Dodany: 13.03.2010 19:56|Autor: 5w4
Zmarnowana szansa
Żeby napisać dobrą powieść, trzeba wpaść na dobry pomysł. Jodi Picoult to się udało. "Bez mojej zgody" to przejmująca opowieść o dziewczynce, która urodziła się, żeby przedłużyć życie swojej starszej, śmiertelnie chorej siostrze. Życie Anny jest pasmem poświęceń, początkowo niewielkich i w miarę bezbolesnych, w miarę upływu czasu coraz trudniejszych do udźwignięcia. Od pobrania od niemowlęcia krwi pępowinowej aż po postawione wprost żądanie oddania Kate nerki do przeszczepu, mamy do czynienia z coraz bardziej dotkliwym naruszeniem nietykalności i godności dziecka, które mając trzynaście lat postanawia wreszcie zawalczyć o prawo decydowania o własnym losie.
Ta historia ma kilkoro bohaterów. Matka, Sara, mistrzyni emocjonalnego szantażu, przerażona wizją utraty starszej córki i starająca się za wszelką cenę odsunąć w czasie moment jej śmierci. Ojciec, Brian, który nie umie wybrać pomiędzy miłością do żony a tym, co podpowiada mu głos rozsądku i sumienia, i w rezultacie ucieka w ryzykowną pracę. "Niewidzialny" syn Jesse, systematycznie rujnujący swoje życie w nadziei zwrócenia na siebie czyjejś uwagi. I sama Anna, zaskakująco dojrzała trzynastolatka, rozdarta między pragnieniem ratowania (a choćby tylko przedłużania) życia siostry a desperacką potrzebą obrony własnych granic, w imię "miłości" coraz głębiej naruszanych i deptanych.
To mogła być opowieść o dramacie człowieka, który w walce o swoją godność musi stanąć przed wyborem: życie własne czy najbliższej osoby. Może historia rozpadu rodziny, która z upływem czasu ulega coraz głębszej dezintegracji i cały ciężar istnienia składa na barkach swojego najsłabszego członka. Może przerażające studium miłości i egoizmu, który nie cofnie się przed niczym - bo czy matka Anny i Kate istotnie pragnie życia i szczęścia swoich dzieci, czy też ucieka od konieczności zmierzenia się ze swoim własnym strachem? Może refleksja nad kierunkiem rozwoju współczesnej medycyny i pytanie, jak daleko można przesuwać granice. Może... i dałoby się tak wyliczać długo, bo temat, z którym mierzy się Picoult, jest ważki, głęboki, kontrowersyjny i nikogo nie pozostawia obojętnym.
Niestety - tego wszystkiego nie było nam dane zobaczyć. Autorka nie zdołała udźwignąć własnego pomysłu i zamiast napisać powieść na miarę współczesnego Dostojewskiego, stworzyła bezbarwną historię w iście hollywoodzkim stylu. Można by jej darować irytujące "intelektualne" wstawki, którymi gęsto okrasza pierwszoosobową narrację, nie sposób jednak przejść obojętnie nad brakiem spójności i konsekwencji. Rozpacz i determinacja Anny, fizyczne i psychiczne tortury, jakim jest poddawana, nie uzyskują oczekiwanej głębi. Ginie gdzieś zupełnie postać udręczonej chorobą Kate, do której nie da się ani mieć pretensji, ani żywić współczucia. Zamiast analizy powolnego rozpadu rozdzielonego chorobą małżeństwa serwowane nam są ckliwe scenki, jak choćby ta z sali sądowej. Drażni zupełnie niepotrzebny (i, co gorsza, trącący kiczem) wątek miłosny pomiędzy oschłym adwokatem Anny a jej panią kurator. Całości dopełnia sensacyjne zakończenie, kompletnie niepasujące do opowiedzianej historii, a na dodatek wyjątkowo mało prawdopodobne.
Książkę oceniam jako trochę więcej niż przeciętną, ale tylko ze względu na chwytliwy temat. Wykonanie niestety kuleje. Podobnie jak innej recenzentce, zostaje mi tylko zastanawiać się, jak mogłaby wyglądać ta opowieść, gdyby jej autorem był ktoś inny. Być może powstałoby dzieło wybitne. Powieść Jodi Picoult to zmarnowana szansa.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.