Dodany: 12.11.2016 14:37|Autor: aprilka
Karmelowa, a właściwie słodko-gorzka jesień
„Karmelowa jesień” to ciepła, chociaż chwilami nostalgiczna opowieść o Mariannie, znanej już z „Magicznego lata” właścicielce kawiarni w Polance.
Młodą dziewczynę poznajemy w trudnej sytuacji. Jej rodzice zginęli w wypadku, a niedługo potem odchodzi także babcia, z którą była mocno związana i którą opiekowała się przed jej śmiercią. Jako jedynaczka musi zmierzyć się z żałobą, rozpaczą i samotnością. Za życia rodziców była rozpieszczana i otaczana wsparciem, także finansowym, nie musiała martwić się problemami dnia powszedniego.
Z depresji próbuje wyrwać ją Alicja, która zabiera przyjaciółkę z Polanki do Warszawy, aby spróbować przywrócić jej chęć do życia i pomóc wyjść z załamania. Pod wpływem impulsu i dociekliwości Marianna wyjeżdża do Hiszpanii, a dokładniej Sewilli. Większość akcji powieści dzieje się właśnie tam. Przypadkowy wybór mieszkania do wynajęcia doprowadzi do poznania różnych ciekawych ludzi i wpłynie na losy wszystkich osób zamieszanych w historię.
Mimo że nigdzie nie jest to bezpośrednio wskazane, warto wcześniej przeczytać „Magiczne lato”, ponieważ dzięki temu można zrozumieć więcej z niuansów fabuły czy losów bohaterów. Jeżeli komuś przypadł do gustu klimat poprzedniej części, nie będzie rozczarowany tą.
Historia jest wzbogacona zabawnymi akcentami i postaciami, jak np. adorator Marianny – profesor Piotr, hiszpański dorożkarz itd. To opowieść o próbie odnalezienia siebie oraz tego, co w życiu ważne. I o tym, że czasem trzeba dojrzeć do odkrycia swoich marzeń i pragnień.
Dużą zaletą „Karmelowej jesieni” jest mnogość wątków i postaci, dzięki temu nie można znudzić się sprawami głównej bohaterki, a wątki Alicji i innych osób odrywają od wydarzeń w Sewilli.
Na zakończenie przytoczę dwa cytaty:
„Pomyślała o mamie, która zawsze powtarzała, że w życiu jest tyle szarości, iż należy ją rozświetlać kolorami”[1].
„Selfie stick, który Dorota wyjęła z torebki i rozciągnęła na długość metra, spowodował, że Alicja wybuchnęła śmiechem.
– Co to jest? – spytała, obserwując jak siostra montuje na nim komórkę.
– Kij do selfie – wyjaśniła rzeczowo Dorota. – Zrobimy sobie pamiątkowe zdjęcie przed wyjściem, potem może nie być okazji.
- Ale chyba nie zamierzasz paradować z tym kijem po galerii? – upewniła się Alicja, poprawiając fryzurę.
– To coś może mieć chyba wiele zastosowań – powiedziała rozbawiona Marianna. – Na przykład do samoobrony. Można kogoś porządnie zdzielić po głowie. Albo udać, że to kij do golfa.
– Albo – dodała Alicja – posłużyć się nim, kiedy facet wymięka”[2].
---
[1] Aleksandra Tyl, „Karmelowa jesień”, wyd. Prozami, 2016, s. 122.
[2] Tamże, s. 477.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.