Dodany: 06.01.2005 21:30|Autor:

Książka: Lód
Sorokin Władimir
Notę wprowadził(a): yennka

nota wydawcy


Władimir Sorokin, autor nazywany ikoną rosyjskiego postmodernizmu, tym razem zaskoczył czytelników, rezygnując z eksperymentów formalnych na rzecz efektownej i błyskotliwie opowiedzianej fabuły.

Tajemnicza sekta poluje w Moskwie na ludzi o jasnych włosach i niebieskich oczach, poddając ich tyleż dziwacznemu, co okrutnemu rytuałowi. Nieliczne ofiary, którym udało się ujść z życiem, dowiadują się, że należą do grona wybrańców: dwudziestu trzech tysięcy świetlistych bytów, które niegdyś, w wyniku fatalnej pomyłki, stworzyły Ziemię i na miliony lat popadły w niewolę, zapominając o swej prawdziwej naturze. Wreszcie, za sprawą szczęśliwego zrządzenia losu, pierwsza z nadistot odkryła prawdę o sobie i znalazła sposób, aby rozpoznać pogrążonych w nieświadomości towarzyszy.

Sorokin odwołuje się do przetworzonych przez kulturę masową wątków gnostyckich oraz idei nietzscheańskiego nadczłowieka, wykorzystując je jako pretekst do rozważań nad względnością dobra i zła, prymatem rozumu nad uczuciami. Jego przenikliwa, pesymistyczna diagnoza kondycji dzisiejszego świata stawia "Lód" w jednym szeregu z powieściami Michela Houellebecqa i Breta Eastona Ellisa.

"„Lód” jest pierwszą moją powieścią, w której istotniejsza jest treść niż forma. Jest wynikiem rozczarowania współczesnym intelektualizmem. Cywilizacja rozpada się na kawałki, ludzie są coraz bardziej zagubieni i – czy chodzi o jedzenie, czy o miłość – stają się zwykłymi produktami technologii. Pojawia się tęsknota za czymś pierwotnym, nieskażonym. Moja powieść mówi o sekcie, która ma wiele cech organizacji totalitarnej, jednak "Lód" nie jest książką o totalitaryzmie, opowiada o poszukiwaniu raju utraconego". (Władimir Sorokin)

[Wydawnictwo W.A.B., 2005]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5116
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 3
Użytkownik: verdiana 17.12.2006 16:23 napisał(a):
Odpowiedź na: Władimir Sorokin, autor n... | yennka
[Uwaga, chyba spoilery :)]

Sorokina miałam w odległych planach, ale wepchnął mi się do kolejki przez exilvię. :-)

Niesamowita książka. Wiele razy zadaje się pytanie o to, co jeszcze można napisać nowego. Odpowiadałam sobie na to pytanie, że już nic, ale że można znane i oklepane elementy złożyć w nowy wzór. Sorokin to właśnie zrobił. Nietzscheańska idea Nadczłowieka, którą wykoślawił Hitler, ocalanie tych "lepszych", bez dbałości o to, czy "plebs" to przeżyje, patrzenie sercem... to przecież już było. A mimo to czyta się jednym tchem.

Dopiero po ponad 200 stronach dowiadujemy się, o co właściwie chodzi. Wcześniej tylko jedni lodowym młotem tłuką drugich i każą im "mówić sercem", a czytelnik jest tak samo skonfundowani jak ci tłuczeni. Oderwać się nie sposób, bo nie sposób opanować ciekawości, o co właściwie chodzi.

To może zabawne, ale moje skojarzenia poszły zupełną inną drogą niż notka na okładce o filozofii Nietzschego. Szczególnie od momentu, kiedy patrzenie sercem stało się praktyką, a nie jedynie ideą, a wszystko inne rozmazywało się, rozpływało... Kto patrzy sercem? Kto widzi istotę rzeczy, nie zadręczając się powierzchownością, wyglądam rzeczy? To proste: niewidomi. I bracia i siostry stali się dla mnie właśnie patrzącymi sercem niewidomymi - rozbawiło mnie to w kontekście hitlerowskich obozów zagłady, gdzie w pierwszym rzędzie gazowało się przecież niepełnosprawnych, niewidomych, uznając ich za ułomnych. U Sorokina ułomnymi są maszyny z mięsa, żywe trupy. Przynajmniej w pojęciu przebudzonych. Ułomni nadludźmi. Kompletnie odwrócenie wyświechtanej idei - zwykły niezwykły zabieg.

Co jeszcze? Idea Nadczłowieka, jak ją pojmował Hitler, była wyimaginowana. Bo przecież wszystkie razy są ludzkie i nie pochodzą z innego świata. Sorokin poszedł dalej - jego Nadczłowiek (pomijając wartościowanie dobry/zły) rzeczywiście jest inny od reszty ludzi, rzeczywiście widzi i rozmawia sercem, rzeczywiście jest nieziemski; chyba że w ostatnim tomie okaże się, że to też była imaginacja. :-) [ciekawi mnie, jak się ma do tego system Lood, bo że to tylko VR, jakoś mi się wierzyć nie chce, za proste... czy ktoś już czytał "Bro"? :)]

Ale rodzą mi się pytania:
- dlaczego opukiwani są tylko blondyni z niebieskimi oczami? Przecież blondyni mogą być farbowani (pod rudą farbą może kryć się pożądany blond). :>
- dlaczego milicja nie interesuje się morderstwami? Przecież ci, których serca nie przemówiły, umierają...
- i co jeśli ktoś umrze od uderzeń, ZANIM jego serce się odezwie?
- poza tym sporo braci i sióstr już umarło i nie przeszkadza to w zrobieniu kręgu, żeby na powrót stać się Promieniami, więc po co jeszcze szukać innych i zabijać pozostałych przy okazji? :>

I jeszcze jedna myśl: coś w tym wszystkim jest. Kiedyś czytałam wyniki badań genetycznych, które jasno pokazały, że blondyni są gatunkiem wymierającym i za ok. 100 lat nie będzie już ani jednego prawdziwego blondyna. Może Sorokin ma rację? :>

A tak w ogóle, to bardzomisię!
Użytkownik: Pani_Wu 08.08.2011 00:33 napisał(a):
Odpowiedź na: [Uwaga, chyba spoilery :)... | verdiana
Chyba narażę się miłośnikom "Lodu", ale jedyna zaleta tej książki to fakt, że czytało się ją wartko.
Natomiast pomysł nie zachwycił mnie, a powoływanie się na wielkich filozofów jest według mnie nadużyciem. Podobnie jak epatowanie wulgaryzmami, które jak rozumiem miały pokazać prawdziwe oblicze niektórych nadludzi. Odnośnie pytań: Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Ponadto uważam, że Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Odnośnie badań genetycznych nad blondynami - to prawda. Jasne włosy i niebieskie oczy to cecha tzw. recesywna. Czyli zostaje przytłumiona przez cechę dominującą, w tym wypadku brązowe oczy i ciemne włosy. Kręcone do tego, proste włosy to także cecha recesywna. Żeby więc mógł pojawić się błękitnooki blondyn, musi mieć geny recesywne od niebieskookiej blond mamusi i od takiegoż tatusia. Jakakolwiek mieszanka z kimś o odmiennej kolorystyce powoduje, że ujawni się cecha dominująca - brązowe oczy i włosy.
Jasne włosy i niebieskie oczy powstały jako przystosowanie do życia w strefie małego nasłonecznienia - nie potrzeba pigmentu, żeby chronić skórę, a nawet jego nadmiar przeszkadza w wyłapywaniu nielicznych promieni, które jak wiadomo stymulują produkcję w skórze witaminy D. Im więcej ludzi obecnie podróżuje, osiedla się w różnych krajach, tym częściej pojawiają się mieszane małżeństwa z osobami o brązowych oczach i ciemnych włosach. Tym samym recesywna cecha blond włosów i błękitnych oczu zacznie zanikać oraz pojawiać się znienacka u potomka, gdzie wiele pokoleń miało włosy i oczy ciemne.

Jeszcze jedno mi się nasunęło. Idea nadczłowieka, którą forował Hitler nie była wcale wyimaginowana. Nauka wtedy bardzo poważnie zajmowała się antropologią i uczeni prowadzili badania, z których chcieli wywnioskować zależność pomiędzy budową ciała a pewnymi cechami osobowości. Mierzono głowy więźniów, rozstaw oczu, szerokość czoła itp., żeby znaleźć cechy, które wskazują na skłonności kryminalne. Wyciągano mylne wnioski, które bywa, że pokutują do dzisiaj. Pół biedy, jeśli czytamy, że bohaterka romansu miała podbródek świadczący o stanowczości, a amant szerokie, rozumne czoło. Gorzej, gdy ktoś przekreśla szansę na wykształcenie dziecka, bo ma ono zbyt nisko osadzone uszy lub niskie czoło, ponoć typowe dla kretynów.
Z mylnych wniosków, z których się wycofano oraz je obalono, wyrosła teoria o wyższości rasy aryjskiej oraz właśnie nadludzi.

A tak w ogóle to misięwcale i ja już temu panu dziękuję.

Użytkownik: Kuba Grom 31.07.2015 17:45 napisał(a):
Odpowiedź na: Chyba narażę się miłośnik... | Pani_Wu
To że jakiś gen jest recesywny, nie musi oznaczać, że zniknie. W przypadku genów recesywnych które są dość szeroko rozpowszechnione i dosyć równomiernie rozłożone w danej populacji stosuje się "prawo Hardy'ego-Weinbera" będące wynikiem prostej statystyki - jeśli gen X jest recesywny, to w populacji oprócz niewielkiej ilości osób z podwójnym allelem XX u których cecha ta się ujawnia, obecna jest też dużo większa ilość osób z jednym allelem X i dominującym innym. Jeśli dwie osoby z jednym recesywnym allelem będą miało potomstwo, to zachodzi 25% szans na to, że jedno z ich dzieci będzie miało allele XX i ujawni się u niego cecha jakiej nie było widać u rodziców.
Co prawda nie każda para ma czwórkę dzieci, ale wszystkie te prawidła powodują ustalenie się pewnej równowagi, powodującej że generalnie częstość pojawiania się osób z cechą X kodowaną przez recesywny gen pozostaje w populacji taka sama.
Dlatego też wciąż istnieją zarówno blondyni jak i rudowłosi, oraz chorzy na niektóre mutacje.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: