O drewnianej małpie z dziuplą w plecach
Dukajowe „Inne pieśni” figurują obok „Lodu” w wielu rankingach i podsumowaniach minionej dekady. Często na czołowych pozycjach. Aż wstyd było przyznać przed samym sobą, że mnie, któremu „Lód” wybił bezpieczniki w głowie i absolutnie zauroczył klimatem, że właśnie mnie od tamtego czasu nie zdarzyło się przeczytać niczego nowego Dukaja. Trochę wynikało to zapewne z obawy, że już nic tego autora nie rozsmaruje mnie w równym stopniu po podłodze, wszak „Lód” uchodzi za jego największe osiągnięcie. Tak, wiem, teoria od A do Z błędna i nie jest żadnym argumentem. Byłem tego świadomy, ale najwyraźniej chciałem też ugruntować historię Benedykta Gierosławskiego w pamięci, nacieszyć się nią, pozwolić jej osiąść w podłożu mojego umysłu niczym fundamentom nowego domu. Jednak pewien rodzaj głodu i wyższej potrzeby obcowania z czymś wybitnym w kategorii fantastyki musiał prędzej czy później doprowadzić mnie właśnie do Dukaja. Bo on zapewnia potencjalnie największą szansę na wymagającą, a zarazem wciągającą i satysfakcjonującą lekturę. Czym prędzej więc pochwyciłem w dłonie stojące od dłuższego czasu na półce „Inne pieśni”, zdmuchnąłem kurz, który osiadł na górnym grzbiecie, przewróciłem okładkę (z tajemniczą na razie wyklejką), parę kolejnych stron, wygładziłem dłonią i rozpocząłem wielkie czytanie.
Dukaj może przerazić nowego czytelnika. On się z odbiorcą w tańcu nie pieści, spuszcza nas od razu na głęboką wodę swojej wyobraźni. Od startu zasypuje nowymi pojęciami, funkcjonującymi w świecie całkowicie inaczej ukształtowanym historycznie, politycznie, a przede wszystkim ideowo. Nie trudzi się żmudnym objaśnianiem nam zasad w nim panujących, wychodząc ze słusznego założenia, że wszystko wyklaruje się z treści, z jej przebiegu i kontekstu. To może oczywiście początkowo zniechęcić niecierpliwych, bo nie każdemu skojarzenie od razu podpowie, co kryje się pod określeniami: anthos, keros, demiurgos, kratistos, keraunet i wieloma innymi. Oczywiście ci, co mieli w szkole język grecki (bo uczęszczali do niej dwieście lat temu) bądź też, dorabiając, sezonowo zbierali oliwki na Helladzie, będą w uprzywilejowanej pozycji, gdyż greka jest bazą wszelakich terminów, zwrotów i w ogóle funkcjonuje stale w treści. Nie bez powodu, bo Dukaj w powieści proponuje nam wizję świata zgodną z filozofią właśnie starożytnych Greków. Jak wyglądałby świat, gdyby Arystoteles ze swoją teorią Formy i Materii miał absolutną rację? A gdyby Ziemia rzeczywiście była składającym się z czterech żywiołów centrum wszechświata? Te i wszystkie inne teorie znajdują w „Innych pieśniach” odbicie zarówno w logice funkcjonowania świata, jak i w hierarchii bytów go zamieszkujących. Wszystko to w powieści jest obszernie potraktowane i czytelnik doprawdy może odnaleźć satysfakcjonującą przyjemność z lektury, bo fantastyka to najwyższych lotów, o mocno oryginalnym podłożu, sami przyznacie.
No dobra, środowisko ideowe i mentalne znamy, ale co z fabułą? Osią wydarzeń jest tutaj Hieronim Berbelek. Co z tego, że głupie imię i nazwisko? Dukaj lubuje się najwidoczniej w tego typu zabiegach, a możliwe też, że kryje się za tym jakieś głębsze przesłanie. Zapytam, jak spotkam. Berbelek był ongiś wielkim strategosem (łatwo skojarzyć, co kryje się za tym określeniem), który podczas jednego z oblężeń dostał się pod Formę potężniejszego od siebie wroga. Przebieg tego starcia zrzucił Hieronima w hierarchii znaczących dla tego świata bytów, a my będziemy mieli okazję obserwować powolną odbudowę jego dominującej aury. Początek wszystkiemu da, a jakże!, kobieta, bo nic tak nie podbudowuje mężczyzny jak zainteresowana nim piękna kobieta. I choć Amitace bez wątpienia jest gorąca, to jednak brak jej tego „czegoś”, co miała panna Jelena Muklanowiczówna („Lód”). Zabrakło pewnego hipnotyzmu charakteryzującego fragmenty z jej udziałem. Trochę nad tym ubolewam, bo potencjał był, ale najwyraźniej nie mieściło się to w ogólnej wizji autora. Szulima Amitace nie jest jedyną, która wybudza Berbeleka z letargu, dodatkowy impuls płynie ze strony więzów rodzinnych. Oto odwiedzają go syn i córka, postanawiając wraz z ojcem udać się na wyprawę, swoiste safari, w samo serce kontynentu afrykańskiego, gdzie Materia bez wyraźnej Formy ma swoje królestwo chaosu. Ekspedycja ta może zdecydować o dalszym losie i motywacjach Hieronima Berbeleka.
Dukaj znów zachwycił mnie swoją wizją fantastyki, tym razem w klimatach sci-fi, gdzie czasy się mieszają, gdzie przeszłość jest przedstawiona w futurystycznej atmosferze. „Inne pieśni” to uczta dla wyobraźni, kapitalnie stymulująca najgłębiej położone jej pokłady tkwiące w naszych umysłach. Poznamy wymyślne cuda techniki (choćby latające świnie, perpetuum mobile, statki floty księżycowej), które jednak wypadają blado w starciu z potęgą natury, z opisami zmutowanej przyrody afrykańskiej, tej poddanej skrzywieniu Materii, w której otoczeniu bohaterowie, by odpocząć, „usiedli na pniu miedzianej ryby”*.
Dukaj jest pewny siebie, nie oszczędza czytelnika, traktując go jak równego sobie, nie tłumaczy zasad obowiązujących w jego powieści, pozwala jej płynąć w swoim tempie. Gatunkowo trudno ją sklasyfikować, bo znajdziemy w niej zarówno przygodę, jak i polityczną intrygę, ale całość zdecydowanie spina element fantastyczny. Nie zabraknie też, oczywiście, pewnych wątków filozoficznych, aczkolwiek zwięzłych i trudno byłoby je nazwać jakimś męczącym czy spowalniającym tok wydarzeń elementem. Jest dynamicznie i zajmująco. Bo czy powieść, w której Jezusa określa się „owym nieszczęsnym religijnym wariatem od krzyża”** może być bezbarwna?
Nieco powierzchownie i chaotycznie liznąłem w tej opinii tematykę i treść „Innych pieśni”, ale z Dukajem już tak jest. Niezależnie od tego, ile by pisać o jego powieści, ile by o niej dyskutować, pewien naturalny jej ogrom powoduje, iż ma się wrażenie muskania jedynie jej górnej warstwy. Zakończenie i multum interpretacji tegoż również daje do myślenia. Imponująca, wyśmienita książka. Zapraszam pod anthos Dukaja.
---
* Jacek Dukaj, „Inne pieśni”, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2003, str. 197.
** Tamże, str. 235.
[opinię zamieściłem wcześniej na blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.