiono im, że jest to wymarzone dla nich miejsce: właśnie powstaje i oni mogą się do tego przyczynić. Miasto, które było tym, czym dopiero miało się stać. Miasto, w którym szlachetnie urodzeni panowie, mieszkający tam, kiedy było jeszcze całkiem inne - jeszcze parę dni temu, tydzień temu, dwadzieścia, pięćdziesiąt, siedemdziesiąt siedem lat temu - poszukiwali swego miejsca, aby uciec przed najazdem hordy barbarzyńców i brudu oraz niezrozumiałych języków i zmian: przeprowadzali się, aby pozostać sobą - tak samo jak cała rzesza imigrantów. Miasto, które miało już brukowane ulice, latarnie uliczne [w tym miejscu zaczyna się spis, obejmujący między innymi "kilka psów, tramwaj konny, jedna diwę operową, miejscowych wariatów, krowy, krowy i jeszcze raz krowy"]. Buenos Aires było przestrogą, zapowiedzią, chaosem. Buenos Aires w owym czasie oznaczało wszechobecną przyszłość".

I nie wiem czy to osąd autora czy bohatera. Czy serio pisane i traktowane, czy rodzaj gry. Czy ten fragment jest obrzydliwe pełen patosu, kiczu, nieledwie grafomanii, czy to najdoskonalszy opis nawet nie BA, nawet nie "typowo" imigranckiego miasta tamtych czasów, ale miasta jako takiego? Opis w zasadzie wyczerpujący temat jedną stroną. Cóż bowiem dodać, cóż ująć?

A Caparros w ten sposób "bawi" się co kilka stron, czasem na Bardzo Ważne Tematy.
Użytkownik: carmaniola 07.01.2011 10:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ ja się cały czas zas... | adas
Ty się zastanawiasz, a mnie ślinka cieknie! A ten opis Buenos Aires, kicz czy nie, mnie się podoba - ten ciąg ma rytm, który na mnie oddziałuje. Więcej ocenić nie umiem, bo to trzeba jednak móc ująć w całości, nie w wyrywkach. Ale to już zaraz.

A propos schowka, to sprytnie to sobie rozwiązałeś. Ale wpisy, te tajne, tajemne, wpisywane w dwóch pierwszych oknach widoczne są wyłącznie dla Ciebie, więc tajemnic nie zdradzisz, a skarbiec wtedy możesz udostępnić (co jo godom, co jo godom, wszak właśnie dałam się i bez tego wmanewrować w książkę, która rozsypie mi najbliższy czytelniczy plan!). Albo i nie, nie chować i konkurs ogłosić pt. "Odkryj tajemnice moich schowkowych notatek". Jak sam zapomnisz, będzie jak znalazł. ;-)

Ja zasadniczo korzystam wyłącznie z not ze względu na możliwość posegregowania wrzuconych do schowka pozycji. To mi wystarcza do odnalezienia się w tej masie. Czytatkowe spisy zaś (ostatni pomysł), sporządzane PRZED czytaniem, pozwalają mi śledzić postępy, dorzucać notatki do przeczytanych(!) i pamiętać, co z czym jadłam, bo inaczej po wyrzuceniu ze schowka "komplety" giną mi we mgle.
Użytkownik: adas 09.01.2011 14:58 napisał(a):
Odpowiedź na: Ty się zastanawiasz, a mn... | carmaniola
Chciałem zaproponować mały układ, ale będę się musiał wycofać. Miało być tak: Ty koniecznie napiszesz co sądzisz o tym konkretnie Argentyńczyku, a ja w tym czasie zmierzę się z Ghoshem. Kolejnym "hindusem" miał być co prawda pan do "Slumdoga" (jego druga powieść na naszym rynku jest podobno naprawdę dobra), ale może poczekać.

I tylko się okazało, że muszę tej książki, tego Ghosha, poszukać a to pewnie trochę potrwa. Bodaj "Koło rozumu" widziałem w jednym z antykwariatów, ba od lat już mijam, ale czy był i "Pałac"?

Ale napisz, napisz koniecznie.
Użytkownik: carmaniola 10.01.2011 10:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Chciałem zaproponować mał... | adas
Trochę mnie zmartwiłeś tym Ghoshem, bo u mnie co prawda jest w jednej z bibliotek, ale widziałam tylko w katalogu, co wcale nie znaczy, że na półce stoi. A Swarup też dobry. Ja akurat nie czytałam "Slumdoga", ale "Sześcioro podejrzanych" i owszem, i chwalę sobie, a najbardziej utkwiły mi chyba w pamięci absurdalne przygody Amerykanina w Indiach.

Markiz de Valfierno już czeka na swoją kolej - mam nadzieję, że uda mi się sklecić coś sensownego na jego temat. (Odkryłam, że miałam go już wcześniej w ręce i odłożyłam! Gdyby nie Twoja recenzja, nie sięgnęłabym po niego, bo ta Mona Lisa,zapis na okładce i włoskie nazwisko tak skutecznie mnie odstraszyły, że nawet nie zajrzałam do opisu!) To jednak trochę potrwa, bo utknęłam w labiryncie korytarzy "Domu" Chochołów a Szostaka trzeba pomalutku, z namysłem, smakując co ciekawsze frazy. I na dodatek uświadamia mi on jak mało jest we mnie słów i wpadam w kompleksy!
Użytkownik: carmaniola 12.01.2011 10:50 napisał(a):
Odpowiedź na: 1 Rosario. Posłużyłem się... | adas
W co ja się dałam wkręcić?! Nie ostrzegłeś, że to tak! Umowność to umowność. Ale to przekracza granice umowności! Czytając początek zaczęłam wątpić w swój zdrowy rozsądek! Pomyślałam, że omamy mam! Ktoś parodiuje Dzieło! To niemożliwe, to moja wyobraźnia jakieś głupoty podpowiada! Ale nie, dalej natykam się na kolejne kopie, twórcze kopie, powiedziałabym. To musi być prawda! Zdrowa jestem!

Ten fragment fragmentu, który mi tak podstępnie podrzuciłeś chociaż dotyczy Buenos Aires, co zwodniczo kierowałoby czytelnika w stronę imć pana Borgesa, borgesowski jednak nie jest. To "Prolog" do "Szarańczy" Marqueza. Nie mogę sprawdzić, bo akurat "Szarańczy" nie mam swojej, ale to TEN rytm!

Wszystko można udawać, wszystko można skopiować! No to idę. Odkrywać kolejne kopie. A może kopie kopii, markizie de Valfierno?! ;-)
Użytkownik: adas 13.01.2011 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: W co ja się dałam wkręcić... | carmaniola
(SPOILER - jeśli planujesz przeczytać tę książkę, niekoniecznie czytaj dalej. Nie teraz;)

Wytrzymałem całe 24 godziny - nie wiem na jakim jesteś etapie, a chciałbym pisać o sprawie, którą widać dopiero po dwusetnej stronie. Kluczowym bohaterem tej historii staje się kopista. Valfierno dalej bryluje na salonach, nadal jest uroczy i błyskotliwy jak diabli, ale to Francuz wywołuje dreszcze (nie tylko) literackiej ekscytacji. W połączeniu z coraz gęstszymi rozważaniami o istocie kopii, ślicznym obrazkiem rodzajowym o rzeźbie Michała Anioła, jego losy zmuszają do kolejnej zmiany punktu widzenia. Po jeszcze kilku stronach znowu sobie człowiek zdaje sprawę, że go ten cholerny Caparros zwodzi. Dawno już żaden pisarz nie wywołał u mnie takiej ekscytacji, napisałbym że "morderczej", gdyby nie to, że mimo wszystko jest to bardzo satysfakcjonująca żądza mordowania.

Nie potrafię za bardzo rozpoznać z czego czerpał Szanowny Argentyński Sadysta. Jakie dzieła i Dzieła brał pod nóż. Jestem prawie pewien, że parodiowany jest tu Conrad, i to naprawdę wysokiej klasy... kopia. Przypuszczam, że obok zaznaczonych cytatami klasyków francuskich, jest jeszcze więcej odniesień do literatury znad Sekwany. Może na dokładkę jacyś zapomniani Latynosi sprzed 100 lat? Nie tylko pisarze, ale i politycy, kupcy, marynarze? Ba, praktycznie przy wszystkich fragmentach fabularnych, czy to przy opisie paryskich wyścigów, czy to życia na argentyńskich przedmieściach, miałem poczucie: ja to już czytałem! Ale czy naprawdę czytałem? Czy czytałem coś identycznego albo coś prawie identycznego? A może jest jeszcze inaczej: nie czytałem, ale mój umysł, moja pamięć, sugeruje: powinieneś czytać. Widziałeś to. Wyobraziłeś sobie. Taki na przykład "marsz na Watykan". Rozgorączkowani mężczyźni, szum, narastający hałas, stukot zlewający się w jeden ton. Pif, paf. Krew. Krzyki. Nieruchome ciała. W ilu książkach, nie tylko prozatorskich, w ilu filmach, w ilu programach telewizyjnych widziałeś takie sceny?

W pierwszej wersji chciałem znacznie więcej miejsca poświecić kopii. Nie bardzo jednak umiałem uchwycić problem, no i taki akapit mógłby narzucać sposób odczytania "Tajemnicy". Nie po dwusetnej, znacznie wcześniej jest jest kilka stron o dorastaniu Chaudrona jako artysty. No właśnie, artysty? Pytanie brzmi trochę inaczej: jeśli "kopista", w tym wypadku malarz, bierze na warsztat dwa obrazy uznanych mistrzów, i z nich tworzy coś jeszcze lepszego, to czy takie dzieło jest arcydziełem? Ha!

PS Może ta książka tak mnie fascynuje, bo oferuję iluzję. Iluzję, że każdy by ją mógł napisać. Poskładać kilka fragmentów, jak puzzle oprawić w ramy, z daleka nie widać różnicy.

PS2 Żeby jednak nie było widać tej różnicy także z bliska, trzeba mieć jednak to coś. Talent, no nie? Caparros to ma.
Użytkownik: carmaniola 14.01.2011 10:02 napisał(a):
Odpowiedź na: (SPOILER - jeśli planujes... | adas
Szkoda, że nie napisałeś wcześniej, mogłabym sobie przeczytać wczoraj rano - Chaudron wszak zdradza tajemnicę wcześniej. Ale o tym za chwilę i po tajniacku. ;-)

Podobało mi się jednak mniej niż Tobie. Najpierw, bawiłam się świetnie próbując odnaleźć rodziców hybryd, ale potem mnie to nieco zmęczyło. Całe szczęście autora chyba też - może poczuł to, co Perugio w Luwrze, i co potem powtarza także Valfierno: "[...] i wszystkie te słowa wypowiedziane jednocześnie zmieniają się w ogłuszający hałas. Perugia bardzo to dziwi". (s. 205) Wbrew temu, co twierdzi Chaudron nie da się stworzyć jednej kopii z wielu obrazów - to zawsze pozostanie patchwork i takim patchworkiem, jazgotliwym i na dłuższą metę męczącym jest pierwsza część książki. Potem tekst staje się bardziej jednolity, mniej w nim nawiązań i kopii. I nie jest zły, ale nie zachwyca - autor stara się wydostać z tego hybrydowego zoo i jakoś mu się to udaje.

A teraz wracam do Chaudrona i różnych takich tajniackich rzeczy.
UWAGA! NIEBEZPIECZEŃSTWO! Jeśli nie czytałeś, nie wchodź, bo poznasz szczegóły i sugestie, których na pewno znać nie chcesz! ;-)

Spojrzałam w Twoje oceny i nie widzę tam Dzieła, czyli "W poszukiwaniu straconego czasu" Prousta, a ono stanowi osnowę dla każdej z hybryd. Mamusia i Bułeczka, to Pani Proust i Marcelek, przy czym mamusia jest jednocześnie chyba służącą - Franciszką i (tu głowy nie dam) Rudą z "Ogonów jaszczurki" Marse; opis ogrodu - nieudana próba podróby stylu Prousta, zabawy z Marianitą-Gilbertą z "Poszukiwania" i Mercedes z "Hrabiego Monte Christo". Valerie i Valfierno i Valerie i Perugio to Swann i Odeta - sceny są tak obrazowe, że nie ma możliwości by się pomylić. A w połączeniu z prostym językiem, momentami wręcz prostackim - te "wielkie cyce", "wieże cycków" i "marmurowy tyłeczek" - budziły we mnie wybuchy śmiechu. Proust się w grobie przewraca. ;-)

I Chaudron - baron Charlus* vel Diego Rivera vel alter ego autora (w jakimś sensie jest nim także Valfierno i dziennikarz)vel ktoś jeszcze i... jednocześnie najsłabsze ogniwo powieści. Postać jest tak rozchwiana,że właściwie się sypie. Poznajemy go jako niezdolnego do samodzielnego malowania - ma rękę, ma oko, wyuczył się technik, ale nie potrafi tworzyć, bo nie ma wyobraźni. Potem twierdzi, to ta zdrada tajemnicy, że skopiował wszystkie dzieła jednego z profesorów na jednym obrazie, doskonalszym obrazie. Jak pisałam wcześniej - bzdura - byłby patchwork. Można namalować coś "w stylu" jakiegoś malarza, owszem, ale wtedy będzie to zupełnie nowy obraz, nie kopia. I wymaga to procesu twórczego, do którego przecież Chaudron nie jest zdolny! Może się chwalić, że malował dzieła doskonalsze niż pierwowzory - pycha - ale nie mógł, znając przecież swoje ograniczenia planować (i wykonać, bo obraz widzi dziennikarz) namalowania Madonny tak, jak nie namalował jej da Vinci, a jak namalować ją powinien. Taki człowiek - bez wyobraźni - nie mógł stworzyć Valfierna, nie mógł być autorem tyrady na temat cech człowieka, od którego ludzie kupowaliby obrazy. Chaudron z początku ma wyobraźnię Perugia, a potem Valfierna - mętlik.

Caparros przedobrzył, moim zdaniem, rozdzielając postacie Valfierna i Chaudrona. Powstał nieprawdopodobny zlepek, tak jak pierwsza połowa książki - Proust, Marquez, Conrad, Dumas, Marse, Amado (całe szczęście stylu nie próbował kopiować), Goethe, Vargas, Borges, Paz, Hamsun i wielu innych - zgiełk!


PS. Jeśli podoba Ci się pomysł pisania "w stylu", to polecam Ci - zemsta jest słodka, a mnie w Twojej ostatniej czytatce wcale nie było i żaden Casement mnie nie interesuje - Zupa Franza Kafki: Historia literatury światowej w 14 przepisach kulinarnych (Crick Mark). Śliczny drobiażdżek, rozgryzać nie trzeba, bo wiadomo co było pierwowzorem kopii. Pozostaje tylko oceniać, czy odpowiada wyobrażeniom czytelnika. ;-)

---
* "Poszukiwanie" - baron pierwszy rozpoznał w Prouście geja, jego kochającego się z mężczyzną podglądał narrator "Poszukiwania", on był jakiś czas jego przyjacielem i mentorem.
Użytkownik: adas 14.01.2011 12:34 napisał(a):
Odpowiedź na: Szkoda, że nie napisałeś ... | carmaniola
Otwierają się tylko pierwszy i czwarty spoiler. Kombinowałem coś podobnego pod poprzednią odpowiedzią, ale wyszłoby coś w rodzaju ujawnionych amerykańskich dokumentów o UFO. Słowo-linijka czarna-pół słowa-linijka czarna-podpis-pół strony czarne;)

Z tym patchworkiem - ha, też mi przyszło to słowo do głowy, ale nie chciało mi się sprawdzać dokładnie definicji i takie tam - to ja nie jestem do końca przekonany, że to tak jest. Nie dość że pojęcie "prawa autorskiego" jest dosyć świeże, to jest też tak, że z dystansu (czasu, odległości, wychowania) widz/czytelnik nie widzi zapożyczeń, manieryzmów epoki, stylistycznych powinowactw, lokalnych grypsów, które w danym arcydziele są. Bo tak naprawdę są w każdym. Nawet nieświadomie, choć pewnie częściej - świadomie. Pewnie za sto lat część dzisiejszego "patchworku" będzie uznawana za wysokiej klasy oryginalne dzieła.

Ha! ja cały czas piszę, że nie rozumiem fascynacji mej. Mnie ta książka chwyciła i nie chce wypuścić, choć przyznaję - pewne fragmenty "przewijałem", żeby się nie wkurzać. A szukanie śladów, branie czegokolwiek na serio, odpuściłem sobie bardzo wcześnie.

Może to, dodiaska!, odreagowanie mej tęsknoty za absolutnie zachwycającą mnie "nową" powieścią, odkryciem wielkim i prawdziwym. Bo od dwóch lat jak się zachwycam, to się zachwycam, ale czegoś absolutnie "nowego" nie czytałem. I dlatego teraz mi się przewrotnie podoba książka będąca puzzlem.

W sumie Fuentes to niezły trop. Może i najlepszy. Napisał dużo, dużo, zbyt dużo. I ponosił koszmarne klęski, kilku jego powieści nie da się czytać, a ja przeczytałem, i nawet wysokie oceny dałem, bo nie lubię zaniżać... Ale nawet w swych najlepszych powieściach ten to akurat czerpie, i czerpie.
Użytkownik: carmaniola 14.01.2011 12:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Otwierają się tylko pierw... | adas
Uch, odkręciłam te ukrycia - zgłosiłam Episodeksowi, że coś się smęci, ale na razie nie widzę innej możliwości by to ukryć i móc przeczytać. (Fuentesa na razie wycięłam, ale on tam był - w moim tekście znaczy.)

Dodać chciałam, w odpowiedzi na Twoje protesty, że wcale nie uważam tej książki za plagiat - teraz pewnie to już widać. To moje estetyczne odczucia w stosunku do pierwszej części. Za dużo wzorów, za dużo stylów - widać te szwy.

PS. Trochę się boję więcej pisać, bo schować się nie da - po co chować skoro wyjąć nie można - a z drugiej strony nie chcę sugerować tym, którzy po książkę dopiero sięgną własnych tropów.

Użytkownik: adas 14.01.2011 14:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Uch, odkręciłam te ukryci... | carmaniola
Bo z Panem Marcelem jest tak, że ja go próbowałem czytać dawno dawno temu, zbyt wcześnie i dotarłem do połowy - a może mniej, wyparłem - tomu pierwszego (w takim starym PIWowskim wydaniu) i już mało co pamiętam. Więc się mądrzyć nie chciałem, ale bezpiecznie ująłem go w formule "literatura znad Sekwany", choć w grę wchodził też Flaubert (którego nadrabiam i kompletnie do mnie nie trafia, a do "Pani Brovary" podchodziłem już ze trzy razy), rzeczony Dumas i wolę nie wiedzieć skąd się wzięły sceny więzienne.

Na Pana Chaudrona mamy jednak inne spojrzenie. Przy całej jego pocieszności i żałosności (ale to przecież też wybór Caparrosa! chyba...), to jednak nie wszystkie jego sądy są aż tak głupie.
Użytkownik: carmaniola 14.01.2011 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: Bo z Panem Marcelem jest ... | adas
Ale zaraz! Ja wcale nie twierdzę, że Chaudron jest głupi! Przeciwnie, on właśnie za mądry jest. Ale jego mądrości są sprzeczne. Prawdziwe w każdym calu tylko nie pasują do jednego człowieka. ;-) Tak w ogóle, to ta postać przypadła mi do serca, bardziej chyba niż Valfierno.

Co do Dzieła, to może teraz spróbujesz, chociaż fragmentami? Po lekturze Caparrosy, to może być świetna zabawa. :)

Ja, miałam kiedyś "fazę" na Francuzów i chwalę sobie niektórych: Zola, Hugo, Stendhal(momentami). Flaubert też mi nie bardzo podchodzi, a z Dziełem jest tak, że trudno mi odmówić mu wielkości i piękna języka, ale narrator, szczególnie w pierwszych dwóch tomach, potwornie mnie drażnił. No i zmęczona się czułam długością i pożeranym czasem, co wymuszało na mnie siedzenie w jednym miejscu a przecież mnie nosi po świecie. ;-)
Użytkownik: adas 14.01.2011 16:05 napisał(a):
Odpowiedź na: Ale zaraz! Ja wcale nie t... | carmaniola
Mam feler, który mi najbliżsi wypominają. Jak już zacznę, to kończę. Np. "Józefa i jego braci" (to mi się nawet podobało), czy jakichś na wpół zapomnianych Austriaków sprzed stu lat. O kilku Latynosach nie zapominając. Nic nie rozumiem, ale czytam. I cały czas się boję, że chcąc nie chcąc utknę. Gdyby tego Prousta był tom, no może trzy, to już pewnie przeczytał. Ale siedmiu się boję;) Więc czeka. Mam alibi: najpierw muszę nadrobić zresztą wieki poprzednie, w tym rzeczy które znam w wersjach wydawniczych szkolnych.
Użytkownik: carmaniola 15.01.2011 11:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Mam feler, który mi najbl... | adas
Hihihi, okrutnie obowiązkowy jesteś. Przyznam, że też tej ilości Prousta się obawiałam - jako dziewczę poległam niecnie - ze względu na tę ilość. Ale też bez oporów przerwałam tę odyseję na piątym tomie i reszta czeka, aż do niej dojrzeję. Doczytuję pozycje kiepskie, albo zbyt mądre dla mnie tylko wtedy, gdy należą do jakiejś mojej "fali" - wtedy mój "zysk" polega na tym, że w jakiś sposób uzupełniają jednak brakujące ogniwa i pomagają ogarnąć całość. W innych przypadkach wahań nie mam - wszak tyle fantastycznych lektur czeka na odkrycie, szkoda czasu na coś, co mi nie odpowiada. :-)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: