Dodany: 23.11.2017 22:09|Autor: geb1Opiekun BiblioNETki

cytat z książki


Klara dobiegła teraz do ogrodzenia od strony Wisły, przeczołgała się spodem, aby po przebiegnięciu kilkunastu metrów przedostać się znów na teren posesji. Kotowicz przepychał się ponownie między żerdziami ogrodzenia, kiedy zobaczył, że suczka nagle zatrzymała się przed zagonem zdziczałych malin i zaczęła głośno ujadać.
– Jest w tych malinach, jeśli teraz do niej nie strzeli, to znaczy, że nie ma broni... Chyba, że czeka, abym ja podszedł bliżej – ocenił sytuację. Czoło miał mokre od potu. W promieniu dziesięciu metrów nie było drzewa ani krzewu, który mógłby służyć za jakąkolwiek osłonę.
– Wychodzić z rękami do góry, bo przejadę serią po malinach! – powiedział nienaturalnie głośno, po czym niespodziewanie dla samego siebie wrzasnął: – Klara, do nogi!
Jakimś ułamkiem świadomości zarejestrował zdumiewające posłuszeństwo suczki. Po czym rozległa się cisza rozciągających się w nieskończoność sekund, nim wreszcie usłyszał głos:
– Jestem ranny, nie mogę wstać...
– To się czołgaj, liczę do pięciu. Raz, dwa...
Maliny zafalowały. Kropla potu spłynęła z czoła kapitana wzdłuż nosa i zatrzymała się na wargach, poczuł jej słony smak.
Z gąszczu łodyg wychyliła się głowa i ramiona, po czym wyczołgała się reszta postaci*.

---
* S. Meralda, „Klara i jubiler”, wyd. Czytelnik, 1983, s. 189.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 134
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: