Dodany: 26.12.2007 21:07|Autor: dansemacabre

Sprzątanie zmierzające do bałaganu...


Poznajmy Przystupę. Poznajmy współczesną, pielgrzymującą, polską emigrantkę, ogniskującą w sobie wszystkie cechy typowo polskie, a jednocześnie ukryte pod prostotą wartości uniwersalne, jakich każdy z nas poszukuje na co dzień. Wędrówkę tej wiejskiej dziewczyny rozpoczyna jej imperatywne „muszem iść”. Ten przymus będzie towarzyszył Przystupie przez cały czas – potrzeba doświadczania zmian przy jednoczesnym pragnieniu zaznania stabilności. Jej podróż po domach Polaków i Szwedów autorka ukaże w sposób niezwykle plastyczny i przejmujący. Bo chociaż sama bohaterka mówi niewiele, wszystko kwituje wzruszeniem ramion i wydaje się stać obok toczących się wydarzeń, jest jednak ich bezpośrednią lub pośrednią sprawczynią, dlatego też staje się prowokatorką konfliktów, w których – jak w zwierciadle – przejrzą się wszystkie przywary narodowe Polaków. Niechaj nie zrazi czytelnika tej recenzji ujawnienie kilku kluczowych rozwiązań fabularnych i pewnych elementów zakończenia – opowieść jest tak wdzięczna, że i z tą wiedzą jej lektura będzie prawdziwą przyjemnością.

Konstrukcja narratorki wszechwiedzącej stworzonej przez Grażynę Plebanek pozwala nam wyprzedzać zdarzenia, o których czytamy w powieści, ale to informowanie, co się zdarzy, bynajmniej nie jest irytujące, a jedynie wzmaga ciekawość czytelnika. Mam nadzieję, iż podobny zabieg, jaki wykonuję w niniejszym tekście, także zostanie tak odebrany.

Kolejne części opisują domy, w jakich Przystupie przyszło sprzątać. W każdym dba o porządek, jednocześnie wywołując chaos. W każdym doświadczy upokorzenia i wstydu, ale zawsze przyjmie to z dziarską prostotą tylko po to, by podążać wciąż dalej i wciąż tam, gdzie będzie ją witać jej przeszłość. Przyjrzyjmy się tym miejscom bliżej.

Najpierw nasza bohaterka zatrudnia się jako pomoc domowa u samotnej i rozgoryczonej pseudopiosenkarki, której karierę na siłę próbuje kreować jej mąż. Przystupa przygląda się rozkładowi małżeństwa, jakie z góry skazane było na porażkę, a ku klęsce wiedzie je szaleńcza chęć posiadania i władzy. Niedopatrzenie ze strony Gwiazdy powoduje, że Przystupa znajduje się na promie płynącym w kierunku Szwecji. Tam także sprzątać będzie w rodzinnym bałaganie i rozbijać sensy toksycznych związków. Przyjdzie jej doświadczyć upokarzającego pobytu w typowo polskiej rodzinie katolickiej, której podwójną moralność tworzy Dulska nowych czasów – niejaka Hyra, zaborcza i toksyczna zarówno dla siebie, jak i dla otoczenia. „Głaskała ten dom jak zwierzę, ale swoim tarciem tylko rozjątrzała jakąś ranę. Szorując, dogrzebywała się do czegoś, co wzbierało pod powierzchnią świata, do którego rzucił ją los: świata nie – wielkiego, nie - zewnętrznego: do światka Hyrowego domu”*. Przystupa mimowolnie zedrze z Hyry maskę żarliwej katoliczki, zdekonspiruje ukryty homoseksualizm jej męża i na światło dzienne wypchnie onanizm jej syna. Kiedy to zrobi, nie będzie tam już dla niej miejsca.

Pozorny spokój zapewni zamieszkanie u Pani Słabej. Pani Słaba jest jednak na tyle słaba, że nie daje sobie rady z samą sobą, z własnymi dorastającymi dziećmi, a przede wszystkim z mężem Finem, który stosuje wobec niej przemoc i życie całej trójki zamienia w koszmar. Im więcej energii Przystupa włoży w porządkowanie ich domu, tym bardziej – paradoksalnie – ujawniać się będzie chaos wewnętrzny (samej Pani Słabej) i zewnętrzny (małżeństwo), który doprowadzi do zbrodni… Po raz kolejny bolesne fatum zawiśnie nad prostą wieśniaczką z lubelskiego… I chociaż splot nieoczekiwanych okoliczności związanych ze zmniejszeniem wyroku skazującego dla morderczyni sprawi, że Przystupa nieoczekiwanie znajdzie szwedzkiego męża, nadal będzie zatrudnioną na czarno polską sprzątaczką, której nie należy się ani szacunek, ani zrozumienie.

Bohaterka trafi do różnych domów i w różnych warunkach przyjdzie jej wymiatać brudy i sprzątać nieczystości. W jednym z domów, podczas niezwykłego przyjęcia, czara goryczy jednak się przeleje i naszej pielgrzymującej jej wewnętrzne „muszem” nakaże powrót do kraju…

Plebanek w swej książce noszącej znamiona przypowieści o gorzkim losie i jego spełnianiu ukazuje nam współczesny wzorzec polskiego pielgrzyma. Zresztą Przystupa nosi w walizce zbiorek poezji najbardziej znanego romantycznego polskiego pielgrzyma, a historia wędrówki „Ballad i romansów” uczyni z przypowieści o dziewczynie ze wsi dodatkowo frapującą historię z naddanym jej sensem. Przypowieść to bardzo kobieca, ale jednocześnie uniwersalna w wymowie, albowiem jej głównym bohaterem jest polska emigracja XXI wieku.



---
* Grażyna Plebanek, "Przystupa", wyd. WAB, 2007, s. 141.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2643
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Laila 07.03.2014 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Poznajmy Przystupę. Pozna... | dansemacabre
"typowo polskiej rodzinie katolickiej" - zadziwiające, jak te cztery zupełnie neutralne słowa, podane razem, potrafią obraźliwie zabrzmieć, prawda? Dlaczego?
Moim zdaniem żadne z tych określeń do końca nie pasuje do rodziny Hyrów. Ani oni "typowo polscy" (cóż to właściwie znaczy "typowo polski"? Cham? Burak? A może jednak osoba ambitna, wytrwała, pracowita, ceniąca rodzinę? Bo przecież i tak się o Polakach mówi i pisze? A może to ja obracam się wśród ludzi, którzy "typowymi Polakami" nie są?), ani katoliccy (zadziwia mnie łatwość, z jaką do tego określenia przylepia się na stałe pojęcia typu "kołtuńscy", "dwulicowi", "Dulscy" itp.).
Hyrowie to po prostu rodzina osób toksycznych, prymitywnych, pozbawionych głębszej samoświadomości, o wąskich horyzontach itp. Dlaczego z tym musi się od razu łączyć katolicyzm oraz polskość? Czy to aby nie Fin był brutalnym prymitywem? A jednak nie czytamy o typowo fińskich brutalach... Czy wśród innych wyznań nie znajdziemy osób prymitywnych? Czy wśród ateistów ich nie ma? Czy tylko polscy katolicy tacy bywają?

Nie chcę atakować bezpośrednio Ciebie, Jarosławie - w Twojej recenzji jest wiele trafnych spostrzeżeń; zdumiewa mnie jednak łatwość szafowania tego typu określeniami w negatywnym znaczeniu. I nie uważam, by było to usprawiedliwione czymkolwiek innym, niż zwykłym skrótem myślowym, bo przecież przywykliśmy już do narzekania na swój naród i robimy to bez zastanowienia. Wielka szkoda.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: