Dodany: 08.02.2017 03:43|Autor: Marychetka

Królestwo nie z tego świata


"Kto nie pamięta historii,
skazany jest na jej ponowne przeżycie.
George Santayana"[1]


Zofia Posmysz – pisarka, dziennikarka radiowa, autorka między innymi popularnego słuchowiska „W Jezioranach” i książki, na której kanwie powstał scenariusz głośnego filmu Andrzeja Munka „Pasażerka”. Więźniarka Auschwitz i Ravensbrück, obozowy numer 7566. Rocznik 1923. W momencie wybuchu II wojny światowej miała niecałe 17 lat, w momencie osadzenia w obozie – 19; w chwili przeprowadzania właśnie opublikowanych wywiadów – 93 i… pogodę ducha niedostępną dla niejednego młodego człowieka. „Królestwo za mgłą” jest pokłosiem wywiadów przeprowadzonych z nią podczas szesnastu spotkań wiosną 2016 roku przez Michała Wójcika, historyka i dziennikarza, konsekwentnie docierającego do niewielu już naocznych świadków II wojny światowej (rozmawiał między innymi z Lucjanem Wiśniewskim ps. „Sęp”, jednym z „likwidatorów” Kedywu AK, co zaowocowało wydaniem książki „Ptaki drapieżne”[2]).

Zofia Posmysz okazała się rozmówczynią, jak na swój wiek, bardzo… zabieganą: w chwili obecnej konsultuje zagraniczne realizacje opery „Pasażerka”, uczestniczy w wielu wspomnieniowych spotkaniach, organizowanych często z myślą o młodzieży, wyjeżdża, telefonuje, pisze… W pracowitej, serdecznej, uśmiechniętej staruszce trudno jest zobaczyć bitą, poniżaną, maltretowaną więźniarkę Auschwitz. Tylko ten wytatuowany numer… Tylko ta opowieść. Tylko jej książki...

Od wielu wspomnień obozowych, które na szczęście dla ludzkości są pieczołowicie zbierane, te różnią się optyką. O ile bowiem dość dokładnie wiadomo, jak wyglądała codzienność więźniów w Auschwitz, o tyle rzadko spotyka się zapis rozmaitych emocji i postrzegania tamtejszych realiów z perspektywy więźnia, który w obliczu zagrożenia nie zatracił intelektualnej przytomności na rzecz wszechobecnego wśród ofiar marazmu. W przypadku Posmysz za taki stan rzeczy odpowiadać mogła zarówno dająca pewność przetrwania wiara, na którą zresztą często się powołuje, jak i charakter, niepozwalający jej się poddać w myśl nieco kolokwialnej zasady „co mnie nie zabije, to mnie wzmocni”. Całkowicie nowatorska jest także ambiwalentna recepcja obozu zagłady – w baśniowej formie[3]: rządzone przez obłąkanego króla Królestwo Rycerzy Trupiej Czaszki, do którego można było dotrzeć jedynie sunącymi przez Mgłę (dym?) widmowymi pociągami, to oswajana wizja obozu śmierci; wizja zneutralizowana, nadająca i tak nierealnej w pojęciu ówczesnego człowieka rzeczywistości rysy groźnej, lecz znajomej baśni, próba nazwania nienazwanego. Zachodzący tutaj dualizm ontologiczny obala niejako Hartmannowskie rozróżnienie przedmiotów doświadczenia: realne stało się niewyobrażalne, dlatego w jego miejsce pojawiło się to, co irracjonalne. Istnienie Królestwa jedynie w wymiarze transcendentalnym bliskie jest zatem poglądom Ingardena, który twierdził, że „im większy kładzie się nacisk na transcendencję realnego świata w przeciwstawieniu do immanentnie dokonujących się przeżyć doświadczenia, im bardziej zdecydowanie podkreśla się radykalną różność immanentnej sfery czystej świadomości i transcendentnej sfery realnego świata (...), tym głośniej odzywa się wątpliwość, czy sensy przedmiotowe ukonstytuowane w immanencji odpowiadają adekwatnie temu, co w danym wypadku faktycznie istnieje”[4]. Takie solipsystyczne widzenie rzeczywistości niewątpliwie wspomagało codzienną obozową egzystencję, a przeniesienie jej w transcendentalny wymiar prawdopodobnie umożliwiło – przynajmniej w przypadku Posmysz – przetrwanie najcięższych momentów.

Ważnym elementem tych wspomnień są osoby, które bohaterka spotkała w obozach: z imienia i nazwiska (jakaż niesamowita pamięć u 93-letniej staruszki!) pojawiają się w nich Polacy, Żydzi i Niemcy, przy czym należy podkreślić, że nawet w przypadku tych ostatnich nie używa jednoznacznie negatywnych sformułowań. Postacią, którą przywołuje najczęściej jest Anneliese Franz, jej przełożona, uwieczniona później w postaci Aufseherin Lisy w „Pasażerce” – we wspomnieniach jawi się ona nieco inaczej niż w filmie Munka, któremu przypisywano (jak się okazuje, zbyt pochopnie) wizualizowanie homoerotycznych relacji panujących w obozach.

Dla rodzimej historii ważna jest pojawiająca się w tej opowieści osoba kapitana Tadeusza Paolone-Lisowskiego, jednego z czołowych organizatorów wewnętrznego ruchu oporu na terenie Auschwitz: Zofia Posmysz miała okazję spotkać go osobiście; obdarował ją medalikiem (zachowała go zresztą do dzisiaj) i – być może – okruchem uczucia, o ile takowe w ogóle mogło zaistnieć za drutami obozu śmierci. Lisowski nie przeżył osadzenia; został stracony w 1943 roku jako podejrzany o udział w wyzwoleńczych spiskach w Auschwitz (wraz z nim stracono pułkownika Teofila Dziamę).

Warto zaznaczyć, że Posmysz nie obwinia nikogo: nawet opisując zachowania hitlerowców (chociażby Unterscharfürera zwanego Köpfchen), unika bezpośrednich pejoratywnych określeń, czasami też zastanawia się nad ich dalszymi, powojennymi losami. Oczywiście, zachowany zostaje paradygmat kata i ofiary, jednakże bohaterka przy swoim szacunku dla człowieka – nawet najgorszego – stara się nikogo nie oceniać, a tym bardziej nie wydawać wyroków, to bowiem w jej mniemaniu należy do Najwyższego. Jej cichy, pozbawiony nienawiści głos stanowi ważny kontrapunkt dla dzisiejszego dyskursu o Holokauście, zwłaszcza umiejscawianego w perspektywie ogólnoeuropejskiego odrodzenia ruchów nacjonalistycznych i powszechnego zapomnienia bądź ignorowania Zagłady (spod znaku #Yolocaustu czy krzywdzącej retoryki „polskich obozów koncentracyjnych”). Poprzez taki rodzaj narracji pisarka pokazuje, jak ważna jest pamięć i jej kultywowanie bez jednoczesnego epatowania postawą ofiary: to przejmujący przykład pogodzenia się z losem – przy kategorycznym braku zgody na historyczną amnezję charakteryzującą kolejne pokolenia.

Po tę pozycję powinni przede wszystkim sięgnąć ludzie młodzi: nie tylko ze względu na prymarny obowiązek kultywowania pamięci, ale również po to, żeby zobaczyć, jak – i jakim językiem (w dzisiejszej epoce tzw. „hejtu”, uprzedzeń i nienawiści wobec drugiego człowieka) – można mówić o rzeczach bolesnych. Jako przesłanie wypływające z tej opowieści należy również traktować siłę niezachwianej wiary i pokory wobec niebagatelnych (wojna!) przeciwności losu, w których perspektywie dzisiejsze problemy jawią się jako błahostki.

„Królestwo za mgłą” uważane jest za jedną z najważniejszych książek roku 2017, a warto także nadmienić, że Znak Literanova planuje wznowienie powieści Zofii Posmysz (niebawem ukażą się „Wakacje nad Adriatykiem”). To lektury – z wielu przyczyn – obowiązkowe.


---
[1] Cytat widniejący w bloku numer 4 Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau.
[2] Emil Marat, Michał Wójcik, „Ptaki drapieżne. Historia Lucjana „Sępa” Wiśniewskiego”, Znak Literanova, 2015.
[3] „Autorką” baśniowej perspektywy była Zofia Jachimczak, numer obozowy 7546, zwana „Ptaszką” – przyjaciółka Posmysz z pierwszego roku osadzenia. Jachimczak nie przeżyła obozu.
[4] Roman Ingarden, „Spór o istnienie świata”. T. 1, wyd. PWN, 1987, s. 29-30.


[Recenzję opublikowałam na swoim blogu oraz na stronach empik.pl, matras.pl, lubimyczytać.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 715
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: