Na początek chciałem przedstawić pokrótce pewną książkę, która jest nieznana szerokiemu gronu biblionetkowiczów, a na pewno warta przeczytania. To
Opowieści Druida. Jeśli pokochaliście Homera, Deweya (i koty z kontynuacji "9 wcieleń kota Deweya"), Koko, Yum-Yum - pokochacie na pewno Druida, Hermesa i Afrodytę. W krótkich, uroczych opowiastkach kot Druid opisuje swoje życie, codzienność, historię kociego rodu, zahacza nawet o filozofię. Te historyjki choć krótkie, są niezwykle czarujące, przepełnione humorem i ciepłem, a do tego wzbogacone fotografiami kotów. To prawdziwa gratka dla kociarzy!
Ale ja właściwie nie o tym chciałem pisać. Czytam teraz
Zakręty losu Agnieszki Lingas-Łoniewskiej. Twórczością Agnieszki Lingas-Łoniewskiej zachwycają się rozmaite blogerki, klękajcie narody po prostu. Recenzowałem dla "Literadaru" jedną z jej książek "Bez przebaczenia". Cóż, tak kiepskiej książki nie czytałem już dawno. Nienaturalne dialogi, sceny erotyczne opisane tak szczegółowo, że aż śmiesznie, wstawki rodem z harlekina, wydumana historia. Mniejsza zresztą o "Bez przebaczenia" - jeśli ktoś chce się zdrowo pośmiać, a kiepska literatura raczej poprawia mu humor niż irytuje - polecam. Teraz właśnie recenzuję wspomniane "Zakręty losu". Więcej przeczytacie w "Literadarze" tutaj ograniczę się tylko do ogólnych stwierdzeń i cytatów. Znów mamy historię Kopciuszka opisaną na poziomie szkolnym, wątek romansowy przeciągnięty do granic możliwości (te patetyczne dialogi, te gesty opisane z taką dokładnością!). Zresztą, oceńcie sami. Ot, pierwszy z brzegu fragment:
"Jeszcze przez krótką chwilę wpatrywał się w dziewczynę, jednak zaraz poderwał ją z ławki i przytulił gwałtownie do siebie.
[tu kursywa, bo w ten sposób Lingas-Łoniewska podkreśla głębokie życie wewnętrzne swoich bohaterów]
Jak cudownie czuć jej ciało tak blisko...
Pogładził jej twarz, delikatnie przesunął kciukiem wzdłuż linii szczęki i pochylił głowę, zatrzymując się tuż przed jej lekko otwartymi ustami [ach, aż mnie dreszcze przechodzą z emocji - Misiak]. Czuła jego gorący oddech i zadrżała w oczekiwaniu na tego, co miało nadejść. Przymknęła oczy i objęła jego kark dłońmi, gładząc go po włosach. Przywarł do niej, jeszcze bardziej, już nieco mocniej gładząc jej plecy i zatrzymując dłoń na granicy pośladków. Przechylił głowę jeszcze mocniej i dotknął gorącymi wargami jej ust, w tak słodko zniewalający sposób, że lekko jęknęła, przywierając do niego całym ciałem. Wtedy wpadł w szaleństwo pożądania i już bez żadnych zahamowań całował ją mocno i głęboko, jedną ręką mocno obejmując jej pośladki, a drugą błądząc pod bluzką w poszukiwaniu kawałka jej nagiej skóry. Oparł ją o pobliskie drzewo i ocierał się o nią swoim twardym, drżącym nieco ciałem, aż poczuła, jak bardzo jest podniecony. Wiedziała, że to wszystko dzieje się zbyt szybko, ale poczuła tak gwałtowne spalające ją pragnienie, że nie mogła myśleć realnie i zatrzymać tej fali, która ich zaczynała ogarniać. Niemal wyszarpnął koszulkę z dżinsów i dotarł dłonią do piersi, którą zaczął delikatnie pieścić przez materiał bielizny. To spowodowało, że wygięła swe ciało i osunęła się lekko w jego ramionach. Przytrzymał ją, oderwał się i szepnął jej w usta: [ciekawe czy go usłyszała]
- Jezu... zwariuję przez ciebie...
Spojrzała na niego nieprzytomnym wzrokiem i próbowała coś powiedzieć, ale nie mogła [co za szczęście, zwykle nie ma nic ciekawego do powiedzenia]. Nigdy, z żadnym chłopakiem nie posunęła się tak daleko poza pocałunki, na pewno nie tak drapieżne i namiętne. Dlatego nie wiedziała, co się dzieje z jej ciałem. Ale wiedziała jedno, że to, co teraz poczuła było niesamowite i przy nim, z nim, była gotowa na wiele więcej. I to zaczynało ją przerażać.
- Boże, Krzysiek... co ja robię - odepchnęła go lekko, schylając głowę i oddychając ciężko.
- Katka, jesteś... cudowna... mógłbym oszaleć przez ciebie - kucnął przed nią i wpatrywał się w dziewczynę roziskrzonym wzrokiem" (s. 58-59)
Ciekawe jakie będą ich doznania, kiedy w końcu pójdą do łóżka...
To na razie jeden cytat, ale nie wykluczam, że dopiszę więcej. Urocze, prawda?
No dobra, lecim dalej:
"Pół nocy nie mogła zasnąć, bo rozpamiętywała ten szalony wieczór w parku. Przypominała sobie każdy szczegół ich pocałunku, każde jego dotknięcie, słowo, jego zapach, silne dłonie, mocne ciało, jego nieokiełznane podniecenie, które tak wyraźnie widziała. Pierwszy raz odczuła tak wprost, że jest pożądana, że ktoś jej pragnie, aż do granic wytrzymałości. To było takie niesamowite uczucie, że nie mogła przestać o tym myśleć i analizować każdego szczegółu ich szalonego uniesienia. Dla niej to było coś nowego, coś, czego nigdy wcześniej nie doświadczyła. Nie wiedziała, co to dla niego znaczy, ale miała nadzieję, że to, co wczoraj wyszeptał jej do słuchawki, to szczera prawda i dla niego to też było coś... specjalnego. (...) Liczyło się tylko kiełkujące w jej sercu uczucie do wysokiego, przystojnego blondyna o dwukolorowych oczach, który potrafił wyzwolić w niej taki ogień szaleństwa i sprawić, że nie była w stanie myśleć o niczym innym. Wiedziała, że to jest ten chłopak, któremu potrafiłaby się oddać cała i u którego chciałaby budzić kolejny raz tak cudowne oznaki pragnienia. Pragnienia jej..." (s. 62)
No i dotarłem do sceny erotycznej - najmłodsi biblionetkowicze, proszę, zamknijcie oczy albo stronę:
"Krzysiek... - wyszeptała, ale otoczył ją ramionami i wpił się w jej wargi, gwałtownie i mocno, jednocześnie wplatając ręce w jej włosy. Prawie wgniótł ją w siedzenie, obejmując jeszcze mocniej i głaskając po piersi przez materiał swetra. Jego dłonie powędrowały na kark i zaczęły odwiązywać apaszkę, aby mógł mieć dostęp do jej delikatnej szyi. Gdy już się z tym uporał, jego usta oderwały się od jej drżących warg i zjechały niżej, delikatnie muskając skórę językiem, wzdłuż linii szczęki i jeszcze niżej, aż do szyi. Pieścił ją coraz bardziej gwałtownie, zjeżdżając jeszcze niżej, aż do dekoltu, zatrzymując się na wypukłości piersi, jakby nie wiedząc, czy może posunąć się dalej. Ona wygięła swe ciało, żeby być jeszcze bliżej niego, złapała go mocno za włosy i popchnęła jego głowę w dół. Już się nie wahał, podniósł sweter, ujął jej piersi w dłoń i uwolnił z bielizny. Przywarł gorącymi ustami do tych podniecających miękkości i zaczął zataczać językiem delikatne kółka. W tym momencie poczuła, że jakiś ogień nie do opanowania ogarnia jej całe ciało i jęknęła cicho, poddając się jeszcze mocniej pieszczotom. Jego usta nie przestawały pieścić jej piersi, a dłonie zjechały niżej, do zamka dżinsów. (...) Liczyło się tylko obezwładniające go pragnienie, które miało nad nim całkowitą władzę [!!!!!!!!! - tak obezwładniające, które miało całą władzę, tak!]. Czuł, że zaraz przestanie nad sobą panować. A ona wcale mu nie pomagała, bo ściągnęła mu przez głowę bluzę i całowała jego kark, jęcząc cicho, gdy mocniej i jeszcze mocniej pieścił jej piersi. Pchany dzikim instynktem odpiął jej dżinsy i omijając bieliznę zanurzył dłoń w jej kobiecości. Krzyknęła cicho [TAK! Krzyknęła cicho!], bo nikt nigdy jej tam nie dotykał, ale dla niego mogłaby otworzyć się cała. (...) chciała go czuć, aż do granic wytrzymałości, aż do granic jej nie tkniętej do tej pory kobiecości. (...). Podniósł ją lekko i wsunął się pod nią, rozkładając jednocześnie siedzenia, a ona przyciskając się do niego plecami i pośladkami, poczuła jak bardzo jest podniecony. Wygięła się jeszcze bardziej, a wtedy jęknął cicho...
- Boże, nie rób tak... Bo oszaleję - szeptał jej do ucha, pieszcząc jego wnętrze językiem, a drugą ręką nadal gładząc jej aksamitne i wilgotne wnętrze. [TAK, pieścił oba wnętrza jednocześnie].
- Boże, rób tak dalej, bo ja oszaleję, gdy przerwiesz... - wydyszała i on wiedział, że musi jej dać to, czego chciała" (s. 69-70)
Gwoli wyjaśnienia. Cała książka jest napisana koszmarnym stylem, ale sceny erotyczne przebijają wszystko. I ja nie mam nic przeciwko scenom erotycznym w literaturze, ale wiem, jak trudno jest sensownie i bez tandety opisać seks. A tu sami widzicie...
30.06 - Dobra, skończyłem czytać. I znowu garść cytatów (najmłodsi, odwróćcie wzrok, choć to nie tylko cytaty erotyczne).
"Krzysiek ogarnął wzrokiem jej nagie ciało. Dotknął delikatnie twarzy. przesunął dłoń na szyję i musnął delikatnie pierś. Poczuł jak dziewczyna lekko zadrżała. Położył obydwie dłonie na jej talii i przysunął ją bliżej do siebie.
- Jesteś śliczna, Katka... i taka delikatna... [panie, nie za dużo tej delikatności?] - powiedział cicho, patrząc nadal na nią z tak bliska, że czuł na sobie jej gorący oddech. Spojrzała na niego i delikatnie [nosz ... (chciałem zakląć). Katka, nie mogłaś tego zrobić inaczej? Czytelnicy Lingas-Łoniewskiej powinni jej kupić chyba słownik synonimów] dotknęła palcami jego ramion, piersi i płaskiego brzucha. W tym momencie gwałtownie wciągnął powietrze, jakby uchylając się przed jej delikatnym [Aaaaa!!!!!] dotykiem. (...)
- Daj mi swoje usta... - zaczął ją całować mocno, głęboko, szaleńczo poszukując językiem jej języka [znalazł?]. Ręce położył na jej pośladkach ubranych w jedwabne majteczki i ściągnął je, tak aby mieć dostęp do nagiej skóry, do niej całej, wszędzie (...) Przywarł do niej swoim twardym i rozgrzanym [no czym, jak myślicie?] ciałem, czując pod sobą delikatne [!!!! Adminie, czy jeśli zacznę kląć na forum grozi mi ban?] krągłości. Poczuła jego ciężar, jego twardego członka wbijającego się jej w udo i poczuła, że musi go tam dotknąć. (...) Pokazał jej, jak ma go pieścić [żeby było jasne - to nie członek, lecz właściciel członka jej coś pokazywał] i robiła to, nie czując zawstydzenia czy zażenowania, tylko pragnienie, tylko pożądanie i rosnący w jej wnętrzu żar. Po chwili zanurzył palce w jej wilgotnym wnętrzu i ona lekko się wygięła. (...) Kochał ją delikatnie [!!!!!] i czule, poruszał się w niej najpierw powoli, potem przyspieszając, a ona nie mogła uwierzyć, ze ma go w sobie, że jest taki delikatny i jedwabisty. (...)
- Ja, Krzysztof Michał Borowski oświadczam, że kocham jak wariat leżącą pode mną nagą, z pięknymi piersiami i smakowitymi sutkami Katarzynę" [dziewczyny, jakbyście się czuły po takim miłosnym wyznaniu? Full romantic, nie?] (103-106).
I teraz pomyślcie sobie, że takich scen jest tam z 50 i tak się wleką i wleką przez strony...
Inna scena, w której on opowiada ukochanej o swojej łazienkowo-prysznicowej fantazji i od razu ją spełnia:
"- Potem odpinasz spodnie i także je zdejmujesz, pokazując mi swój boski tyłeczek ubrany w koronkowe majteczki - zrobił dokładnie to, o czym opowiadał, a ona stała nieruchomo i tylko zagryzała wargi w oczekiwaniu na ciąg dalszy. - Potem bierzesz ręcznik i idziesz do łazienki - pociągnął ją za rękę i poszli do łazienki na piętrze. Tam odkręcił wodę w prysznicu i patrzył na nią z żarem w oczach. Stanął bardzo blisko, ogarniając wzrokiem jej piersi, zakryte koronkowym biustonoszem, i powiedział ochrypłym szeptem. - I wtedy ściągasz bieliznę - to właśnie zrobił [z tego by wynikało, że ściągnął bieliznę SOBIE, ale w swojej fantazji za moment wchodzi do łazienki w dżinsach i koszulce, więc coś się narratorowi pokręciło. Może się podniecił razem z bohaterami]. - Wchodzisz pod prysznic (...) I wtedy ja wchodzę do łazienki, widzę, jak twoja mokra skóra lśni i aż prosi [skóra prosi - rewelacyjna personifikacja], żeby ją polizać, i tak jak stoję w dżinsach i koszulce [Stary! Podobno już ściągnąłeś bieliznę!], wchodzę do ciebie - mówiąc to, wszedł pod prysznic, stanął za Kaśką, która już cała drżała i oparła się dłońmi o mokrą kafelkową ścianę. -
I zaczynam cię gładzić, twoja mokra skóra doprowadza mnie do szaleństwa, tak samo jak twoja smakowita mokra szyja, którą oblizuję językiem - robił wszystko, o czym mówił [no to musiał mówić bardzo niewyraźnie. Lizaliście kiedyś czyjąś szyję i wygłaszaliście elaborat? Ja nie, ale wydaje mi się to dosyć trudne do jednoczesnego przeprowadzenia]. - Ocieram się o twoją cudowną pupcię, a ty czujesz, jaki jestem twardy i prosisz mnie, żebym w ciebie wszedł, bo też już nie możesz wytrzymać... [ja też już nie mogę wytrzymać tego nonsensu, więc ucinam ten fragment i dopowiedzcie sobie resztę, a jak kto chce może zajrzeć na stronę 115 to Lingas-Łoniewska mu dopowie] (...)
- Chcę poznać wszystkie scenariusze twoich fantazji, mój pomysłowy chłopaku. [my czytelnicy też poznamy. Niestety] (s. 115-116).
Chwila wytchnienia - pozaerotyczna mądrość rodem z Coelho:
"Niestety życie nie jest takie proste, a los nie zawsze usłużnie spełnia marzenia ludzi, którzy chcą nim kierować. Los idzie swoją drogą i często wpada w ostry zakręt, lecąc długą drogą w dół [biedny los, mam nadzieję, że się nie potłukł]" (s. 157)
Ale jak wiadomo wszystkie drogi losu w wydaniu Lingas-Łoniewskiej prowadzą do sypialni:
"- Katka... Nie będę delikatny [całe szczęście!], nie mogę... za długo... - nie dokończył tylko podniósł ją do góry i zarzucił na siebie tak, że objęła go w pasie udami. Jego usta przywarły do jej piersi i zaczęły mocno ssać jej sutki [oba jednocześnie? Rany!], drażniąc językiem i lekko kąsając [to wygląda jak instrukcja...]. Dłonie ugniatały jej pośladki, a biodra ocierały się o jej kobiecość. Doskonale wyczuwała jego nabrzmiałego członka, który znalazł się dokładnie w jej najbardziej wrażliwym miejscu [czyli gdzie?]. Kaśka złapała go za głowę [członka?] i wygięła do tyłu [auć! Sado-maso!], mówiąc zdyszanym szeptem:
- Krzysiek, szybko! Weź mnie teraz... już!!!" (227)
Teraz wam oszczędzę opisu sekscesów, bo wszystko może się znudzić, ale upamiętnię tu tyrradę naszego Romea:
"- Katka... Jesteś taka wilgotna i aksamitna tam w środku... Uwielbiam jak wijesz się pod moim dotykiem, jak zaciskasz dłonie na moich ramionach, tak jak wtedy, pierwszy raz, w moim samochodzie. Jak wyginasz się w ten rozkoszny sposób. Działasz na mnie niesamowicie, podnieca mnie sam twój widok, wystarczy, że obliżesz usta, a ja już jestem twardy i gotowy, jesteś boska, Katka, zajebiście boska..." (s. 267)
Już ostatni, obiecuję:
"- Wspominałeś coś o czekoladzie? - pokazała mu słoiczek z kremem czekoladowym. - Wiesz... wolę dać ci sama to, co mógłbyś wziąć od jakiejś striptizerki.
- Hm serio? Mam ochotę na czekoladową... ciebie - jego oczy zabłysły. Wziął z jej ręki słoiczek, rozpiął jej bluzkę, nabrał na palec czekoladowego przysmaku i posmarował jej piersi. Uśmiechnął się i zlizał wszystko z jej ciała.
- Jak myślisz, co jeszcze mogę tym posmarować?
Rzuciła mu jakieś dzikie spojrzenie, przysunęła go bliżej do siebie i powiedziała cicho:
- Nie pytaj, co ja mogę tym posmarować..." (s. 302-303). Uwaga! Pani L-Ł tym razem spuściła zasłonę milczenia na to, co oni dalej robili! Niebywałe! Dziękuję, pani bardzo!
"Zakręty losu" oceniłem na 2+ - fabularnie (mówię o samym szkicu fabuły) nie odbiegają od powieści Nory Roberts. Tylko ten licealny poziom... i ta erotyka wylewająca się z kartek. Tfu!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.