Nie oceniaj książki po...gatunku
Są pewne gatunki, które skazałam na nieczytanie. Argument na to ma wielką intelektualną moc, jest wręcz nie do podważenia. A brzmi: "Bo nie lubię". Sami musicie przyznać, że argument przemyślany i uzasadniony. ;)
Do takich gatunków należy "science fiction". Sama nazwa wywołuje u mnie niechęć, już widzę te techniczne opisy maszyn, statki kosmiczne, roboty i inne okropne rzeczy. Brrr
Zainspirowana innymi akcjami, postanowiłam stworzyć swoją, taką małą, krótkoterminową i na własny użytek. I w ten sposób październik stał się miesiącem książek rosyjskich. Tak na moją październikową listę trafiła książka:
Dzikusy; Białe skrzydła kopciuszka (
Bułyczow Kir (Bułyczow Kirył) (właśc. Możejko Igor))
. Powód - bo cienka. Gdybym nie musiała odreagować wcześniejszej lektury, pewnie dalej leżałaby sobie wśród innych pozycji odłożonych "na potem". Sądząc po okładce, nie groziły mi opisy wielkiej miłości, pocałunków i fal pożądania. Postanowiłam zaryzykować. Przeczytałam dopiero pierwsze opowiadanie, podobało mi się dużo bardziej niż początkowo sądziłam. Byłam nastawiona na coś bardzo nudnego, trudnego i nienadającego się do czytania. Jestem naprawdę zdziwiona, że mi się podobało.
Postanowiłam częściej schodzić z własnych, utartych ścieżek czytelniczych.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.