Dodany: 13.10.2016 11:13|Autor: Isgenaroth

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Riese: Tam gdzie śmierć ma sowie oczy
Kaleta Jolanta Maria

2 osoby polecają ten tekst.

Tajemnica goni tajemnicę


W ciągu ostatniego roku obiektywy kamer bardzo często zwrócone były w kierunku Dolnego Śląska. Wiązało się to z poszukiwaniami tzw. „złotego pociągu”. Sam też z ogromnym zaciekawieniem śledziłem doniesienia związane z eksploracją wskazywanego przez poszukiwaczy terenu. Niestety nie doczekaliśmy się rozwiązania zagadki legendarnego skarbu III Rzeszy. Tajemnica nie została odkryta i dalej pozostanie „konikiem” wielu ludzi zainteresowanych regionem. Wspomniane wydarzenia zapewne przyczyniły się do popularyzacji tego przepięknego rejonu naszego kraju, jednak dla mnie – czytelnika, ale także osoby zachwyconej tajemniczym Dolnym Śląskiem – już jakiś czas temu najlepszym jego ambasadorem stała się wrocławska pisarka Jolanta Maria Kaleta.

Teraz trafiła mi się niewątpliwa przyjemność zapoznania się z jej najnowszą powieścią – „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy”, jedenastą w dorobku autorki, która od 2012 roku – od czasu rozpoczęcia kariery pisarskiej – zdobyła chyba przepis na świetną powieść sensacyjną. Receptę tę, coraz bardziej ją ulepszając, z powodzeniem zastosowała przy konstruowaniu fabuły i akcji swojego najnowszego „dziecka”.

Dla czytelników zaznajomionych z prozą tej pisarki nie będzie żadną nowością, że konstruując fabułę, akcję prowadzi ona dwutorowo – w tym przypadku współcześnie oraz w okresie bezpośrednio po zakończeniu II wojny światowej. Wydaje mi się, że jest to sprawdzony zabieg, tym bardziej że rozdziały przenoszące czytelnika w dany czas i miejsce następują po sobie naprzemiennie. Sprzyja to oczywiście łatwiejszemu odbiorowi treści, jednocześnie nie wywołując poczucia zagubienia. Bezboleśnie wprowadza w bieg pasjonujących wydarzeń oraz pozwala na szczegółowe zaznajomienie się z postaciami bohaterów opowieści.

Główną bohaterkę – sędzię Annę Szeligę – poznajemy w chwili, gdy podejmuje decyzję, która będzie miała ogromny wpływ na jej życie. Decyduje się bowiem na podjęcie pracy w Okręgowej Komisji Badania Zbrodni przeciwko Narodowi Polskiemu. W trakcie wykonywania czynności służbowych, wśród wielu teczek z dokumentami spraw prowadzonych przez PRL-owski Urząd Bezpieczeństwa znajduje informacje, z których wynika, że jej tragicznie zmarły przed wieloma laty ojciec był SS-manem, zaś po wojnie został skazany przez ówczesne władze polskie na śmierć za szpiegostwo na rzecz hitlerowskich Niemiec. Zawartość teczki wywraca życie Laury do góry nogami, dlatego – wykorzystując możliwości związane z zajmowanym stanowiskiem – postanawia ona przeprowadzić śledztwo dotyczące ojca, a co za tym idzie, również własnej tożsamości. Od tej chwili poznanie tajemnicy związanej z Gustawem Zarembą vel Horstem stanie się jej obsesją. Pierwsze ustalenia prowadzą ją do rodzinnej Głuszycy oraz do Jedliny Zdrój, związane są też z Górami Sowimi i znajdującym się w nich rozbudzającym ludzką wyobraźnię, zagadkowym poniemieckim kompleksem Riese.

Kiedy skończyłem czytać, zadałem sobie pytanie: co decyduje, że uznajemy książkę za dobrą? Odpowiedź wydała mi się prosta i jednoznaczna: jest dobra wtedy, gdy staje się dla czytelnika inspiracją. Powieść „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy” niewątpliwie okazała się taką inspiracją dla mnie. Skłoniła mnie choćby do zaplanowania kolejnej podróży, podczas której będę mógł osobiście odkrywać Riese, poczuć klimat tak realistycznie przedstawiony przez autorkę. Była także impulsem do przemyśleń, zastanowienia się nad sensem obsesyjnej chęci odkrywania sekretów. Być może lepiej jest, gdy tajemnica nadal nią pozostaje? Może mieć wtedy znacznie mniejszą siłę rażenia. Wreszcie uzmysłowiła mi, że nie godzi się wydawać sądów o ludziach bez całkowitego poznania motywów, które kierowały ich postępowaniem.

Omawiana powieść okazała się też dla mnie najlepszą, jaka wyszła spod pióra Jolanty Marii Kalety. Uznałem ją za najbardziej dojrzałą, najpiękniej opowiedzianą i właściwie pozbawioną wad. Oczekiwałem mistrzowskiego połączenia faktów z fikcją, świetnego oddania ducha epoki, ale prócz tego dostałem również element zaskoczenia, ogromne emocje, a także wiele ciekawostek, świetnie wkomponowanych w fabułę. Skorzystałem z możliwości obserwowania złożonych losów ludzkich, relacji łączącej kata i ofiarę. Jednocześnie goniłem za tajemnicą, a kiedy już zdawało się, że zostanie wyjaśniona, zastępowała ją kolejna. Pomyślałem wtedy, że życie pisze najlepsze scenariusze. Trzeba umieć je odpowiednio wykorzystać, prawda, Pani Jolanto?

Być może dla innych „Riese. Tam gdzie śmierć ma sowie oczy” stanie się impulsem do odkrycia nowej, wspaniałej pasji? Wszystko przed Tobą, Czytelniku…


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1304
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: