Dodany: 10.03.2016 14:06|Autor: ka.ja
Błędny czytelnik na wiernym Rosynancie
Przed chwilą wyczytałam w jednym z wątków, że Tynulec nie przepada za twórczością Małgorzaty Szejnert (przepraszam, Tynulcu, że Cię wykorzystuję jako przykład negatywny) i zaraz we mnie zabulgotało. Jak to?! Jak można Szejnert nie cenić?! Jak można nie przepadać za jej pisarstwem?! Lanca w dłoń i do boju! Lub mi Szejnert, jeden z drugim, ale już! Podobnie unoszę się przy każdym moim ulubionym autorze, który w czyichś oczach nie zyskał uznania. Co ciekawe, jeśli ktoś w Biblionetce pisze, że uwielbia książki autora, którego uważam za nudziarza albo grafomana, nie mam potrzeby forsować mojej opinii - niech tam sobie każdy lubi to, co mu sprawia przyjemność. Z tym tylko zastrzeżeniem, że jednocześnie MUSI też cenić to, co ja cenię, bo jak nie, to od razu czuję potrzebę nawracania. Do samego nawracania się jeszcze nie zabrałam, ale kto wie, co będzie niebawem? Może faktycznie wskoczę na jakąś chabetę i popedzę w świat walczyć o cześć literackiej Dulcynei, a każdemu, kto jej nie wielbi, będę rzucać rękawicę?
A Wy? Miewacie takie ciągotki? Jest taki autor, którego najchętniej wciskalibyście każdemu i oczekiwali zachwytów? Macie inne bziki książkowe, które tylko czekają, żeby się wymknąć spod kontroli?