Dodany: 01.06.2005 21:57|Autor: Sidka
Do góry czy jednak w dół...?
Nick Hornby zdaje się tracić formę. O ile "Wierność w stereo" zyskała moją chyba dozgonną sympatię, to w "Długiej drodze w dół" autor nie powala na kolana. Sam temat wydaje się rewelacyjny, czwórka niedoszłych samobójców spotyka się pewnej sylwestrowej nocy, spotkanie chyba najbardziej niebanalne, bo czym innym jest zawrzeć znajomość w autobusie, a czym innym na dachu skoczka... oczywiście zamiast skakać, zakładają grupę wsparcia i starają się połatać swoje zmarnowane życia, nie wykluczając, że jednak być może popełnią samobójstwo.
Jakie były motywy ich działania i dlaczego chcieli skoczyć? Martin - człowiek mediów przespał się z nastolatką, wybuchł skandal, zostawiła go żona, stracił pracę, nie ma kontaktów z dziećmi, wobec których i tak wydaje się być obojętnym; JJ - roznosiciel pizzy, który powinien juz dawno grać w największych salach koncertowych świata, nie moze zapomnieć o zespole, który się rozpadł, i o eks-dziewczynie (najciekawsza postać w książce, według mnie); Maureen - sfrustrowana starsza pani, matka niepełnosprawnego syna, któremu kupuje plakaty młodzieżowych idoli, a który woli uśmiechać się do ściany, i Jess - postrzelona nastolatka porzucona przez chłopaka bez słowa wyjaśnienia.
Barwne postacie i oryginalny temat utrzymany w stylu pisarza, ironicznym i szczerym, jednak brakuje tu rozwinięcia, jakichś ciekawych rozwiązań, wydaje się przez to, że Hornby'emu zabrakło pomysłu na ciąg dalszy i to, co czytamy, jest coraz słabsze. Przewidywalna, ale dla fanów tego autora chyba nie jest to problem.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.