Dodany: 03.04.2017 12:37|Autor: bobogumizelka

Czytatnik: Czytatnik

2 osoby polecają ten tekst.

Charlie i fabryka czekolady vs. Charlie i fabryka czekolady


Jakiś czas temu pisałam sobie co nie co o adaptacjach i ekranizacjach książek. Wczoraj trafiłam na film, który utwierdził mnie w przekonaniu, że uczeń (film) może pobić mistrza (czyli książkowy pierwowzór).

Przez ostatnich kilka tygodni czytałam z córką książkę Karol i fabryka czekolady (Dahl Roald) . Cóż, nie mogę powiedzieć, że mi się stuprocentowo podobała... Z jednej strony zgadzam się z autorem - łakomstwo, zepsucie, nieograniczane oglądanie telewizji oraz wyniosłość wśród dzieci należy potępiać. Z drugiej strony... ja potępiłabym jeszcze samego Willego Wonkę. W przeciwieństwie do swoich gości, których spotkały takie straszne konsekwencje, pan Wonka jest już dorosły, powinien więc zachowywać się odpowiedzialnie, zapewnić dzieciom bezpieczeństwo. A on sam zachowuje się jak rozpuszczony dzieciak. Nie potrafi znieść żadnej krytyki, reaguje na nią atakując rozmówcę. Jest niesympatyczny i opryskliwy jeśli tylko wydarzenia nie idą całkowicie po jego myśli. Na krzywdy i niebezpieczeństwa dzieci oraz troskę ich rodziców reaguje z trudną do zniesienia nonszalancją. Spośród wszystkich postaci z powieści to właśnie Willego Wonki nie lubię najbardziej.

Nie do końca rozumiem też przewinienia występujących w powieści dzieci. W przypadku rozpuszczonej do granic możliwości Veruki Salt i niesamowicie łakomego Augustusa Gloopa wady są zarysowane bardzo jednoznacznie. Moje wątpliwości dotyczą pozostałej dwójki.

Violet Beauregarde jest zarozumiała i nieprzyjemna, ale wcale nie za to zostaje ukarana. Kiedu Umpa-Lumpa śpiewają piosenkę po tym, jak dziewczynka zamienia się w ogromną borówkę dowiadujemy się, że najgorszą wadą Violet było żucie gumy! Pan Wonka już wcześniej wspominał, że nie lubi gum do żucia. Dla mnie wniosek jest prosty - jeśli masz fioła na punkcie czekolady, to dobrze. Jeśli masz fioła na punkcie czegoś, czego nie lubi pan Wonka (albo autor powieści?) to zasługujesz na karę. Ponadto krytyce poddana zostaje także chęć pobicia rekordu w żuciu gumy. Jakkolwiek głupawe byłoby to marzenie, to jednak jest to JAKIEŚ marzenie, jakiś cel, do którego Violet uparcie dąży. Mnie się zawsze wydawało, że determinacja w dążeniu do realizacji swoich planów do pozytywna cecha. Ale najwyraźniej się myliłam. Najwyraźniej wolno dążyć tylko do takich celów, które aprobuje Willy Wonka.

Mike Teavee to chłopiec non-stop oglądający telewizję i za oglądanie telewizji spotyka do kara. Ale nie jest to jedyna cecha Mike'a, którą powieść Roalda Dahla krytykuje. Mike jest wielokrotnie krytykowany za... wiedzę! Pan Wonka atakuje go i ośmiesza za każdym razem, gdy Mike zwraca uwagę na brak logiki lub informuje uczestników wycieczki o tym, że coś działa w rzeczywistości inaczej, niż twierdzi fabrykant. Podobnie, gdy mama Mike'a zwraca Willemu uwagę, że nie istnieje taki kraj jak Umpalandia, słyszy w odpowiedzi, że jest niedouczona. Naprawdę nie wiem co autor powieści chciał osiągnąć ośmieszając osoby przedstawiające fakty i gloryfikując "sciemniającego" na każdym kroku właściciela fabryki czekolady.

Mieszane uczucia budzi we mnie również tytułowy Charlie. Charlie jest dobrym chłopcem, kocha swoją rodzinę i dba o nią. Martwi się losem pozostałych dzieci. Ale tak naprawdę wcale nie za to zostaje nagrodzony. Charlie jest całkowicie bierny podczas wycieczki po fabryce, a wszystko co mówi lub robi Willy Wonka akceptuje. I właśnie ta bierność powoduje, że fabryka czekolady nie robi mu żadnej krzywdy. Takie właśnie dzieci lubi pan Dahl? Bierne, potulne, bez własnego zdania, bez inicjatywy? Cóż, takie są na pewno najłatwiejsze w obsłudze, ale ja osobiście własnych bym na takie bezwolne owieczki nie zamieniła.


Po zakończonej lekturze, z mieszanymi uczuciami dotyczącymi powieści, postanowiłyśmy z córą dla porównania zobaczyć film. Padło na ekranizację z 2005 roku w reżyserii Tima Burtona (http://www.filmweb.pl/Charlie.I.Fabryka.Czekolady​). I muszę powiedzieć, że film uważam za fantastyczny! Nie tylko dlatego, że prawie zawsze "kupuję" Tima Burtona. Głównie dlatego, że ekranizacja poprawiła wszystko to, czego nie mogłam znieść w książce.

Po pierwsze: Violet. Jej chęć pobicia rekordu w żuciu gumy została zaakcentowana i ukazana jako skutek niezdrowego pociągu dziewczynki do bycia zawsze we wszystkim najlepszą oraz pogardy dla innych ludzi. Po drugie: Mike. Jego rozległa wiedza skutkowała w filmie tym, że chłopiec nie uznawał autorytetów, uważał się za mądrzejszego od rodziców, łamał zasady i, podobnie jak Violet, nie szanował innych. Po trzecie: Charlie. Przestał być tą bezwolną istotką, której po prostu szczęśliwie nie przytrafiło się nic złego podczas wycieczki. Stanął przed trudnym wyborem i wybrał właściwie. A to coś, za co zdecydowanie należy się nagroda! Podobało mi się w filmie także to, że rodzina Bucketów zawdzięczała odmianę swojego losu właściwym decyzjom, ciężkiej pracy i miłości. Nie potrzebowali pomocy od niesamowitego właściciela fabryki czekolady, poradzili sobie bez tej "dobrej wróżki", która odmienia los jednym dotknięciem czarodziejskiej różdżki (czy też laseczki).

Po czwarte - i najważniejsze: Willy Wonka! Dzięki zmianom w fabule, których dokonał scenarzysta John August wiemy już dlaczego fabrykant jest taki dziwny i taki infantylny. A przede wszystkim jesteśmy świadkami jego przemiany na lepsze, której w powieści tak bardzo mi brakowało.

Moim zdaniem to jeden z tych niezwykle rzadkich przypadków, gdy ekranizacja wygrywa z powieścią.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5188
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: