Dodany: 29.06.2010 19:53|Autor: Laila

Czytatnik: Notes

Współczesna amerykańska


1. Cały akapit przeznaczony będzie dla trzech powieści Emily Giffin (z łącznie czterech wydanych w Polsce). Jako pierwszą przeczytałam "Dziecioodporną", powieść o Claudii, która nie chce mieć dzieci. Tytuł w istocie oddaje sedno tej opowieści. Claudia do tego stopnia jest zdecydowana, że rozstaje się z ukochanym mężem, gdy ten w pewnym momencie zmienia zdanie na temat posiadania dzieci.
Potem zabrałam się za "Coś pożyczonego". Można powiedzieć, że główna bohaterka, Rachel, pożycza sobie narzeczonego swojej najlepszej przyjaciółki - Darcy. Staje się "tą drugą", kochanką Dextera, idealnego narzeczonego idealnej Darcy.
Po wszystkich pożyczonych perypetiach nadszedł czas, by Darcy zajęła głos - robi to w powieści "Coś niebieskiego". Wg słów zachęty na okładce jest to opowieść o dojrzewaniu do macierzyństwa, i rzeczywiście tak właśnie jest.
Wbrew wszelkim przewidywaniom, ta ostatnia powieść okazała się najciekawsza, najbardziej przekonująca, i do tego wywołała we mnie nieoczekiwaną sympatię do Darcy. Darcy to postać, która w "Coś pożyczonego" została przedstawiona jako całkowite przeciwieństwo Rachel - poważnej od dziecka prymuski, przeciętnie atrakcyjnej i mocno zakompleksionej. Darcy jest za to śliczną idiotką. Aż uśmiecham się na myśl, jak ta śliczna idiotka w "Coś niebieskiego" przeobraża się w dalej śliczną, ale przy tym już bardziej empatyczną, poważniej myślącą i dojrzalszą matkę. I jak przekonująco to wyszło! Darcy to pierwsza od dłuższego czasu bohaterka czegokolwiek, która nie wydała mi się papierowa i sztuczna. To duży plus, zwłaszcza biorąc pod uwagę to, że wszystkie książki pani Giffin są po prostu papierowym odpowiednikiem "Seksu w wielkim mieście", trochę mniej atrakcyjnym, bo nawet nie można się pogapić na ubrania i buty bohaterek (za to można je sobie wyobrazić, bo ich opisy zajmują sporo miejsca). Postaci to głównie kobiety po 30tce, atrakcyjne nowojorki pracujące w zawodach typu wydawca czy specjalista PR... Problem jednak w tym, że one nie piją kawy, tylko piją kawę w starbucks. Nie piją wody, tylko perrier albo evian. Nie kupują sobie szpilek, tylko buty Jimmy Choo albo blaniki, itd. I to jest, nie ukrywam, denerwujące.
Podsumowując: "Coś niebieskiego" mogłabym polecić jako całkiem fajne czytadło. Ale czytać więcej książek tej autorki - to już tylko dla amatorów tego typu twórczości. "Coś pożyczonego" denerwuje usprawiedliwianiem podwójnych standardów moralnych, a "Dziecioodporna" polega w zasadzie na tym, że narratorka wciąż usiłuje nas przekonać, że ona _naprawdę_ nie chce mieć dzieci, co w końcu staje się dość irytujące.

2. Czas dla Jodi Picoult i jej "Zagubionej przeszłości". Delia Hopkins wbrew okładkowym deklaracjom wcale nie ma bajkowego życia. Ma po prostu takie zwykłe-niezwykłe. Posiada sukę-tropowca (tropicielkę jak na moje:P), z którą odnajduje zagubionych ludzi. Ma małą córeczkę, którą kocha najbardziej na świecie, i narzeczonego walczącego z nałogiem alkoholowym. Całe życie wychowywał ją tylko ojciec, a brak matki pozostawił w Delii poczucie pustego miejsca.
Oczywiście była to książka Picoult, więc musiały być tam nierozwiązywalne konflikty, wybory między złem a mniejszym złem, winni, którzy w tych konkretnych okolicznościach mają bardzo silne usprawiedliwienie. Jak zwykle wspaniały pomysł, a do tego całkiem przyzwoite wykonanie. Picoult na szczęście ograniczyła do minimum te idiotyczne, napuszone amerykańskie rozprawy sądowe. Więcej uwagi poświęciła samej Delii, jej ojcu, jej najbliższym mężczyznom, jej miłości do dziecka. Czytelnika ogarnia lejący się z nieba żar Arizony, poczucie niepewności co do własnego miejsca na świecie, nieznajomości przyszłości, wszechogarniającej bezradności... Smutna to powieść, ale dobra.

3. Nicholas Sparks trochę mi podpadł. "Jesienna miłość" nawet mi się podobała, ale "Pamiętnik" był raczej katastrofą... "Szczęściarza" zaś dostałam w prezencie. Jest to opowieść o młodym Loganie, który po powrocie z Iraku postanawia odnaleźć kobietę ze zdjęcia, które znalazł na pustyni, i które stało się dlań talizmanem, ochroną. Dalsza część tematycznie jest zupełnie niezaskakująca i typowa dla Sparksa - rozwija się romans z przeszkodami, ale wielka love przecież pokona wszystko...
Pomijając tę dość przewidywalną fabułę, powieść Sparksa okazała się całkiem przyjemna w czytaniu. Akcja wystarczająco wartka, by nie znudzić. Postaci raczej papierowe, ale dialogi ratuje poczucie humoru :). I taka dość pokrzepiająca. Może też mój odbiór podyktowany jest tym, że sama jestem w szczęśliwym okresie życia, i podoba mi się przez to czytanie o szczęściu, nawet trochę polukrowanym?



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 555
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: