Dodany: 24.08.2011 11:29|Autor:

nota wydawcy


"Czego nie ma na papierze, co nie zostało opowiedziane i utrwalone, tego nie ma w ogóle" - pisze Magda Krzyżanowska-Mierzewska we wstępie do wyjątkowej historii rodu. A raczej historii dwóch rodów Krzyżanowskich, połączonych małżeństwem współautora z Olgą Krzyżanowską, wieloletnią posłanką i wicemarszałkiem Sejmu, córką generała "Wilka", komendanta Okręgu Armii Krajowej na Wileńszczyźnie, dowódcy Operacji "Ostra Brama".

Córka i ojciec przedsięwzięli niezwykłą podróż śladami przodków. Ze Lwowa do Gdyni, z Wilna do Gdańska, z wieloma przystankami po drodze: Jaremcze, Zakopane, obozy jenieckie, Warszawa, Piaseczno... Troskliwie ratowali dokumenty, fotografie, papiery z biurka po dziadku Jurku, listy babci Jadzi, przede wszystkim zaś opowieści tych, którzy jeszcze są i pamiętają: duże i jasne mieszkanie w Gdyni, nazywane po prostu Dziesiątego Lutego Trzydzieści. Dwunastówki, czyli coniedzielne spotkania o dwunastej po mszy w kościele, a często zamiast niej. Huczne imieniny dziadka Jerzego, na które zjeżdżała cała rodzina i zapalczywe dysputy przy smacznie zastawionym stole. Trzy siostry Łopińskie spoglądające w obiektyw Leicy. Śliczną Magdę, której - choć miała mężczyzn na pęczki - nie poszczęściło się w kolejnych małżeństwach. Zawsze pogodną i zadziorną Jasię, która na smutki polecała zabawę w zadowolenie. Poważną i odpowiedzialną Halę, która nie pozwalała sobie na beztroskie romanse. Dziecięce zabawy na poniemieckim cmentarzu. Anegdotki, aluzje, melodyjki nucone przy goleniu, żartobliwe imiona i smakowite ploteczki. Trzy siostry i trzech braci. Profesorowie i kucharki, oficerowie i awanturnice, wariaci i konspiratorki... czyli rody Krzyżanowskich i ich barwne dzieje.

[Wydawnictwo W.A.B., 2010]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1896
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 8
Użytkownik: sowa 24.08.2011 13:46 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czego nie ma na papierze... | Johanan
"spoglądające w obiektyw Leicy" - hm, a nie leiki?
Użytkownik: Johanan 24.08.2011 19:21 napisał(a):
Odpowiedź na: "spoglądające w obiektyw ... | sowa
Jestem przekonana, że Leicy. Ale mimo wszystko, to jest nota wydawcy.
Użytkownik: sowa 24.08.2011 23:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Jestem przekonana, że Lei... | Johanan
To było pytanie retoryczne Sowy do wydawcy :-). Bo w tym przypadku zdecydowanie i małą literą, i przez "k", czyli "leiki"; błędy w notach wydawców z wyjątku stały się normą, niestety, co nie znaczy, że powinny uchodzić na sucho (albo chociaż przechodzić niezauważone).
Użytkownik: Johanan 24.08.2011 23:46 napisał(a):
Odpowiedź na: To było pytanie retoryczn... | sowa
A ja mimo wszystko będę się upierać przy "Leicy". Bo skąd to 'leiki'? Dla mnie to wygląda jedynie na spolszczenie i chociaż w tym przypadku byłoby to pewnie poprawne, to jestem za zachowaniem w takiej sytuacji 'oryginalnej' pisowni.
Użytkownik: sowa 24.08.2011 23:54 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mimo wszystko będę s... | Johanan
Zasada jest fonetyczna (i, moim zdaniem, słuszna): wymawia się "lajka", więc w dopełniaczu - "lajki" (nie "lajcy", a w pozycji przed "y" l "i" nie ma siły, żebyśmy wymówili "c" jak "k"); w tym zdaniu nazwa została użyta jako rzeczownik pospolity - więc duża litera jest niesłuszna :-).
Użytkownik: Johanan 25.08.2011 00:03 napisał(a):
Odpowiedź na: Zasada jest fonetyczna (i... | sowa
Ok, ale z drugiej strony, gdyby w tekście została użyta wersja "leiki", czytając ten fragment, nie wiem czy jako laik ( :) ) w kwestii fotografii w ogóle można się zorientować o czym dokładnie jest mowa.
Użytkownik: sowa 25.08.2011 00:11 napisał(a):
Odpowiedź na: Ok, ale z drugiej strony,... | Johanan
...a gdyby w tekście było "jedziemy fiatem", nie wiedziałabyś, o co chodzi, gdybyś nie była fanką motoryzacji? ;-)
Skoro "siostry Łapińskie spoglądają w obiektyw leiki [bo nie, nie i nie: nie Leicy]", można się domyślić, co to jest leica, no nie mów, że nie.
Użytkownik: norge 25.06.2013 21:15 napisał(a):
Odpowiedź na: "Czego nie ma na papierze... | Johanan
Włączę się, ale może bardziej na temat samej książki, niż sporu o nazwę aparatu fotograficznego :)

Było w niej trochę za dużo nazwisk i osób. Pewnie jest to interesujące z punktu widzenia historii rodziny, ale dla przeciętnego czytelnika trudne do ogarnięcia. A tak poza tym, to czyta się nieźle... Wreszcie dowiedziałam się czegoś więcej o jednym z żołnierzy wyklętych, generale "Wilku", którego córką jest Olga Krzyżanowska.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: