Dodany: 09.10.2017 13:36|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Humor i cała reszta



Recenzentka: Iwona Banach


Douglas Adams był pisarzem science fiction, scenarzystą i dziennikarzem obdarzonym bardzo nietuzinkowym poczuciem humoru, dzięki któremu zdobył rzesze zwolenników na całym świecie. Nie jestem pewna, czy humor może mieć narodowość, ale gdyby miał, to Adamsa z pewnością byłby na wskroś angielski. Opiera się zasadniczo na absurdzie, ironii, sarkazmie i nie dla wszystkich zrozumiałym dowcipie sytuacyjnym, ale bawi czasami do łez. Takie też są powieści Adamsa.

„Restauracja na końcu wszechświata” oraz „Życie, wszechświat i cała reszta” to bardzo pięknie wydane razem dwa z pięciu tomów trylogii Douglasa Adamsa. Pięciotomowa trylogia? Wiem, wiem, brzmi absurdalne i nielogiczne, ale tak właśnie swoje dzieło określił sam autor. Trylogia ta rozpoczyna się genialnym „Autostopem przez Galaktykę”, a dwa wymienione przeze mnie tytuły są bardzo pokręconą kontynuacją losów jego bohaterów.

Znowu spotkamy ich wszystkich. Biednego Artura Denta, któremu Vogoni zniszczyli dom wraz z planetą, kosmitę Forda Prefecta, szalonego Zaphoda Beeblebroxa, Trillian i pesymistycznie nastawionego do życia (to znaczy do istnienia chyba, bo roboty nie są żywe) Marvina. Cała piątka postanawia polecieć do restauracji na końcu wszechświata, przy czym kluczowym słowem jest tu „koniec” – podobny motyw pojawia się w jednym z odcinków serialu „Doktor Who”, co nie dziwi, bo Douglas Adams pisał do niego scenariusze – i ma zgoła inny od spodziewanego wymiar czasoprzestrzenny.

Pojawiają się też problem z herbatą oraz Vogoni. Jedno i drugie w jakimś sensie niebezpieczne. Konieczność zlikwidowania Artura i Trillian – ostatnich mieszkańców Ziemi – ze względu na pytanie, na które odpowiedzią jest 42 tudzież wrodzona Ziemianom tendencja do bezsensownego filozofowania nie podlega dyskusji, więc Vogoni zamierzają zniszczyć „Serce ze złota”, statek kosmiczny, gdzie znajdują się bohaterowie. Do tego dochodzą napęd nieprawdopodobieństwa i nieprawdopodobne wydarzenia – wcale nie aż tak nielogiczne. W tej książce „nieprawdopodobne” nie znaczy „bezsensowne”.

Adams trochę wyśmiewa pytania wciąż dręczące ludzkość. Skąd się wziął i dlaczego pojawił się na świecie, albo raczej we wszechświecie człowiek? Czy nasze istnienie ma jakikolwiek głębszy sens? Czy Bóg jakoś maczał w tym palce? Co to takiego (i czy istnieje) przeznaczenie, no i jak brzmi pytanie, na które odpowiedzią jest 42?

Absurd i szaleństwo sączą się z każdej strony i każdej sceny. Montypythonowskie poczucie humoru, nieco zgryźliwe, ale bardzo ożywcze, pewnie nie każdemu przypadnie do gustu, dla mnie jednak jest świetne. Uzmysławia nam, jak bardzo zamykamy się w schematach, nie dopuszczając tego, co inne... Adams stawia wszystko do góry nogami. Pokazuje jakby drugą, niezwykłą stronę każdej sytuacji. Uświadamia nam, ile tracimy zaszufladkowani w standardowym myśleniu, zdziera klapki przyzwyczajeń z naszych oczu. W trakcie czytania wiele razy miałam wrażenie, że to, o czym pisze na temat ludzkości, społeczeństwa, biurokracji nauki czy politycznej poprawności jest absurdalne, ale tylko trochę, jak choćby sprawa zwierzaka, który chce zostać zjedzony, bo tak został stworzony i sam proponuje smakoszom swoje podroby, a potem idzie się zarżnąć; nie jestem wegetarianką, ale nie wiem, czy to obraz nie bardziej szokujący i odstręczający od jedzenia mięsa niż te stosowane powszechnie...

Oba tomy, o których mówię, są genialnie plastyczne. Czytałam „Autostopem przez Galaktykę” i widziałam jego ekranizację, z chęcią zobaczyłabym więc sfilmowane dwie kolejne części tego dzieła, bo mogłyby być po prostu świetne, ale błędem, moim zdaniem, jest twierdzenie, że „filmowość” i „plastyczność” to jedyne atuty tej powieści; otóż nie, są tu wspaniałe rozważania na temat języka i przezabawne przedstawienie gramatyki jako podstawowego problemu związanego z podróżami w czasie.

Podręcznik autorstwa Dana Populisty „1001 czasów dla podróżników w czasie” to coś, co chętnie bym przeczytała, jako językowiec gotowa na wszelkie czasy zaprzeszłe w przyszłości i przeszłe czy przyszłe uprzednie, dokonane oraz inne cudne „straszaki” na niesfornych uczniów (lub podróżników w czasie).
Do tego dochodzą w kolejnej części krykiet i Krikkit, planeta w osłonie zwolnionego czasu, wojny robotów... Latanie, które jest sztuczką, ale można się go nauczyć z podręcznika, i cała reszta.

Obie części znakomite. Wydanie piękne. To książka, do której będę wracać nie raz i z pewnością przeczytam dalsze przygody tej piątki bohaterów.





Autor: Douglas Adams
Tytuł: Restauracja na końcu wszechświata
Tłumacz: Paweł Wieczorek
Wydawca: Zysk i S-ka
Liczba stron: 706

Ocena recenzenta: 6/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 861
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: