Dodany: 21.02.2017 13:36|Autor: adas

Czytatnik: nauka czytania

2 osoby polecają ten tekst.

Saunders "10 grudnia"


Umówmy się: rynek wydawniczy to taki sam biznes jak każdy inny. Kieruje się kilkoma odrębnymi zasadami, ale potrafi być równie brutalny jak każda inna działalność, hmmm, gospodarcza. I na tym to rynku w okolicy 50 roku to można raczej zostać klasykiem niż odkryciem, no chyba że ktoś nie spali, jak obiecał, dorobku, i papióry zostaną opublikowane pośmiertnie. Tak, wtedy rusza machina promocyjna produktu, z naciskiem na brak zrozumienia dla geniuszu i przemilczanej wielkości.

Więc pod pewnymi warunkami można zostać pięćdziesięcioletnim odkryciem, ale aby krytyka określiła cię rewolucjonistą na podstawie obecnie wydawanych dzieł, to się już prawie kompletnie nie trafia. A George'wi Saundersowi to się udało. Debiutował co prawda koło czterdziestego roku życia, pisywał do czasopism, na Zachodzie pojawiał się w antologiach, ale chyba nie tylko w Polsce czymś w rodzaju najnowszego klasyka współczesności został dopiero teraz.

Z tym pisywaniem do czasopism to poważny problem, bo u mnie włącza się wtedy alarmowa lampka. Coś złego stało się z amerykańską literaturą w ostatnich dwóch dekadach, stoję na tym stanowisku, nawet dobre książki wydają się skażone kursami kreatywnego pisania i właśnie formatem gazetowym najnowszych opowiadań, może trochę polityczną poprawnością, choć to niepopularna konstatacja i trochę się wstydzę, i zbyt często się zdarza, że polskie tłumaczenia "słynnych amerykańskich pisarzy" są po prostu nudne, bez własnego stylu i życia. Rozplanowane w najdrobniejszym szczególe.

Saunders nie przejmuje się tym dylematem, zgrabnie przeskakuje ponad nim. Nie ma co się oszukiwać, jak tysiące pisarzy przed nim pisze o kondycji współczesności, o kryzysie rodziny, o klęskach ludzkich inspiracji. Ot, Ameryka Rotha, Franzena, ewentualnie Oates, wszystko już było.

Nie do końca. Otóż bohaterowie powyższych pisarzy są z reguły przegrani, ale ich klęska nie jest wpisana w genotyp, z góry ustalona. Saunders też pisze, jak się domyślam, o białej Ameryce, ale o klasie niższej, co najwyżej aspirującej do najniższych stanów klasy średniej. To nie jest świat spokojnego, choć zakłamanego drobnomieszczaństwa, to jest rzeczywistość w której intelektualne aspiracje są nie tyle niedozwolone, co po prostu wręcz fizycznie niemożliwe do obudzenia.

To jedna różnica. Pozostałe są bardziej literackie. I nie chodzi o konwencję niektórych z opowiadań, rozgrywających się w realiach korporacyjno-futurystycznych. Tak więc:

1) Saunders używa języka, języków dalekich od literackich. I się temu ufa, to nie jest eksperyment dla eksperymentu.
2) Ten język służy mu do opisania jak układy językowo-symbolicznych znaczeń od chwili narodzin kierują naszym życiem.
3) I dokonuje czegoś, z czym się nigdzie wcześniej nie spotkałem, przynajmniej w tak skondensowanej formie. Otóż opisuje, trochę na zasadzie strumienia świadomości, wszystkie myśli człowieka. Te już absolutnie absolutnie prywatne, nigdy niewyrażane. Od trywialnych zmartwień o wygląd tyłka w dżinsach, po rzeczy bardziej wzniosłe. Ale to co boli najbardziej, to powrót do opisywania ludzkich marzeń, tych najbardziej nierealnych, dziecinnych (dzieci są często bohaterami) i zawstydzających: o wygranej na loterii, o pochodzeniu z innej, lepszej, rodziny, o życiu w baśni i innych psychologicznych alternatywach dla codzienności. Miejscami jest wręcz okrutny.

Ale nie wiem, czy nie najlepszym opowiadaniem jest dwustronicowa wprawka z okolic czterdziestej strony.

---
Dziesiąty grudnia (Saunders George)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 627
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: