Dodany: 28.09.2017 14:04|Autor: LouriOpiekun BiblioNETki

Zabobony


Oto trochę wyimków ze zbiorku Sto zabobonów: Krótki filozoficzny słownik zabobonów (Bocheński Józef M.) - wybrane subiektywnie ciekawsze hasła lub ich najcelniejsze dla mnie fragmenty. Bardzo zdroworozsądkowa lektura!

Można ją przeczytać tu: http://100-zabobonow.blogspot.com/

AKTYWIZM: aktywizm, odmawiając ludziom prawa do używania chwili, pozbawia samo działanie sensu - bo działamy po to, aby coś uzyskać, nie aby działać dla działania bez końca. Otóż tym czymś, o które w działaniu chodzi, musi być końcowa chwila używania tego, co się pragnęło osiągnąć przez działanie. Jednym z powodów rozpowszechniania się tego zabobonu jest kolektywizm, zabobon wymagający, aby człowiek żył wyłącznie dla zbiorowości. Z tego punktu widzenia należy oczywiście tylko działać i każda chwila używania jest rodzajem kradzieży, odbierania społeczeństwu tego, co mu się należy.

ARTYSTA w niczym nie góruje nad innymi ludźmi, że nie jest ani autorytetem moralnym, ani uprawnionym kaznodzieją etyki religijnej.

BAŁWOCHWALSTWO Postaciami bałwochwalstwa są m.in. ->humanizm (ubóstwianie człowieka), ->nacjonalizm (ubóstwianie narodu), ->scjentyzm (ubóstwianie rozumu). Różnica między nim a autentyczną religią polega na tym, że ta ostatnia ma za przedmiot Bóstwo niedostępne naukowemu doświadczeniu natomiast bałwochwalstwo wypowiada się na temat przedmiotu bytującego w świecie. (...) Człowiek, który nie wierzy w Boga, szuka nieraz rozpaczliwie jakiegoś bytu, który mógłby Go zastąpić. Nadaje temu bytowi ludzkości, narodowi, rozumowi itd. cechy boskie, uwielbia go i służy mu. Nic więc dziwnego, że bałwochwalstwo szerzy się zwłaszcza w okresach upadku religii.

DIALEKTYKA nie zawiera ani jednego prawa, względnie ani jednej dyrektywy, którą można by nazwać “logiczną”; ale przecząc prawom logiki formalnej, daje swoim wyznawcom złudne wrażenie wolności: wszystko wydaje się być dopuszczalne. Ta fałszywa wolność od praw logiki formalnej jest tylko prawem do bełkotania, do nonsensu.

DZIENNIKARZ (...) w ciągu ostatniego wieku dziennikarze przywłaszczyli sobie inną funkcję, a mianowicie występują w roli nauczycieli, kaznodziei moralności. Nie tylko informują czytelników i słuchaczy o tym, co się stało, ale wydaje się im, że mają prawo pouczać ich, co powinni myśleć i czynić. A że ich poglądy są rozpowszechniane masowo, dziennikarze zajmują uprzywilejowane stanowisko, mają niekiedy istny monopol na pouczanie ludzi, co jest dobre, a co niedobre.

FILOZOFIA SYNTETYCZNA obejmuje także etykę i odpowiedź na zagadnienia egzystencjalne, a więc rozprawia o sprawach, które nie dadzą się rozstrzygnąć naukowo, nie należą więc do dziedziny filozofii. (...) Skądinąd na tzw. pytania egzystencjalne nie ma odpowiedzi naukowej. Jaki jest sens życia, cierpienia, śmierci itp., tego naukowiec, a więc i filozof, nie wie i wiedzieć nie może.

INTELEKTUALISTA profesor wykładający historię nowożytną jest zapewne autorytetem (epistemicznym) gdy chodzi o rewolucję francuską, ale nie jest w dziedzinie użytkowania energii atomowej. Skoro więc taki profesor podpisuje razem z kolegami wyspecjalizowanymi w ceramice chińskiej, zoologii, względnie w rachunku prawdopodobieństwa deklaracje dotyczące tej energii, popełnia jaskrawe nadużycie autorytetu, tym gorsze, że wywołuje wrażenie, iż to sama “nauka” się wypowiada. Jedną z przyczyn powstania tego zabobonu jest brak zaufania we własny zdrowy rozsądek ze strony zwykłych pracowników, a także mir, jakim są otaczane nauka, sztuka itd. - mir, który się niesłusznie przenosi na intelektualistów.

KAPITALIZM kapitalista to ten, co daje środki produkcji, przedsiębiorca to człowiek, który scala najróżniejsze czynniki tworzące przedsiębiorstwo (kapitał, pracę, wynalazek, odbiorców, rejon, państwo itd.), tworzy przedsiębiorstwo i kieruje nim. Dzisiaj obie funkcje są zwykle wykonywane przez różne osoby, tak że utożsamianie ich jest fałszywe nie tylko w świetle analizy pojęciowej, ale także w świetle faktów. [Socjaliści] starają się zniszczyć każdego przedsiębiorcę, utożsamiając go z kapitalistą i pozbawiając przez to przedsiębiorstwo głównego motoru rozwoju.

KARA Rozpowszechniony zabobon uważa karę za nieporozumienie. Przestępcy, powiada, nie należy karać, ale z jednej strony unieszkodliwić (podobnie jak unieszkodliwia się umysłowo chorego), a z drugiej strony reedukować, wychowywać. (...) Są to wszystko zabobony, wynikające z zaprzeczenia wolności i godności ludzkiej, a z nią także istnieniu winy. Nie ma przestępstw, są tylko skutki złego wychowania, wrodzonych złych skłonności itd. Ten rzekomo humanistyczny zabobon obdziera w rzeczywistości człowieka z tego, co w nim najbardziej ludzkie, a mianowicie z wolności. Kto nie popadł w ten zabobon, rozumie karę jako zadośćuczynienie za winę, dane społeczeństwu przez przestępcę. Karząc uznaje się jego wolność.

LUDZKOŚĆ zabobonem występującym w tej dziedzinie jest mniemanie, że ludzkość ma ten sam charakter co naród i inne mniejsze wspólnoty. Stąd zabobon żądający od ludzi, by kochali innych członków ludzkości dokładnie w ten sam sposób, w jaki kochają członków własnego narodu i aby byli gotowi poświęcić się dla niej. I te poglądy są zabobonami, bo miłość członków narodu itp. jest, jak wiadomo, funkcją wojny: członkowie grupy muszą być wzajemnie solidarni, aby móc się skutecznie przeciwstawić innym grupom. Ale taka inna grupa nie istnieje, gdy chodzi o ludzkość, która obejmuje wszystkich ludzi.

MIT Zabobon entmitologizacji: według niego należy religię oczyścić z mitów tak, aby zostały z niej tylko zdania prawdziwe w dosłownym rozumieniu. Ta entmitologizacja jest oczywistym zabobonem, jako że do istoty religii należy mowa o przedmiocie, przekraczającym możliwości potocznego języka, a mianowicie o Bogu i dlatego każda religia posługuje się i musi posługiwać się mitami w symbolicznym znaczeniu.

NAUKA jeśli chodzi o stwierdzenie i wytłumaczenie faktów zachodzących w świecie, nie posiadamy niczego lepszego niż metoda naukowa. Nauka jest więc jedynym poważnym autorytetem w tej dziedzinie. Próbować zastąpić naukę przez gusła, intuicję, trwogę czy cokolwiek innego jest zabobonem. W chwili obecnej wielu ludzi hołduje mu niestety.

ODRODZENIE Pierwszym i bodaj głównym zabobonem jest wierzenie (do którego przyznawało się zresztą wielu ludzi odrodzenia), że odrodzenie jest właśnie odrodzeniem, zmartwychwstaniem kultury i cywilizacji po długim okresie barbarzyńskich “średnich wieków”, które mają być ciemną przerwą między dwoma okresami kultury. Jest to zabobon wynikający z zupełnej ignorancji średniowiecza i ścisłego związku, jaki zachodzi miedzy nim a odrodzeniem, aby wymienić tylko dwie całkiem różne dziedziny, poezję i życie gospodarcze. Dante żył w wieku XIII, a więc w szczytowym wieku średniowiecza, a Petrarka w XIV, nie w XVI. Jeśli chodzi o życie gospodarcze, to jego autentyczny renesans przypadł także na wiek XIII. kiedy wspaniale rozwijały się handel i bankowość. Nawet opowiadanie, że odrodzenie odkryło pisarzy starożytnych, jest zabobonem. Jak dziś wiadomo, przybyły w tym czasie tylko dwa rękopisy starogreckie - wszystkie inne były już na Zachodzie (głównie we Francji) - a to dlatego, że Europa zachodnia przeżyła już w XII i XIII wieku inny nawrót do starożytności, połączony z wielkim zainteresowaniem człowiekiem i przyrodą. (...)
[Z]achodzą w czasie owych wieków [renesansu] gwałtowne przemiany, ale są one wszystkie organicznie związane z przeszłością i można w każdym wypadku wskazać, gdzie się w łonie średniowiecza zrodziły. Idzie to tak daleko, że jeden z najlepszych znawców odrodzenia, Huyzinga, mógł je nazwać “jesienią średniowiecza”.
Wreszcie zabobonem jest twierdzenie, że ludzie odrodzenia są wszyscy, albo przynajmniej w większości protestantami z ducha, monistami, ateistami albo racjonalistami. Prawda jest odwrotna: przytłaczająca większość ludzi odrodzenia, a w filozofii niemal wszyscy, od Leonarda poprzez Ficyna do Galileusza i Campanelli, byli katolikami, często gorliwymi wyznawcami i obrońcami katolickiej wiary (...).

PACYFIZM Doświadczenie uczy, niestety, że rozbrajanie narodów pokojowych prowadzi do opanowania ich przez inne, wojownicze, a te z kolei zaczynają toczyć wojny z podobnymi do siebie drapieżnikami. Skądinąd twierdzenie, że każda wojna jest niesprawiedliwa, nie wytrzymuje krytyki, są bowiem okoliczności, w których - zgodnie z normalnym wyczuciem - istnieje oczywisty obowiązek bronienia orężem praw innych, powierzonych naszej opiece.
Podłożem pacyfizmu jest sentymentalizm: byłoby tak ładnie, gdybyśmy mogli uniknąć wojen. Wojna jest rzeczą nieładną, straszną. Miesza się te oceny estetyczne z moralnymi, zapominając, że nieraz rzeczy niepiękne są przecież dobre i nakazane (np. operacje). Pacyfizm zasługuje więc w pełni na nazwę zabobonu i to mimo szlachetności niektórych jego wyznawców. Niektórych, bo pacyfizm jest bardzo często używany przez przyszłych najeźdźców do moralnego rozbrajania ich ofiar.

PATRIOTYZM Jeśli chodzi o utożsamienie patriotyzmu z nacjonalizmem, wystarczy zauważyć, że kto kocha własny kraj, niekoniecznie musi tym samym ubóstwiać go ani pogardzać innymi krajami, a tym mniej ich nienawidzieć. Nie musi też wcale uważać narodu za “najwyższe dobro”, tak jakby tego chciał nacjonalizm. Robić więc z patriotyzmu nacjonalizm jest zabobonem.
Znacznie groźniejszy jest drugi rozpowszechniony dziś zabobon. Wielu zwłaszcza tzw. lewicowców (wyrażenie, którego sens bardzo trudno zrozumieć) przyznaje się do tego: każdy, kto ośmiela się twierdzić, że kocha swój kraj bardziej niż, powiedzmy, Ekwador czy Wietnam, jest oskarżany o “rasizm”. Tym bardziej każdy, kto zmuszony jest do wyboru, daje pierwszeństwo własnemu rodakowi przed obcym, uchodzi za rasistowskiego zbrodniarza, w rodzaju hitlerowców.
Że to jest zabobonem, że każdy człowiek ma święte prawo dbać przede wszystkim o ludzi sobie bliskich, a to bez żadnej nawet myśli o wyższości tej czy innej rasy, czy narodowości, powinno być jasne.

RACJONALIZM w węższym, oświeceniowym słowa znaczeniu, jest zabobonem. Polega bowiem na twierdzeniu, że rozum, tj. doświadczenie i wnioskowanie wystarczają, aby znaleźć odpowiedź na wszystkie pytania, jakie człowiek może sobie postawić. W tym znaczeniu racjonalizm odrzuca zarówno autorytet, jak i wiarę. Że taki racjonalizm jest zabobonem, wynika z faktu, że tzw. rozum nie może sam dać odpowiedzi na pytania dotyczące moralności, na zagadnienia egzystencjalne, i że światopogląd racjonalny w tym znaczeniu słowa nie jest możliwy.
Racjonalizm w tym węższym znaczeniu jest składnikiem trzech innych zabobonów. Połączony z wiarą w postęp, stanowi treść filozofii oświecenia, gdy zacieśnia znaczenie nazwy “rozum” do metody nauk przyrodniczych, stanowi pozytywizm, a ten połączony z wiarą w pewność wyników naukowych, staje się scjentyzmem.
Racjonalizm stracił obecnie wiele na znaczeniu, do tego stopnia, że przeciwny mu zabobon irracjonalizmu jest, zdaje się, znacznie bardziej wpływowy.

RELIGIA Bardzo rozpowszechniony jest u przedstawicieli oświecenia (a wskutek tego także u wyznawców marksizmu) zabobon, według którego religia byłaby po prostu zbiorem poglądów, twierdzeń, podczas gdy ona zawiera prócz nich także wiele innych składników. Dochodzi do tego inny jeszcze zabobon, a mianowicie wyobrażenie, że twierdzenia religijne są, podobnie jak twierdzenia nauki, sprawdzalne, że więc religia z nią konkuruje. Naprawdę żadne twierdzenie autentycznej religii nie jest naukowo sprawdzalne, bo chodzi bez wyjątku o sprawy egzystencjalne, moralne albo pozaświatowe. Sprowadzaniem religii do jednego z jej składników jest także emocjonalizm religijny, który twierdzi, że religia jest tylko zespołem uczuć. Jest to zabobon obrażający ludzi religijnych, jako że nie ma religii bez jakiegoś credo, to jest bez twierdzeń, żadna religia więc nie jest tylko zespołem uczuć.
Zabobonem jest także mniemanie, którego ofiarą padali często ludzie religijni, że religia i jej przedstawiciele mogą się wypowiadać o faktach należących do dziedziny nauki. Jest to zabobon. Jego odrzuceniu dał piękny wyraz Galileusz, kiedy pisał: “Pismo Święte uczy nas, jak się dostać do nieba, a nie jak niebo się obraca”. Ale zawierając także kodeks moralny, religia z natury rzeczy wypowiada się także o tym, jakim powinno być zachowanie się ludzi, co nie jest zabobonem.

RÓWNOŚĆ. Ludzie są oczywiście nierówni: jedni są młodzi, inni starzy, jedni silni, inni słabi, mądrzy i głupi, szlachetni, zbrodniczy i tak dalej. Mało jest więc zabobonów tak idiotycznych jak wiara, że ludzie są równi. Jeśli ten zabobon mógł się tak rozpowszechnić, to głównie z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że przyjęcie fikcji, jakoby ludzie byli równi, okazało się pożyteczne jako podstawa demokracji, a także jako zasada prawna (równość wobec prawa). Ale każdy przytomny człowiek wie, że to jest tylko pożyteczna fikcja i nic więcej, że równość ludzi jest zabobonem.
Związany jest z nim także inny zabobon, zwany nieraz “egalitaryzmem moralnym”, według którego mamy dokładnie takie same obowiązki względem wszystkich ludzi, inaczej mówiąc, wszyscy ludzie są pod tym względem równi. Jest to pogląd sprzeczny ze zdrowym rozsądkiem. Mamy co prawda obowiązek pomóc każdemu człowiekowi bez wyjątku, gdy jest w potrzebie, i w tym znaczeniu można powiedzieć, że istnieje pewna równość miedzy ludźmi. Ale kiedy nie możemy pomóc wszystkim, jest rzeczą oczywistą, że im kto jest nam bliższy, tym większe prawo ma do naszej pomocy. Tak np. własne dzieci mają pierwszeństwo przed krewnymi, ci przed sąsiadami, sąsiedzi przed innymi rodakami, rodacy przed cudzoziemcami itd. Egalitaryzm moralny, który temu przeczy, a nawet twierdzi odwrotność, że im kto od nas dalszy, tym więcej ma prawa do naszej pomocy, jest zabobonem.

SCEPTYCYZM Jeśli mamy bez końca wątpić, musi nastąpić paraliż woli i wszelka działalność ludzka musi ustać (Hume). Jeśli zacznę wątpić w istnienie drzwi, przez które mógłbym wyjść z pokoju, trudno będzie ode mnie wymagać, abym z niego wyszedł. (...)
Jeśli natomiast uważa się sceptycyzm za teorię, to jego położenie nie jest wiele lepsze. Bo wolno sceptyka zapytać, jakże to się dzieje, że uważa najprostsze i najbardziej oczywiście prawdziwe zdania za wątpliwe, np. że ja w tej chwili siedzę albo że dwa i dwa to cztery, a równocześnie z wielką pewnością siebie wygłasza twierdzenie dotyczące nadzwyczaj złożonych spraw, a mianowicie poznania ludzkiego. A jeśli sceptyk nie jest przekonany, że jego poglądy są prawdziwe, to dlaczego je głosi? Sceptycyzm jest zabobonem.
Sceptycyzm znajduje sobie zawsze zwolenników w okresach rozkładu społecznego. Wówczas nie tylko więź społeczna ulega rozluźnieniu, ale równocześnie ludzie wyobcowani ze społeczeństwa tracą, że się tak wyrazimy, duchowy grunt pod nogami i popadają w rozpacz, jaką jest właśnie sceptycyzm. Natomiast gdy społeczeństwo jest zdrowe i twórcze, nie spotykamy w nim zwolenników tego zabobonu.

ZWIERZĘTA (doświadczenia na zwierzętach). Jeśli ktoś ma wyczucie moralne, że doświadczenia na zwierzętach są czymś złym, trudno z nim polemizować. Ale przeciwnicy tych doświadczeń wysuwają czasem na poparcie swojego wierzenia zabobonne argumenty. Twierdzą mianowicie nieraz, że zwierzęta są naszymi “braćmi”, przeczą więc zasadniczej różnicy miedzy człowiekiem a zwierzęciem, w duchu naturalistycznym. Ale równocześnie odrzucają podstawowe prawo przyrody, rządzące światem zwierzęcym, według którego jeden gatunek zwierzęcy służy potrzebom innego — owady myszom, myszy sowom itd. Takie zaprzeczenie podstawowemu prawu przyrody jest skrajnym humanizmem, tzn. antynaturalizmem. Mamy do czynienia z oczywistą sprzecznością i zabobonem.
Prawdy są w tej dziedzinie dwie. Z jednej strony jest rzeczą pewną, zdaniem wszystkich znawców, że niektóre doświadczenia są nieodzowne w medycynie i w produkcji leków. Z drugiej strony powinniśmy unikać okrucieństw wobec zwierząt, nie ze względu na same zwierzęta, ale dlatego, że okrucieństwo wobec nich paczy ludzki charakter i prowadzi do okrucieństwa wobec ludzi.
Jednym z powodów szerzenia się tego zabobonu jest sentymentalizm — bierze się to, co razi nasze poczucie estetyczne za moralnie złe.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 679
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: janmamut 28.09.2017 14:25 napisał(a):
Odpowiedź na: Oto trochę wyimków ze zbi... | LouriOpiekun BiblioNETki
Świetne!

A dla mnie dziwne: minęło 20 minut i jeszcze nie ma żadnego lewicowego hejtu?
Użytkownik: LouriOpiekun BiblioNETki 03.10.2017 08:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Świetne! A dla mnie dz... | janmamut
Ja bardzo żałuję, że nie znałem tej książeczki w klasie maturalnej. Wówczas WOSu uczył mnie pewien (euro)entuzjasta (a były to czasy poprzedzające nasze wejście do UE), który z uporem maniaka indoktrynował nas z pewnych pozycji światopoglądowych. Dlatego gdy podał do wyboru tematy prac zaliczeniowych, ja poprosiłem o możliwość pisania na własny temat, w którym postarałem się wyłożyć mu to, co Bocheński czyni w kilku żołnierskich słowach: "Patriotyzm kontra nacjonalizm i rasizm", bo pan od WOSu terminy te ze sobą utożsamiał...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: