Dodany: 27.12.2017 00:03|Autor: Marioosh
Pierwsza klasa
W Paryżu, w dzielnicy Montmartre w ciągu pół roku zostaje zamordowanych pięć kobiet. Komisarz Maigret jest bezradny, gdyż nie ma żadnego punktu zaczepienia – nic nie łączy ofiar poza tuszą i faktem, że każda z nich miała pocięte ubranie. Pewnego dnia, podczas tradycyjnej comiesięcznej kolacji u doktora Pardon, profesor Tissot podsuwa Maigretowi ciekawą teorię: zgodnie z nią seryjni mordercy popełniają zbrodnie, gdyż mają potrzebę sprawdzenia się i zamanifestowania w ten sposób swoistej dumy. Komisarz stawia intrygujące, ale bardzo ryzykowne pytanie: czy morderca nie poczuje frustracji i nie odsłoni się, jeśli ktoś inny zostanie aresztowany i w pewnym sensie przywłaszczy sobie jego chwałę? Sędzia śledczy jest wobec tej teorii bardzo nieufny, więc Maigret niemalże na własną rękę urządza obławę – ponad czterystu ludzi otrzymuje, niczym w teatrze, role do odegrania.
„Prawda nie potrzebuje wielu słów” – powiedział komisarz Maigret w jednej z powieści. I tak jest tutaj: na 132 stronach dostajemy prostą, ale niebywale gęstą historię. Simenon nie bawi się w wyprowadzanie czytelnika na pokrętne manowce psychologii ani w podsuwanie mylnych tropów; tu akcja idzie jak po sznurku, co nie zmienia faktu, że jest mocna i przerażająca. Nie chcę być złośliwy, ale współczesna literatura sensacyjna czy kryminalna nie przekonuje mnie ze względu na swoją rozwlekłość: teorie profesora Tissot, na których właściwie osadzona jest tu fabuła, dla niektórych dzisiejszych pisarzy stanowiłyby pretekst do stworzenia powieści na 600 stron, a większość z nich zajęłyby psychologiczne dywagacje. Siłę książek Simenona, zaś tej w szczególności, stanowią właśnie ich klarowność, lakoniczność i konkretność: dialog jest dialogiem, scena przesłuchania to nie okazja do sprzedania czytelnikowi jakichś dygresji, a opis gorącego, sierpniowego Paryża jest tak sugestywny, że niemal się ten upał czuje.
W telewizji można znaleźć właśnie tego „Maigreta”, nakręconego w 2016 roku – co świadczy o tym, że to powieść dobra i godna przeczytania, bo złych się raczej nie ekranizuje. Film jest zresztą też solidny; a co ciekawe, w roli komisarza występuje Rowan Atkinson – kto kiedyś zaszufladkował go w roli Jasia Fasoli, może być naprawdę zaskoczony.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.