Dodany: 20.09.2011 15:04|Autor: K_S
Recenzja inna niż wszystkie
Moja recenzja będzie całkowicie inna niż te zamieszczone wcześniej. Książka, moim zdaniem, jest zdecydowanie poniżej przeciętnej. Dlaczego? Już tłumaczę.
Przede wszystkim nie rozumiem tych "ochów" i "achów" nad "Sklepikiem z marzeniami" S. Kinga. Książka opowiada o panu Lelandzie Gauncie, który sprowadza się z Akron w Ohio do Castle Rock w stanie Maine i otwiera nowy sklepik o tajemniczej nazwie "Sklepik z marzeniami". Wydarzenie to jest tym bardziej ciekawe i intrygujące dla mieszkańców, że nie wiedzą, co będzie tam przedmiotem sprzedaży, a po drugie, otwiera je "obcy" - ktoś spoza małego miasteczka. Opis tego zdarzenia trwa około 250 stron i jest co najmniej potwornie nudny. Takiego lania wody już dawno nie zdarzyło mi się czytać. Na mniej więcej 250. stronie "coś" zaczyna się dziać - co? CZARY.
Właściwie biznes, jaki prowadzi pan Gaunt (często poniżając swych klientów, którzy i tak go wielbią) polega na tym, że w magiczny sposób wie on, czego pragną (może to być np. zgniły ogon lisa, zdjęcie Elvisa dające setki orgazmów, magiczne drewienko z Arki Noego czy łańcuszek leczący artretyzm), wyczarowuje ten przedmiot i sprzedaje po okazyjnej cenie: niewielka kwota oraz spłatanie komuś psikusa (oczywiście, żeby nie zabrakło magii, Leland zna wszystkie tajemnice skrywane przez mieszkańców miasteczka, wie dosłownie wszystko o wszystkich i wie, jaki psikus będzie najbardziej bolesny dla ofiary). Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Poza tym ludzie w miasteczku są szaleni. Każdy bez wyjątku. Zabijają się wszyscy o byle co (i to dosłownie). Tak sobie myślę, że przy takich mieszkańcach to cud, że sami się wcześniej nie wybili. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu
Zastanawiałam się, co King chce swą opowieścią pokazać? Myślałam, że może to, iż każdy z nas reaguje często nazbyt emocjonalnie i wystarczy czyjaś mała ingerencja, aby zdarzyło się coś rzeczywiście złego. Teraz jednak myślę, że po prostu podpisał kontrakt na napisanie 670 stron i coś musiał napisać, a że nudno, że bez przesłania - nieważne, byleby kasa wpłynęła na konto, a książka była sygnowana sławnym i rozpoznawalnym nazwiskiem, co zagwarantuje dobrą sprzedaż niezależnie od jakości książki.
Jako horror, "Sklepik z marzeniami" powinien przerażać, budzić strach. Niestety bardziej przerażona byłam czytając "Pana Samochodzika i templariuszy". Jest to moja pierwsza książka Kinga i na pewno ostatnia. Takiej szmiry (a w dodatku tak dobrze ocenionej) jeszcze nigdy nie zdarzyło mi się czytać. Nie radzę wydawać pieniędzy na tę pozycję.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.