Dodany: 23.06.2010 17:10|Autor: dansemacabre

Zdążając ku śmierci...


U progu lata otrzymujemy książkę osadzoną w letnim klimacie francuskiego zachodniego wybrzeża, ale jednocześnie książkę bardzo mroczną, smutną i chłodną. Debiut Marty Magaczewskiej nie oddziałuje tak silnie, by – jak to jest zapowiedziane we wstępie książki – zmienić czytelnika, ale historia może zaintrygować z kilku powodów, o których zaraz napiszę. „Zaćmienie” to jednak opowieść nazbyt patetyczna, chwilami pretensjonalna i - niestety – przewidywalna. To na pewno nie jest debiut roku, ale zapowiedź talentu, który być może rozwinie się w przyszłości. Magaczewska próbuje sugestywnie oddać nieuchwytną granicę, gdzie relacje męsko-damskie nabierają metafizycznego znaczenia. I myślę, że tej całej metafizyki obudowanej słownymi ornamentami i nazbyt dydaktycznie skoncentrowanej wokół współczesnego ujęcia danse macabre jest w „Zaćmieniu” za dużo, a sama historia poruszyć ma przede wszystkim problematyką egzystencjalną, ale wykład dany nam przez autorkę niekoniecznie jest przekonujący.

Marius Geert, urlopowany naukowiec, próbuje podczas wakacji w Bretanii ukończyć artykuł o mrocznym wpływie na ludzkie życie Plutona i o istocie tego tak bardzo oddalonego od źródła słonecznego światła obiektu. Któregoś dnia na opuszczonej plaży spotyka tajemniczą dziewczynę. Jej iluzoryczność podkreślana jest już od samego początku, bo bohaterka to symbol, to efemeryczna istota niosąca w sobie wolę nieistnienia, to kobieta-fantazja i kobieta-urojenie, a przecież tak wyraźnie osadzona w malowniczym bretońskim krajobrazie. Lydia Mortaire – bo tak przedstawia się Mariusowi dziewczyna – to uosobienie romantycznych bohaterek, które pojawiały się i znikały, by wywołać niepokój i zmuszać do myślenia nad życiem, tak zmienionym pod ich wpływem. Tożsamość Lydii to tajemnica. Jedna z wielu, przed jakimi stanie Geert, który coraz bardziej będzie się przywiązywać do kogoś, kto traktuje go z dystansem i nieczule. Naukowiec tak silnie przywiązany do życia i przekonany o tym, iż istota ludzka ponad wszystko stawia instynkt przetrwania, wędrując wraz z Lydią i odwiedzając z nią kolejne bretońskie miasteczka szybko przekona się, iż dziewczyna nie tylko jest zafascynowana śmiercią, ale także stanowi jej specyficzne uosobienie.

Relacje między mężczyzną a kobietą u Magaczewskiej to relacje pełne napięcia. Wynika ono z faktu, iż zderzają się ze sobą skrajnie różne osobowości. Jak tytułowe zaćmienie osłabia moc słońca, tak Lydia (Vivienne? Mara?) z czasem odbiera siły witalne, z których zapasem Marius Geert kroczy przez życie. W fabułę „Zaćmienia”, która przypomina chwilami wartką historię sensacyjną, wplatane są coraz to nowe rozmyślania na temat tego, czym jest śmierć i dlaczego można jej pragnąć. Bretoński klimat podkreślony jest przez postać Ankou, uosobienie śmierci w kulturze, którą Magaczewska próbuje przybliżyć, nauczona kilkoma życiowymi doświadczeniami z dwóch dłuższych pobytów na zachodzie Francji. Podróże Mariusa i Lydii to próby podążania drogą Ankou; próby wyjaśniania tego, w jaki sposób odbywa się mroczna podróż z krainy życia do krainy śmierci. Podróże te odbywamy wraz z bohaterami, a narzędziem, jakim autorka posługuje się dla ukazania wspomnianych napięć podczas nich, jest język. Język próbuje wyrazić to, co niewyrażalne i nazwać to, czego nazwać nie można. W języku, komunikacji między Lydią a Mariusem widzimy dramatyczne napięcie, które kumuluje się praktycznie do ostatniej strony książki. Między słowami i między żywiołowością Mariusa a pustką i chłodem Lydii ukryta jest zagadka stawania się człowiekiem i doświadczania bólu własnej egzystencji.

Bólu tego jest bardzo dużo. Psują wrażenie fragmenty pamiętnika bohaterki, przesycone nieznośną egzaltacją - dopełnienie tego, czego dowiadujemy się o dziewczynie wraz z poznającym ją Mariusem. O bólu istnienia traktuje pełna niewiadomych biografia bohaterki i jej sposób odbierania świata, ale najbardziej bolesne wydaje się to, iż przeżywając swe udręki Lydia tak silnie skupia się na sobie, że nie potrafi już ogarnąć tego, co inne, nie jej. A przecież mogłaby to być książka o autentycznym doświadczaniu inności i dramaturgia mogłaby być bardziej wyrazista i przekonująca.

Magaczewska starała się napisać książkę niebanalną i taką też może się wydawać „Zaćmienie”. W gruncie rzeczy, choć wyróżnia tę opowieść sposób budowania napięcia i naprawdę przekonujący obraz sennej i malowniczej Bretanii, historia o życiu i śmierci, o związkach między nimi, o odkrywaniu egzystencjalnych tajemnic w pozornie zwyczajnych relacjach chłodnej kobiety i zafascynowanego nią mężczyzny to opowieść, która na polskim rynku wydawniczym raczej się nie wybije.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 757
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: