Dodany: 03.02.2017 14:30|Autor: zawodniczka

Dobre dobrego początki, mistrzowski dobrego koniec


Nota wydawczy (Fabryka Słów, 2017) bardzo dobrze wprowadza w fabułę. Istotnie, Sereda (podróżniczka, była uczennica Razjela, świetlista z charakterem, niekoniecznie sympatycznym) przynosi wieść o pojawieniu się emanacji Jasności w odległym wymiarze Stref. Spanikowani Archaniołowie zastanawiają się, co to może oznaczać dla Królestwa. Szybko i bez informowania Głębi organizują ekspedycję, którą dowodzić ma Daimon. Problem jedynie w tym, że jest on Niszczycielem, a nie podróżnikiem i znawcą kultur, czasem więc ma poglądy inne niż Sereda choćby na temat kontaktów z tubylcami Stref. Cała grupa badawcza to zresztą zbiór indywidualności różnych ras i temperamentów.

Wszystko odbywa się zgodnie z zapowiedzią wydawniczą, tyle że zostały do niej wybrane co bardziej złowróżbne fragmenty, a tymczasem jest to powieść przygodowa, choć z elementami grozy. Podróż świetnie temu sprzyja. Daimon i ekipa badawcza przemieszczają się między kolejnymi fantastycznymi krainami, a każda z nich oznacza nowe niebezpieczeństwo. Od jednej karkołomnej przygody do następnej. Widzę to tak, jak gdyby Kossakowska sprawdzała, jak się czuje w tej konwencji. Przygody miejscami bywają mniej prawdopodobne czy może bardziej baśniowe, rzecz jasna przy uwzględnieniu zakresu prawdopodobieństwa w tym uniwersum, w świecie fikcji. Z drugiej strony wierzenia hinduistyczne, na których autorka oparła się w tym tomie, zupełnie nie przystają do wyobrażeń o rzeczywistości duchowej Europejczyków i może stąd wrażenie większej baśniowości. „Bramy Światłości” czyta się lekko, a uroku dodają im humorystyczne fragmenty.

Zdaje się, że jest to luźny wstęp do mocnej części drugiej, bo pod koniec robi się gorąco i po staremu, czyli naprawdę niebezpiecznie, z pewną dozą surowej powagi. Niezwykłe krainy i postaci Kossakowska odmalowała jak zawsze z finezją i kunsztem, zadbała też o logiczne motywacje. Znakomita jest wyraźnie nakreślona, lecz nietracąca dawnego charakteru postać Piołuna, który w tym tomie ma swoje pięć minut. Refleksyjne fragmenty również się pojawiają, choć nie tak liczne i nie tak złożone jak w poprzednich tomach. Mimo to kilka rozpoczętych wątków wymaga, jak się zdaje, rozwiązania w dziedzinie refleksji właśnie.

Język nieco wymyka się autorce spod kontroli, co niekiedy powoduje, że słownictwo w dialogach jest nieadekwatne albo pojawiają się fragmenty jak z encyklopedii, co i tak nie zmienia faktu, że „Bramy Światłości” przeczytać naprawdę warto.

Kossakowska ma wielki talent do rekompensowania wad znacznymi zaletami, bo to, pomimo niedociągnięć, po prostu bardzo dobra powieść. Trudno orzec, co stanowi jej największą zaletę: może dobrze nakreślone charaktery i konsekwencja w kreowaniu postaci, może przygody. Choć konwencja literacka nieco się zmienia, jest to raczej ożywczy powiew po mrocznym „Zbieraczu burz” aniżeli powód do rozczarowania. No i to obiecujące zakończenie! Jak można pozostawić czytelnika w takim miejscu?! Czekam, z niecierpliwością czekam na następną część.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 556
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: