Dodany: 15.09.2016 00:07|Autor: sapere

Wybaczyć czy zapomnieć?


Swoją najnowszą książką Joanna Siedlecka udowodniła, jak ważne w historii literatury jest odpowiednie rozłożenie akcentów i potwierdziła, że człowiek robi się z wiekiem coraz bardziej konserwatywny. Nie czynię tu bynajmniej autorce wyrzutów, bardzo lubię jej styl pisarski. Na przykładzie historii życia Władysława Broniewskiego, jego żon i córek zaobserwować można jednak ciekawy rozwój światopoglądu pisarki. Jeszcze w „Wypominkach” z roku bodaj 1996 rodzina poety, choć niewątpliwie niezwyczajna (dziś nazwalibyśmy to – patchworkowa), jawi się jako dość szczęśliwa, zaprzyjaźniona, uporządkowana. W „Biografiach odtajnionych” natomiast znajdziemy informację o tym, że Broniewski próbował odseparować swą córkę Ankę od wpływów jej matki, Janiny. Ta ostatnia zaś w „Wypominkach” przedstawiona wprawdzie jako żarliwa komunistka, zasadnicza i surowa urzędniczka i oschła matka, w „Biografiach…” zyskuje cechy wyjątkowo podłej osobistości. Siedlecka chwali się, że to ona odnalazła nieznane fakty z życia literackich i kulturalnych elit wczesnego PRL-u. Czy jednak takie grzebanie w życiorysach nie zbliża jej nieuchronnie ku plotkarskim portalom doby współczesnej?
Otóż nie. W kolejnych rozdziałach (m.in. o Jerzym Zawieyskim i Jerzym Andrzejewskim) „Biografii…” Siedlecka omawia mechanizmy niszczenia ludzi przez bezpiekę, odwołując się przy tym do powszechnie znanych faktów z życia pisarzy (np. o ich alkoholizmie czy homoseksualizmie). Nie ocenia absolutnie ich słabości – że tak powiem – osobistych, nie mających wpływu na otoczenie. Mam jednak wrażenie graniczące z przekonaniem, że do ich podwójnej moralności, zakłamania, hipokryzji odnosi się z dużą dozą surowości. Pisze np. o autorytecie moralnym tamtych czasów, arcykatoliku peerelowskim, który swój homoseksualizm praktykował w sposób iście stachanowski – ponad normę: „Nie darowali [esbecy – sapere] natomiast żadnego przykładu wyjątkowej hipokryzji Zawiejskiego, któremu nie przeszkadzała podwójność jego życia i grał nie tylko przed światem, ale nawet przed własną gosposią”*.
Oczywiście tego typu książki nie mogą być mdłe, laurkowe. Dlatego i Joanna Siedlecka nie cukruje wizerunków naczelnych pisarzy tamtych czasów. Mówi o ich stosunkach rodzinnych oraz relacjach i męsko-damskich, i męsko-męskich, i przyjacielskich. Szczególnie uderza to w rozdziale o Zawiejskim, jakby autorka chciała zaakcentować swoją niechęć do tego pisarza, którego już w czasach nam bliższych chciano uhonorować Orderem Orła Białego. Czytelnik znajdzie tu więc już nie sugestie, aluzje, lecz dobitnie przywołane fragmenty stenogramów SB o życiu seksualnym Zawiejskiego, o jego intymnych kontaktach i domowym pożyciu ze Stasiem. Nie one są tu ważne, lecz w zestawieniu ze stwierdzeniem, że Zawiejski popierał „swoich” – innych homoseksualistów, wykorzystywał młodych poetów do zaspokajania swoich żądz, budują obraz obrzydliwego, podłego w gruncie rzeczy człowieka, kładący się cieniem na nieskalanym wizerunku, kreowanym dotąd przez ludzi tej miary co ksiądz Adam Boniecki. Dla mnie rozdział o „Jerzusiu” był chyba najbardziej wstrząsający, bo w detalach pokazywał, jak człowiek sięgał dna, jak w swej głupocie szkodził innym ludziom. A może to rozdział o czystej naiwności, która nie widzi zła ani w sobie, ani dookoła siebie?
Książka Joanny Siedleckiej jest nierówna. Od nieco plotkarskich objaśnień okoliczności śmierci Anki Broniewskiej-Kozickiej, poprzez dość szczegółowe, a nawet żenujące opisy nałogów (seksoholizmu, alkoholizmu), przechodzi do pisarzy tej klasy co Krystyna Siesicka, która dla kilku pokoleń młodych Polek była i jest ulubioną autorką powieści młodzieżowych. Ona, tak jak równie popularna Hanna Ożogowska, też była TW i też donosiła. Czy żałujecie teraz, żeście czytały jej książki. Boli na pewno, że te panie, celnie nazwane przez Siedlecką tymi „od Andersena”, przez lata kształtowały gust czytelniczy młodzieży. I choć szkód większych chyba nie narobiły takim „Jeziorem osobliwości” czy „Hecą na czternaście fajerek”, to były jednak w pewnym stopniu autorytetami, wypowiadały się w sprawach wychowawczych czy edukacyjnych, a teraz lista tych autorytetów mocno się skraca. Te rozdziały (o Ożogowskiej, Nienackim, Siesickiej) powtórnie stawiają pytanie, czy lub na ile da się oddzielić twórczość artystów od ich biografii; czy trzeba i można od niej abstrahować. Pytanie nie nowe, jeśli przypomnieć sobie zarzuty wobec Rousseau, Tołstoja, Mickiewicza, Grochowiaka, a dotyczące ich sytuacji rodzinnej. Pytania wciąż ważne w czasach powszechnej relatywizacji pojęć i wartości.
Sama Siedlecka mówi o swojej książce, że nie jest ona „glamour – lekka, łatwa i przyjemna”**, bo choć przywołuje fakty w dużej mierze znane skądinąd, ustawia je na nowo w innej perspektywie. Pokazuje bezlitosność machiny totalitarnej, lecz usuwa ją na drugi plan, a SB przedstawia jako inspiratorkę zdarzeń – trochę na zasadzie: Dajcie im kij i nie przeszkadzajcie, a sami się pozabijają. Na pierwszym planie pojawiają się bowiem ci, którzy dla kariery, bogactwa, uznania, sławy mogli zrobić wiele. Ich wybory były z gruntu fałszywe, lecz dziś, w epoce zagłaskiwania niewygodnych faktów, próbuje się je tłumaczyć. Takiej metodzie grubej kreski sprzeciwia się Joanna Siedlecka.
_________________
*J. Siedlecka, "Biografie odtajnione. Z archiwów literackich bezpieki", Poznań 2016, s. 187.
** Tamże, s. IV okładki.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1467
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: