kocham lato za słońce, które oświetla stronnice książek...
Złote słońce puka do okna i jakoś od razu chce się człowiekowi wybrać na rower, rolki czy chociaż na spacer (z psem oczywiście). Ta perspektywa niezmiernie cieszy Frediego, który z potulnego kanapowego wilczurka zmienia się w ogrodnika( czytaj podlewacza) rośiin w parku. Zawarliśmy porozumienie. Godzina spaceru po parku = godzina mojego spokojnego czytania. No, a że Fredi nie zna się na zegarku to mogę czytać do woli... :)
Okno otwarte na oścież, parapetowe roślinki stojące teraz na biurku, a na parapecie ja z książką na kolanach. Cały rok czekam na takie wieczory. Jeszcze tylko waniliowa świeca w roli ekologicznego odkomarzacza i można naprawdę zanurzyć się w lekturze. Fredi po spacerze śpi na podłodze opodal parapetu i przyjemnie pomrukuje. Najpiękniejszy z letnich wieczorów, wieczór spokoju, ciszy i literatury...
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.