Dodany: 01.06.2005 21:57|Autor: Sidka

Do góry czy jednak w dół...?


Nick Hornby zdaje się tracić formę. O ile "Wierność w stereo" zyskała moją chyba dozgonną sympatię, to w "Długiej drodze w dół" autor nie powala na kolana. Sam temat wydaje się rewelacyjny, czwórka niedoszłych samobójców spotyka się pewnej sylwestrowej nocy, spotkanie chyba najbardziej niebanalne, bo czym innym jest zawrzeć znajomość w autobusie, a czym innym na dachu skoczka... oczywiście zamiast skakać, zakładają grupę wsparcia i starają się połatać swoje zmarnowane życia, nie wykluczając, że jednak być może popełnią samobójstwo.

Jakie były motywy ich działania i dlaczego chcieli skoczyć? Martin - człowiek mediów przespał się z nastolatką, wybuchł skandal, zostawiła go żona, stracił pracę, nie ma kontaktów z dziećmi, wobec których i tak wydaje się być obojętnym; JJ - roznosiciel pizzy, który powinien juz dawno grać w największych salach koncertowych świata, nie moze zapomnieć o zespole, który się rozpadł, i o eks-dziewczynie (najciekawsza postać w książce, według mnie); Maureen - sfrustrowana starsza pani, matka niepełnosprawnego syna, któremu kupuje plakaty młodzieżowych idoli, a który woli uśmiechać się do ściany, i Jess - postrzelona nastolatka porzucona przez chłopaka bez słowa wyjaśnienia.

Barwne postacie i oryginalny temat utrzymany w stylu pisarza, ironicznym i szczerym, jednak brakuje tu rozwinięcia, jakichś ciekawych rozwiązań, wydaje się przez to, że Hornby'emu zabrakło pomysłu na ciąg dalszy i to, co czytamy, jest coraz słabsze. Przewidywalna, ale dla fanów tego autora chyba nie jest to problem.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6311
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: gnominka 04.09.2005 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nick Hornby zdaje się tra... | Sidka
a tak na marginesie: jeden z bohaterow, JJ, mowi o swoich ulubionych ksiazkach i wymienia "Amerykanska sielanke", przypisujac ja Donowi DeLillo, podczas gdy prawdziwym autorem ksiazki pod takim tytulem jest Philip Roth. Nieladnie, panie Hornby.
Użytkownik: pinn 06.04.2008 22:47 napisał(a):
Odpowiedź na: Nick Hornby zdaje się tra... | Sidka
O!o właśnie. Takie same miałam wrażenie. Że ta historia (rzecz jasna zgrabnie i humorystycznie napisana - super dialogi)jakby do niczego nie prowadzi. To tak, jakbyśmy oglądali tylko wycinek z czyjegoś życia bez wniosków, bez refleksji. Może pan pisarz wziął sobie do serca plotki o końcu narracji i postanowił iść w eksperyment formalny powieści wielogłosowej z zakończeniem otwartym... Ja tam wolę Hornby'ego tradycyjnego, gdzie oprócz połyskliwych dialogów jest jeszcze jakiś end, i już nawet nieważne czy hepi czy niehepi.
Użytkownik: Myrkur 19.10.2008 21:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Nick Hornby zdaje się tra... | Sidka
Wcześniej czytałem "Wpadkę". I była to książka moim zdaniem bardzo fajna, z kilkoma ciekawymi pomysłami i fabułą lekką, lecz niebanalną. Zaś tu miałem ciężkie chwile. Otwarte zakończenie to ciekawy pomysł, lecz nie przekonał mnie - odniosłem wrażenie, jakby książka skończyła się wpół słowa. Szkoda, że tak dobry pomysł na fabułę został nieco zmarnowany.
Użytkownik: tilia8 21.02.2011 12:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Wcześniej czytałem "... | Myrkur
Ja uważam, że jest w porządku; zakończenie nie jest otwarte, bo jednak wiadomo, że NIE SKOCZĄ, a chyba o to chodzi? Pod koniec książki podsumowujące myśli pojawiły się w wyznaniach JJ-a - że ci, którzy chcą skończyć ze sobą, tak naprawdę kochają życie, tylko im się ono pop...oliło, że nawet jeśli nie zostanie gwiazdą rocka, a na pewno nie zostanie, to ma prawo przeżyć te następne 70 lat - czyli że życie nie musi być okupione wielkimi sukcesami. Maureen znalazła to, co lubiła [NIE CZYTAĆ, jak ktoś NIE CZYTAŁ:) czyli pracę i quizy, poza tym była na wycieczce], Jess zaczęła myśleć, [przespała się z kimś bez histeryzowania i dowiedziała się, że jej przetrwani zadecydowali Bogowie Życia - że postawiła swoje życie na szali i wygrała], a Martin zaczął próbować odbudować siebie, swoją godność, bez instrukcji, zwykłą, nudną i trochę bezcelową pracą. Każde z nich coś więc dla siebie znalazło. Poza tym podobało mi się w tej powieści, że tak się właśnie toczy trochę bez sensu, że Jess co chwila coś psuje, że nie ma happy endów i spotkanie wszystkich z rodzinami i przyjaciółmi do niczego nie prowadzi... choć jednak prowadzi... jak zauważa JJ, czasem nieudane chwile sprawiają, że chce się żyć... i zobaczyć, co dalej. Za trzy miesiące. Za dwa lata. Itd. Więc: zakończenie jak najbardziej w porządku.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: