Przedstawiam KONKURS nr 175, który przygotowała
Kliva.
Królewicz szedł coraz dalej, a cisza dookoła była tak głęboka, że słyszał własny oddech, i wreszcie dotarł do wieży i otworzył drzwi izdebki, gdzie spała królewna. I ujrzał dzieweczkę tak piękną, że nie mógł oderwać od niej oczu, pochylił się i pocałował ją. Po tym pocałunku królewna otworzyła oczy, zbudziła się i spojrzała na niego z uroczym uśmiechem.
Witam wszystkich w ten mroźny dzień! Trzeba się jakoś rozgrzać, a zatem...
CMOK CMOK czyli POCAŁUNKI w LITERATURZE
Luty nazywany jest miesiącem miłości, niedługo także obchodzimy Walentynki, więc z tej okazji przedstawiam Wam tematyczny konkurs. Będą buziaki w policzek, w czółko, pocałunki namiętne i te bardziej od niechcenia. Za podanie każdego tytułu lub autora można zdobyć
1 punkt, maksymalna liczba punktów to
40. O wygranej decyduje liczba poprawnych odpowiedzi i kolejność nadesłania zgłoszeń. Na maile czekam
do północy 14 lutego (piątek). Odpowiedzi wysyłamy na adres:
[...] , nie umieszczamy ich na forum. Proszę o podanie w temacie loginu biblionetkowego wraz z numerem, który e-mail do mnie wysyłacie.
Buziaki bywają proste, powszechnie znane i podziwiane, ale zabłąkało się kilka tajemniczych o mniejszej popularności. Dodatkowym utrudnieniem jest fakt, że nie wszystkie dusiołki Całuśna organizatorka ma w ocenach. W ramach rekompensaty z przyjemnością wskaże, których pocałunków uczestnik był świadkiem, jeśli wyrazi taką chęć w e-mailu. Mataczenie na forum mile widziane.
Są pocałunki na powitanie:
1.
Pojawił się D., kołysząc tłustym zadkiem jak kaczka. Jasne włosy miał gładko przylizane, a spod kilku podbródków ledwo było widać muszkę. Ciotka M. cisnęła walizę prosto w brzuch H., pozbawiając go tchu, objęła D. jedną ręką i cmoknęła głośno w policzek.
H. dobrze wiedział, że D. godzi się na te uściski i całusy tylko dlatego, że spodziewa się dobrej zapłaty. I rzeczywiście, gdy go puściła, ściskał już w dłoni dwudziestofuntowy banknot.
- P.! – krzyknęła ciotka M., mijając H., jak gdyby był wieszakiem na kapelusze.
I pocałowała ciotkę P., a raczej walnęła swoją wielką szczęką w jej kościsty policzek.
I takie na pożegnanie:
2.
M. roześmiał się.
- Jak możesz tak mówić? – Pocałował ją w policzek nieco nieporadnie, i dodał: - I teraz oboje odejdziemy, bez żalu, a kiedy się znowu spotkamy, będzie to spotkanie starych przyjaciół.
D. kiwnęła głową i wydmuchała nos w ostatnią czystą chusteczkę.
I statek odpłynął.
I M. wybrał się na ryby. Był winny jedną N.
Ludzie próbują stworzyć różne definicje:
3.
DEFINICJA NIEUDANEGO POCAŁUNKU:
Ktoś, kto źle całuje, moczy ci całą twarz, obślinia cię i wsadza ci język w usta, kiedy nie jesteś na to jeszcze gotowa, poza tym brzydko pachnie mu z ust ALBO czasami zdarza się, że ma język suchy i szorstki jak kaktus, chociaż ja osobiście nie spotkałam się z czymś takim, a jedynie słyszałam o podobnych przypadkach.
Pocałunek może zapowiadać coś więcej:
4.
Tuż za nim zabrzmiał dziewczęcy chichot. K. odwrócił się błyskawicznie, wyciągnął rękę, skoczył naprzód i uderzył się w drugą goleń, o inny stolik.
- Do diabła! B.!
Poczuł muśnięcie na karku. Tym razem był szybszy. Okręcił się, pochwycił... i poczuł na swoich ustach gorące, wilgotne wargi, przyciśnięte do torsu jędrne piersi, a pod dłońmi krągłości gładkich, nagich pośladków. Nie trwało to dłużej niż sekundę. Kobiece ciało błyskawicznie wyślizgnęło się z jego uścisku, a śmiech, jakby za sprawą magii, niemal natychmiast zabrzmiał z drugiego końca pokoju.
K. ruszył w kierunku źródła dźwięku, przełażąc po drodze przez sofę. W poświacie księżyca widział słabo bielejącą skórę. Albo wydawało mu się, że widzi – kształt zdawał się rozpływać, gdy podchodził bliżej, i nagle poczuł gorący, wilgotny język wsuwający mu się do lewego ucha.
Pocałunek doskonale sprawdza się też jako ratunek z opresji:
5.
- Taak? – P. objął teatralnym ruchem kibić dziewczyny (wcale nie taką znowu wiotką) i chyba, o zgrozo, jakby nic do niego nie dotarło, bezczelnie próbował I. pocałować.
W ostatniej chwili wykręciła głowę.
- Mam kogoś!
Nagle czyjeś dłonie złapały I. od tyłu i wyrwały z objęć P. Zanim zrozumiała, kto jest jej wybawcą, usłyszała spokojny głos:
- Hej, kochanie.
R. nachylił się nad dnią i pocałował ją prosto w usta. Zupełnie nie jak sąsiadkę, z którą wypił jedną filiżankę porannej kawy.
- Hej – odpowiedziała niepewnie, gdy ją puścił.
- Może nas sobie przedstawisz?
Oczami jak spodki wpatrywała się w uśmiechniętą twarz R.
- To jest P.W., ojciec K., a to... – W głosie dziewczyny słychać było wahanie.
Z pomocą przyszedł jest R., który śmiało wyciągnął dłoń do osłupiałego P. i mocno nią potrząsnął.
- A ja jestem narzeczonym B.
Wspomniana B. wytrzeszczyła oczy jeszcze bardziej, ale jakby na potwierdzenie swoich słów mężczyzna przygarnął ją do siebie ramieniem.
Niektórych pocałunek żenuje:
6.
To był najpiękniejszy pocałunek świata. Ona – z przymkniętymi oczami, z przechyloną głową, rozmarzona, niobecna. Jej włosy, bogate jak dojrzała jesień, rozwiewał szeleszczący nad głowami wiatr. Była szczęśliwa. On zaś – wypełniony ciszą...
- Wypełniony ciszą – powiedziała ironicznie K . i z hukiem zakmnęła książkę. – Co za bzdury!
Tymczasowe uczucie – odczytała tytuł powieści, którą czytała mama. Wydawało jej się, że to musi być coś bardzo dobrego, skoro mama nie reaguje na SMS-y, telefony, dzwonki do drzwi, często ociera łzy i głośno wzdycha. K. skorzystała z okazji, że mama wyszła do cioci G. i zakradła się po książkę. Przebiegła oczami kilka stron, szukając tego, co tak wciąga mamę, ale nic nie znalazła. Wypełnieni ciszą mężczyźni zdecydowanie jej nie pociągali.
Niektóre pocałunki są wyrazem tęsknoty:
7.
- T.
Wstała i nieśmiało podeszła do drzwi.
- Chodź tu.
Nie pragnęła niczego innego, ale bardzo się bała. Obeszła stół.
- Wejdź na płytę.
Stanęła na płycie i zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, objęła go za głowę i pocałowała.
- Chodź do mnie. – Próbował wciągnąć ją na przypiecek.
- S., nie mogę... – Nie mogła też przestać go całować. – Wiesz, co by się tu działo?
- T., niech się dzieje, co chce, niech napiszą o tym w jutrzejszych gazetach, nic mnie to nie obchodzi. Chodź. – Wciągnął ją na górę, objął rękami i nogami i nie odrywając ust od jej ust, przygniótł ją swym masywnym ciałem.
- Boże, T. – szepnął. – Tak bardzo się za tobą stęskniłem.
Niektórzy mają dość nowatorskie porównania:
8.
-V. – powiedział, dając jej jeszcze jedną szansę by się wycofała. – Nie nadaję się dla ciebie.
- No to co?
W końcu obrócił do niej twarz, ośmielając się uwierzyć, a raptem do niej dotarło, że całuje jego delikatne wargi, gorąco i mocno. Zawahał się, zmagając z obietnicą złożoną jej matce, lecz gdy V. objęła go zmarzniętymi ramionami, wplatając mu palce we włosy, nie zdołał się dłużej przed tym bronić. Dotąd trzymał się ostatkiem sił jak drzewo podcięte i niemal zwalone na ziemię. Ale ten pocałunek był jak ostatni zamach siekierą drwala, ostateczny cios, i P. poddał się w końcu.
Niektóre pocałunki są jak obowiązek:
9.
J. tymczasem pochylił głowę, jego grecka twarz znalazła się na poziomie mojej, oczy jego przenikliwie badały moje oczy - i pocałował mnie. Nie ma na świecie pocałunków marmurowych ani lodowatych, inaczej tak bym określiła pocałunek mojego kuzyna-duchownego; ale mogą być pocałunki próbne i taki właśnie był jego pocałunek. Pocałowawszy mnie przyjrzał mi się, ciekaw wrażenia. Wrażenie było niewielkie: jestem pewna, że wcale się nie zarumieniłam; może raczej pobladłam, gdyż odczułam ten pocałunek jako pieczęć przyłożoną do moich więzów. Odtąd J. nigdy nie pomijał tej ceremonii, a powaga i spokój, z jakim ją przyjmowałam, zdawały się mieć pewien urok w jego oczach.
Na niektóre pocałunki jest już za późno:
10.
Góra gruzów rosła coraz wyżej. Betonowe falbany z czerwonym wykończeniem. Śliczna dziewczynka zalana łzami, potrząsająca martwym ciałem.
- Obudź się, J.O.
Ale chłopak się nie obudził.
L. ukryła twarz na jego piersi. Podniosła go, przytuliła i zaczęła kołysać. Martwe ciało ciążyło jednak ku ziemi. L. opuściła go delikatnie.
Wolno. Bardzo wolno.
- Boże, R. ...
L. pochyliła się nad martwą twarzą i pocałowała swojego najlepszego przyjaciela, R.S, szczerze i mocno w same usta. Smak pocałunku był słodki i duszący. Był wspomnieniem po niedokonanych pocałunkach wśród świerków i w sklepie z garniturami. L. całowała go delikatnie i długo, a kiedy oderwała się od martwego ciała, jej palce nadal błądziły po jego wargach. Ręce jej się trzęsły, spuchnięte wargi po raz ostatni próbowały całować, ale nie trafiały w cel. Ich zęby zetknęły się z trzaskiem. To pasowało do atmosfery zdemolowanej H.
Niektóre pocałunki uzdrawiają:
11.
- Stoję na murach M. A., Wieży Słońca - powiedziała. - Cień zniknął. Nie będę już dziewiczym rycerzem, nie ruszę w pole z J. R., nie znajdę szczęścia w bojowych pieśniach. Będę uzdrowicielką, pokocham wszystko, co rośnie i co nie jest jałowe. - Spojrzała znów w oczy F. - Nie pragnę już być królową.
F. roześmiał się wesoło.
- To dobrze! Bo ja nie jestem królem. Ale będę mężem Białej Księżniczki R., jeśli się na to zgodzi. Pojedziemy za Rzekę, w szczęśliwej przyszłości zamieszkamy w I. i tam, na tej pięknej ziemi, założymy ogród. Wszystko będzie rosło i radowało się przybyciem Białej Ksieżniczki.
- A więc muszę porzucić własny lud, G.? - spytała. - Chcesz, żeby twoje dumne plemię mówiło o tobie "Oto nasz wódz zaślubił dziką księżniczkę z północy. Czy nie mógł znaleźć sobie żony wśród N.?"
- Tak, tego chcę! - odparł F., biorąc ją w ramiona. Całował ją pod słonecznym niebem, nie dbając o to, że wielu ludzi może ich zobaczyć, stojących na wysokim murze. Rzeczywiście widziało ich wielu i wtedy, i później, gdy promieniując radością, szli trzymając się za ręce ku Domowi Uzdrowień.
- Księżniczka R. jest już uzdrowiona - oznajmił F. Opiekunowi.
Niektóre pocałunki trzeba wymuszać:
12.
- Wiem, że mnie zrozumiałaś, A., więc teraz mnie pocałuj. Czekam.
- Nie.., nie zrobię tego - odpowiedziała, dziwiąc się, skąd wzięła siły. żeby się odezwać.
Wykonał ruch pistoletem i nawet przez materiał nocnej koszuli wyczuwała chłód lufy przytkniętej do biodra. On nadal nie podnosił wzroku, po prostu dotykał jej biodra pistoletem.
Powoli pochyliła się i z szeroko otwartymi oczami dotknęła ustami jego warg.
- To nazywasz pocałunkiem? - żachnął się, a ona znowu odskoczyła. - To tak jakby stara, wysuszona jaszczurka musnęła moje usta ogonem. Spróbuj jeszcze raz, tak jak chciałabyś zrobić, gdyby na moim miejscu był M.
- Dlaczego pan to robi... - zaczęła, ale przerwał jej natychmiast.
- Jeszcze raz, A.! I tym razem zamknij oczy. Tylko jaszczurka ma oczy otwarte podczas pocałunku.
Zbliżyła twarz do jego twarzy. Zobaczyła, jak zamykają się jego ciemne, rozbawione oczy. zanim spuściła powieki i pocałowała go ponownie. Wyrastające wąsy przypominały łodygi dzikiej róży.
- Lepiej - oznajmił, kiedy znów odskoczyła. - A teraz z języczkiem.
- Wielki Boże - wyszeptała przerażona.
- Bóg ci teraz nie pomoże, A., więc rób, co każę.
- Proszę... - błagała.
- Proszę, J. - skorygował.
- Proszę, J.... ja nigdy... nigdy nie...
- Przesłań kluczyć, bierz się do roboty - ponaglił. - I usiądź tutaj. Zaczyna mi się kręcić w głowie od tych twoich skoków.
Niektóre są bardzo poetyckie:
13.
Dotykam twoich ust, palcem dotykam brzegu twoich ust, rysuję je tak, jakby wychodziły spod mojej ręki, jakby po raz pierwszy twoje usta miały się otworzyć, i wystarczy, bym zamknął oczy, aby zmazać to wszystko i zacząć od nowa; za każdym razem tworzę usta, których pragnę, usta wybrane pośród wszystkich, w absolutnej wolności przeze mnie wybrane, aby moja ręka narysowała je na twojej twarzy, a które przez niezrozumiały dla mnie przypadek dokładnie odpowiadają twoim ustom, uśmiechającym się pod moimi palcami.
Patrzysz na mnie, patrzysz na mnie z bliska, jeszcze bardziej z bliska, oczy powiększają się, zbliżają do siebie, nakładają jedno na drugie, cyklopi patrzą sobie w oczy łącząc oddechy, usta odnajdują się i łagodnie walczą gryząc się w wargi, leciutko opierając języki o zęby, igrają wśród tego terenu, gdzie przelewa się tam i z powrotem powietrze, pachnące starymi perfumami i ciszą. Wtedy moje ręce zanurzają się w twoich włosach, pieszczą powoli głąb twych włosów, podczas gdy całujemy się, jakbyśmy mieli usta pełne kwiatów czy też ryb o szybkich ruchach, o świeżym zapachu.
I jeżeli całujemy się aż do bólu - jest to słodycz, a jeżeli dusimy się w krótkim, gwałtownym, wspólnie schwyconym oddechu - ta sekundowa śmierć jest piękna.
Niektóre pocałunki wzbudzają zachwyt:
14.
- Gdybym miała utknąć w Jasnym Dworze na zawsze? Wielka mi rzecz! Przecież to tylko pocałunek.
- Racja. - poparł ją J.
C. widziała go jak przez mgłę, kiedy zbliżył się do niej, położył dłoń na jej ramieniu i obrócił do siebie.
- To tylko pocałunek.
Głos miał ochrypły, ale dotykał jej niezwykle delikatnie. C. spojrzała mu w oczy. Były bardzo ciemne, może dlatego, że na dole panował mrok, a może z innego powodu... Widziała swoje maleńkie odbicie w jego rozszerzonych źrenicach.
- Zamknij oczy i myśl o Anglii - poradził.
- Nigdy nie byłam w Anglii - odparła C., ale zacisnęła powieki.
Czuła wilgotny ciężar ubrania, zimnego i drażniącego skórę, lepką słodycz chłodnego powietrza, dłonie J. na swoich ramionach, jedyne źródło ciepła w tej podziemnej komnacie. Poczuła muśnięcie jego warg, z początku lekkie. Rozchyliła usta pod naciskiem. Stwierdził, że niemal wbrew woli topnieje i staje się uległa, oplata rękami jego szyję jak słonecznik zwracający się do słońca. On też ją objął, wsunął dłonie w jej włosy. Pocałunek przestał być delikatny. W jednej chwili iskra zmieniła się w płomień. C. usłyszała, że Dwór przebiegł szmer podobny do westchnienia, ale nie zwróciła na niego uwagi, bo zatraciła się w szumie własnej krwi płynącej w żyłach, odurzającym uczuciu nieważkości.
Niektóre pocałunki upewniają nas w czymś:
15.
- Złotko - rzekł - ty nie żyjesz.
- To jedna z owych kwestii. - Urwała. - W porządku - oznajmiła. - Teraz już odejdę. Tak będzie lepiej. - Zupełnie naturalnie, z wdziękiem odwróciła się, zarzuciła C. ręce na szyję i wspinając się na palce, pocałowała go na pożegnanie, jak zawsze.
C. niezręcznie pochylił się, pozwalając, by ucałowała go w policzek. Ona jednak w tym samym momencie przesunęła usta. Ich wargi się zetknęły. Oddech L. pachniał kulkami na mole.
Jej język wcisnął się do ust C. Był zimny, suchy, smakował papierosami i żółcią. Jeśli C. miał wcześniej jakieś wątpliwości co do tego, czy żona umarła, teraz ostatecznie je stracił.
Pocałunki zmieniają człowieka:
16.
K. ucieszył się, kiedy wieczór się skończył i skierowali się do domu. Fakt, że rok wcześniej był gwiazdą gry w futbol, czynił z niego bohatera w oczach młodszych chłopców, którzy się na niego gapili, i dziewcząt, które piszczały i chichotały, kiedy powiedział „cześć” albo w ogóle cokolwiek. Zatrzymał samochód przed domem P. i już miał wysiąść, obejść wóz dokoła i otworzyć drzwiczki z jej strony, kiedy P. zdjęła okulary, pochyliła się i popatrzyła na niego tymi ogromnymi, piwnymi, krótkowzrocznymi oczami S. H. i powiedziała:
— No, to dobranoc.
Spojrzał w jej oczy, uświadamiając sobie, że nigdy dotąd ich nie widział: aksamitne, brązowe jeziora, w których mógł zanurkować i popływać. Siedział blisko niej i czuł odurzający zapach perfum White Shoulders. W tej chwili przemieniła się w Ritę Hayworth z Gildy, nie — Lane Turner z
Listonosz zawsze dzwoni dwa razy. A kiedy ją pocałował, przeżył najbardziej podniecającą chwilę w swoim życiu.
Inne upajają:
17.
Całowałem usta Twoje, całowałem je w ciemności, w czarnym aksamicie miłosnej nocy...Całowałem usta Twoje i wyczuwałem wargami czerwień ich...
W białych, gorących oplotach Twoich zamknąłem oczy. Zamknięte oczy widzą nieskończoność, ogromną, ogromną dal... Chwile stały się melodią, w rytm której tańczyła purpura i czerń, niby dwa szale jedwabne, wiewne, gasnące... tańczyły daleko, w nieskończoności oczu zamkniętych...
A potem była mroźna noc, jasnoniebieska cicha noc zimowa. Szedłem - lekko upojony, jakby odurzony błękitnym aromatycznym likierem, zaprawionym brylantową kroplą mrocznej, mlecznej jaśni księżycowej, która kapnęła do smukłego kieliszka, opalizując i skrząc się fantastycznie...
I idąc tak naprzód w upojeniu, przymykałem oczy i znów widziałem daleki gasnący taniec... Byłem tak nieziemsko szczęśliwy, że uczułem, iż staję się czymś bezcielesnym i płynę jak światło... Uczucie to było tak rzeczywiste, że poslizgnąwszy się, miałem wrażenie, że się potknąłem o cień gałęzi, zwieszającej się zza parkanu ogrodu...
A teraz usnę - z uśmiechem szczęścia na zmęczonych wargach, szpcząc słodkie Twoje imię. Dobranoc.
A jeszcze inne bolą:
18.
Odwraca się do mnie, unosząc powoli powieki jak parasole. Dwie wielkie łzy staczają się po jej cudownej twarzy. Makijaż spływa po długich zmiętych rzęsach. Mała śpiewaczka ma tę dziwną moc - jest równie magnetyczna w cierpieniu, jak i w radości.
- Kocham cię.
- Ja też cię kocham.
Całuję jej usta pełne łez. Mają smak zbyt dojrzałego owocu. Potem oddala się. Patrzę jak otula ją las. Pochłaniają ją cienie drzew.
Po kilku zaledwie krokach znika w oddali. Moje marzenia rozsypują się, zębatki pracują coraz głośniej, o M., i sprawiają mi coraz większy ból. Czuję się tak, jakbym miał już nigdy jej nie zobaczyć.
Pocałunki bywają też powodem do życia:
19.
Miała na sobie szkarłatny płaszcz odziedziczony po matce. W ponurej szarości panującej wewnątrz katedry była to jedyna barwna plama. M. uśmiechnął się szeroko na widok dziewczyny. Trudno było powiedzieć, co sprawiało, że jest taka ładna. Miała drobną okrągłą twarz o regularnych rysach, jasnobrązowe włosy i zielone oczy nakrapiane złotymi plamkami. Nie różniła się zbytnio od setek dziewcząt w K., ale nosiła czepek lekko na bakier, a w jej oczach czaiła się drwiąca inteligencja. Spoglądała nimi na M. z psotnym uśmiechem, który obiecywał niejasne, lecz kuszące rozkosze. Znał ją od dziesięciu lat, ale dopiero kilka miesięcy temu uświadomił sobie, że ją kocha.
C. pociągnęła go za kolumnę i pocałowała. Koniuszek jej języka przesunął się lekko po jego ustach.
Całowali się przy każdej okazji: w kościele, na rynku, kiedy spotkali się na ulicy. Ale najlepiej było wtedy, gdy znaleźli się sami w jej domu. M. żył tymi chwilami. Myślał o pocałunkach przed zaśnięciem i zaraz po przebudzeniu.
Najważniejsza jest jednak osobą, z którą się całujemy:
20.
Pochyliła się nad nim, dotknęła go, poczuł na twarzy muśnięcie jej włosów pachnących bzem i agrestem i wiedział nagle, że nigdy nie zapomni tego zapachu, tego miękkiego dotyku, wiedział, że nigdy już nie będzie mógł porównać ich z innym zapachem i innym dotykiem. Y. pocałowała go, a on zrozumiał, że nigdy już nie będzie pragnął innych ust niż te jej, mięciutkie i wilgotne, słodkie od pomadki. Wiedział nagle, że od tej chwili istnieć będzie tylko ona, jej szyja, ramiona i piersi wyzwolone spod czarnej sukni, jej delikatna, chłodna skóra, nieporównywalna z żadną, której dotykał. Patrzył z bliska w jej fiołkowe oczy, najpiękniejsze oczy całego świata, oczy, które, jak się obawiał, staną się dla niego… Wszystkim. Wiedział to.
===========
Dodane 16 lutego 2014:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:
Rozwiązanie konkursu