Dodany: 17.11.2016 15:30|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Chybiony idealizm


Taką książkę można napisać tylko mając już ugruntowaną pozycję pisarską. Czy inaczej można by sobie pozwolić na wkurzanie czytelnika do tego stopnia postacią i kulejącą logiką głównego bohatera? W "Stu dniach bez słońca" jest to oczywiście gra konwencją, udatne przedstawienie w krzywym zwierciadle zadufanego w sobie naukowca Lesława Srebronia oraz uniwersyteckiego światka, który otrzymuje tu od autora srogie manto. Owidiusz wzdychał "O nieszczęsna ciemnoto jasnowidzów" – Szostak zdaje się go trawestować, całą swą powieść czyniąc satyrą mogącą za motto mieć słowa "O nieszczęsna tępoto akademików". Jednak portret jest na tyle udany, że chwilami chciałoby się odłożyć książkę ze strachu, iż to wszystko na serio.

Doktor Lesław Srebroń, zamiast do Oxfordu, trafia jako wykładowca wizytujący na uniwersytet położony na zagubionym archipelagu irlandzkich wysp – Finneganów. Nie ma zbyt wielu zajęć – jeden dzień w tygodniu wystarcza mu, aby wypełnić akademickie obowiązki. Cały pozostały czas może więc poświęcać swej misji – tworzeniu wiekopomnej monografii polskiego pisarza SF Filipa Włócznika, którego talent zamierza objawić całemu światu. Niestety, świat z padaniem na kolana będzie musiał trochę poczekać, bo dr Srebroń dostrzega, iż wybitni naukowcy zgromadzeni na wyspie są zespołem idealnym do ocalenia upadającej kultury europejskiej. Opracowuje więc plan zaangażowania swych akademickich kolegów w holistyczne interdyscyplinarne utrwalenie wszelkich osiągnięć kultury i nauki dla przyszłych pokoleń. Jakież to polskie – mierzyć siły na zamiary! Tak się jednak składa, że Srebroń nie tylko przekonany jest niezbicie o doniosłości swej dziedziny, badań oraz genialności swych pomysłów i sugestii. Prócz tego nie potrafi odczytać sygnałów od świata zewnętrznego, brak mu wyobraźni, zdrowego sceptycyzmu i dystansu do siebie. Ulega wszelkim autosugestiom, patrzy przez pryzmat samego siebie. Nieczuły na ironię, naiwny do granic, nagminnie wodzony jest za nos (znamienny wątek seksualnego wykorzystania przez podstarzałą feministkę pod pozorem badań nad zwyczajami erotycznymi pracowników naukowych). Cechy te potęguje zadufanie Srebronia – przekonanie o własnej przenikliwości. Staje się on obiektem żartów i poduszczeń do działań wiodących do ośmieszenia. Parę osób stara się otworzyć mu oczy, czy to otwartym tekstem ukazując rzeczywistość, czy też czyniąc aluzje lub wręcz parabole, odwołujące się do atrybutów wewnętrznego świata Srebronia. On tymczasem, niczym bohaterowie "Auto da fé" Canettiego, tak bardzo chce wierzyć swym wyobrażeniom, że nie poznałby prawdy, nawet gdyby podeszła i kopnęła go w sempiternę. Jego wielkim dramatem jest nieumiejętność wyobrażenia sobie prozaiczności motywacji innych ludzi czy przyczyn zdarzeń.

Taki oto prześmiewczy portret naukowca kreśli Szostak – zaiste nie wiem, czy bardziej komiczny, czy tragiczny. Atakowany jest tu już nie roztargniony, nieszkodliwy, leciwy profesorek. Ostrze satyry skierowane zostało przeciwko jałowym badaniom, symulowaniu pracy naukowej, oderwaniu od rzetelnej, zdystansowanej oceny wymiernej wartości aktywności akademickiej. Dostaje się także ideom mesjanistycznym – autor szczegółowo ukazuje idealistę pragnącego ocalić kulturę europejską, tkwiącego jednakże w ideach, które legły u podstaw jej dewaluacji (obsesja seksualna feminizmu, relatywizowanie wszelkich pojęć, nieodróżnianie pozytywnych aspektów postępu od negatywnych). Pozostali bohaterowie stanowią ilustrację innych zarzutów Szostaka: "Sto dni bez słońca" zawiera obrazowe oskarżenie całego środowiska akademickiego o marnowanie talentu i państwowych dotacji. Piętnuje poświęcanie się przez uniwersytecką brać pustym debatom, spotkaniom towarzyskim silnie podlewanym alkoholem, leniwemu czerpaniu z życia samych przyjemności, pogrążaniu się w nudzie, którą mają rozproszyć gierki personalne i podgryzanie innych.

Powieść tę jednak można odczytać jeszcze szerzej: jako obnoszone po gościńcu lustro Stendhala – lecz lustro krzywe. Może być ona aluzją do nas samych, swoistą nauczką – czy stać na dystans do siebie? Czy umiemy weryfikować swoje przekonania, czy nie lecimy za (auto)sugestiami jak ćmy w ogień? Lesław Srebroń jest postacią niezmiernie przejaskrawioną, figurą człowieka o ogromnej wiedzy i erudycji, a jednocześnie zupełnie pozbawionego zdroworozsądkowej refleksji, przy tym analfabety społecznego. Sugestywność jego portretu świadczy o tym, iż takie złożenie cech jest możliwe, wyobrażalne. Dlatego warto pamiętać, aby nie zamykać się w świecie swych mniemań, lecz weryfikować ich prawdziwość. I zdawać sobie sprawę, że inteligencja to nie to samo co wiedza, a im obu daleko jeszcze do mądrości.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1345
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Rbit 17.11.2016 16:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Taką książkę można napisa... | LouriOpiekun BiblioNETki
Ha, ha! W punkt. Świetna recenzja!
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 17.11.2016 21:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, ha! W punkt. Świetna ... | Rbit
Dziękuję bardzo za uznanie :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: