Dodany: 08.07.2010 20:57|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Każdy człowiek ma prawo zapalić cygaro…


Uwaga: zdradzam parę szczegółów dotyczących fabuły! Ale tę książkę czyta się nie po to, żeby się dowiedzieć, czy żyli długo i szczęśliwie...


Ten nieco prowokujący tytuł jest cytatem z piosenki Serge’a Gainsbourga – swoistego exposé człowieka obarczonego żalem do losu i kompleksem niższości. Cóż z tego – pyta ironicznie artysta – że Bóg, tak jak ty, ma pełno trosk i nie sypia po nocach? On przynajmniej może sobie zapalić cygaro, a ty, człowieku, kopć „gitany” (zdaje się, odpowiednik naszych „sporciaków” – tanie i kiepskie, ale mocne)...

Nieprzypadkowo ta właśnie piosenka wędruje w ślad za parą bohaterów. Alma-Ksenia-Natalia i Denis-Dracula-Pierre nie potrafią bowiem wyswobodzić się z kostiumu życiowych rozbitków. W swoich ojczyznach – Rosji i Rumunii – czuli się gorsi od całego cywilizowanego świata, a kiedy ten świat ich przygarnął – nadal są w nim niepewni swej pozycji, biedniejsi, wyobcowani. Słuchają Gainsbourga i niemal namacalnie czują, jak Bóg spowity w dym wonnych cygar gardzi knajpianą muzykantką i harującym w drugorzędnym szpitalu lekarzem bez francuskich korzeni, bez dobrego akcentu, bez przyjaciół. Oboje pozostawili za sobą biedę, strach, zakłamanie; oboje i w nowej ojczyźnie doświadczyli głodu i upokorzeń, zaznali goryczy w nieudanych małżeństwach z tubylcami, traktującymi ich zgoła instrumentalnie. Całe ich życie jest właściwie jedną wielką ucieczką: przed własną tożsamością „człowieka stamtąd”, przed drwiącymi spojrzeniami rodowitych Francuzów, przed miłością, która – jak wierzą – potrafi tylko ranić. Alkohol, knajpy, przygodny seks...

Pewnego razu trafiają na siebie gdzieś wśród brzęku kieliszków i pijackich rozhoworów. Niezobowiązująca konwersacja i igraszki erotyczne „w stanie wskazującym na spożycie” na ogół nie mają przyszłości. A jednak dwie pokaleczone dusze w jakiś sposób zaczynają się przyciągać, pokazywać sobie nawzajem swoje rany, odkrywać kompleksy i lęki. Czyżby miłość? Xenia raz jeszcze próbuje uciec, najlepiej, jak potrafi – zabijając uczucia i myśli alkoholem. Ale Pierre ma w sobie zawziętość człowieka Wschodu; Francuz pewnie dawno by sobie odpuścił, lecz on nie daje za wygraną. I nagle zły sen znika. Paryska ulica staje się ciepła i przyjazna, przy nogach Xeni i Pierre’a kręci się pies – rozbitek spragniony czułości, jak oni oboje – a Bóg spoglądający na nich przez chmurkę cygarowego dymu nie ma już w oczach pogardy. Bóg pali cygara? No i co z tego, „nie on jeden”* – powiada Pierre i rzuca wyzwanie losowi, zaciągając się wonnym dymem. Nie wie, jak długo będą mogli sobie na to pozwolić – ale czy nie warto spróbować?

Dla samej tej dawki optymizmu warto przeczytać – a byłoby warto jeszcze bardziej, gdyby autorka zdecydowała się na nieco subtelniejsze poprowadzenie scen erotycznych. Zgoda, nie muszą być tak uładzone i zasznurowane, jak w starych romansach – w końcu mamy XXI wiek! - ale mnie osobiście rażą wulgarne słówka, padające ni stąd, ni zowąd w trakcie namiętnego dialogu. Nie godzę się z tym, że dwójka wykształconych ludzi, nawet niezupełnie trzeźwych, nie potrafi nazwać intymnej części ciała inaczej, niż mianem zdewaluowanym do rangi obelżywego epitetu w chuligańskim slangu... Za samą konstrukcję powieści i przekaz emocjonalny - jednak, jednak! - dałam piątkę, choć zwykle wyrazy na "ch" powodują, że ocena jedzie w dół jak szalona. Mam słabość do tej Bojarskiej, co poradzić?



---
* Anna Bojarska, „Bóg pali cygara”, WAB, Warszawa 2004, s.262.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 858
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: