Kapuściński jaki jest, każdy inaczej widzi
Nie lubię czytać biografii znanych osób, szczegóły ich życia i zachowania odbierają mi bowiem całą przyjemność obcowania z utworami, które stworzyli, a które wzbudzają we mnie zachwyt lub podziw. Okazuje się często, że proza życia mistrza była nieatrakcyjna albo wątpliwa moralnie. Dlatego dłuższy czas zastanawiałem się, czy zabierać się za kolejną analizę Kapuścińskiego, mając jeszcze w pamięci znakomitą analizę twórczości literackiej sławnego reportera, napisaną z pasją i starannością przez Nowacką i Zientka (B. Nowacka, Z. Zientek, "Ryszard Kapuściński - biografia pisarza", Opole 2008). Zrobiło się jednak wokół tej nowej biografii tak wiele szumu, wypowiedziano tyle ostrych, nierzadko przykrych słów, że postanowiłem chwycić tego kilkusetstronicowego byka za rogi. Nie lubię bowiem słuchać zażartych dysput o czymś, o czym nie mam zupełnie pojęcia.
Domosławski rozpoczął swoje studia nad życiem Kapuścińskiego z uprzywilejowanej pozycji. Był zaprzyjaźniony z autorem i cieszył się zaufaniem jego rodziny. Zaczął więc starannie śledzić losy późniejszego króla reporterów. Już od samego początku tej biografii widać, że autor skoncentrował się szczególnie na tym, co niejasne, niepewne i wieloznaczne w życiu autora "Hebanu", "Podróży z Herodotem" czy licznych artykułów o charakterze ideowym, publikowanych w latach pięćdziesiątych ubiegłego stulecia w "Sztandarze Młodych". W analizie tych wieloznaczności nie wyczuwałem jednak żadnej złej woli, złośliwości ani zjadliwości. Domosławski stara się pokazać losy dziennikarza, powolną ewolucję jego poglądów i jej odzwierciedlenie w całej twórczości pisarza.
Młody ideowiec, rozczarowany systemem dobrze zapowiadający się dziennikarz, komentator wyzwalającej się z kolonializmu Afryki, pasjonat Ameryki Łacińskiej, znakomity analityk, wreszcie samotnik i sławny, podszyty strachem, tworzący swój mit pisarz. Na takie etapy można podzielić tę biografię. Bardzo wiele tu cytatów, wspomnień znajomych, ocen zagranicznych dziennikarzy, nie zawsze przychylnie nastawionych do reporterskiej rzetelności Kapuścińskiego. Z drugiej jednak strony Domosławski wielokrotnie podkreśla, że zwykły warsztat dziennikarski u Kapuścińskiego nabiera innego wymiaru - zostaje przetworzony w dzieła o ogromnych walorach literackich, dlatego wszystkie potknięcia, przeinaczenia, a czasem przekłamania schodzą na drugi plan, nabierając wręcz anegdotycznego wyrazu.
Niekiedy pojawiają się poważne zarzuty, zwłaszcza te o oportunizm i chęć promowania samego siebie. Nihil novi sub sole! Ileż to razy wielcy poeci Wschodu (Hafiz, Fuzuli, Omar Chajjam i inni) wiązali losy swojej twórczości z łaską pańską, co na bardzo pstrym koniu jeździła. Pisarz też człowiek i swoje słabości ma. Dlatego Kapuściński w wizji Domosławskiego jest mi bliski. Nie jest bowiem pomnikiem, lecz człowiekiem miotanym wieloma sprzecznościami, uwikłanym w miniony system, o silnym, lewicowym kośćcu. I chociaż odszedł do PRL-owskiego socjalizmu, nie stracił wrażliwości na ludzką krzywdę i biedę.
Zarzuca się Domosławskiemu wyciąganie na światło dzienne życia intymnego pisarza. Wiele o to było krzyku i uraz. A przecież Domosławski nie uległ pokusie, by szczególnie oświetlić pikantne sceny i przygody miłosne Kapuścińskiego. Napisał ten rozdział niezwykle powściągliwie, dla mnie aż nazbyt oględnie. Gdyby go nie było, biografia byłaby niepełna. A to, że życie rodzinne Kapuścińskich nie układało się zbyt harmonijnie, dodaje jedynie autentyczności tej pracy.
Najtrudniejszym problemem, z którym Domosławski musiał się zmierzyć, była kwestia działalności agenturalnej autora "Imperium". Zwłaszcza w atmosferze nagonki, pośmiertnego "ujawniania prawdy", o czym tak chętnie się teraz zapomina, wytaczając działa przeciwko tym, którzy złym słowem kalali świętość. Kapuściński przez większość życia musiał, chcąc nie chcąc, ocierać się o działalność służb specjalnych i być narażonym na ich oferty. Czy udało mu się wyjść z tych kontaktów z twarzą? Oceńcie to sami.
Dobrze się stało, że przeczytałem to opasłe tomisko. Jeszcze raz przewinęła mi się przed oczami tamta epoka, jeszcze raz zobaczyłem ludzi, których nazwiska były powszechnie znane, jeszcze raz wreszcie zobaczyłem artystę w zmaganiu z rzeczywistością. Domosławski niczego nie zmienił w moim odbiorze prozy Kapuścińskiego, jednakże sprawił, że moje spojrzenie na losy ludzkie nabrało większej ostrości - stało się może jeszcze wrażliwsze.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.