Dodany: 16.07.2010 10:21|Autor: p.a.

Genialna okładka, genialny tytuł, genialna książka


Co bardziej złośliwi po lekturze "Ziem jałowych" mogą powiedzieć: nareszcie zaczęło się coś dziać. Alfred Hitchcock powiedział niegdyś, że "film powinien zaczynać się od trzęsienia ziemi, potem zaś napięcie ma nieprzerwanie rosnąć". Można powiedzieć, iż King wziął sobie do serca te słowa, gdyż już na samym początku książki bohaterowie zostają zaatakowani przez olbrzymiego niedźwiedzia. Po pokonaniu tej przeszkody Eddie rozpoznaje w potworze coś w rodzaju cyborga, natomiast Roland - przedstawiciela półlegendarnych strażników, którzy mają strzec dwunastu bram prowadzących do innych światów. Od bram tych biegną tzw. Promienie. To ponoć w miejscu ich skrzyżowania się stoi Mroczna Wieża. Roland, wraz z Eddiem i Susannah, rozpoczynają wędrówkę do Wieży wzdłuż ścieżki Promienia. Tymczasem rewolwerowiec ma poważny problem. Zabijając Jacka Morta wytworzył paradoks czasowy, który powoduje stopniową utratę zmysłów. Podobnie, w Nowym Jorku, czuje się Jake. Aby zlikwidować ów paradoks, chłopiec musi przedostać się do świata rewolwerowca...

Wiele scen z Księgi Pierwszej jest znakomitych. A to dopiero rozgrzewka przed absolutnie fenomenalną drugą połówką "Ziem jałowych". Zawiera ona bowiem kilka z najwspanialszych scen z całego cyklu. Niezmiernie fascynująca jest postać Blaine'a Mono - demonicznej sztucznej inteligencji sterującej naddźwiękowym pociągiem. Może nawet lepsza jest wcześniejsza sekwencja w mieście Lud - zdeprawowanej ostoi resztek ludzkości, zrujnowanej, pełnej ciał wiszących na słupach. Odpowiednia atmosfera zostaje zbudowana wcześniej, podczas pobytu bohaterów w miasteczku River's Crossing, którego mieszkańcy snują nieco zmitologizowane opowieści o Lud... Właśnie dlatego "Ziemie jałowe" to mój ulubiony tom cyklu. Książka wciąga bez reszty, intryguje zarzuconym w "Powołaniu trójki" postapokaliptycznym nastrojem i - miejscami - mocno zaskakuje. Wady wskazałbym dwie. Można było nieco przyspieszyć wydarzenia, szczególnie te rozgrywające się w Nowym Jorku. Przede wszystkim jednak należało "Ziemie jałowe" zakończyć nieco inaczej. Wielka szkoda, iż King odłożył rozwiązanie wątku Blaine'a do następnego tomu cyklu... Nie zmienia to faktu, iż "Ziemie jałowe" to pozycja prawie doskonała. I w tym konkretnym przypadku "prawie" naprawdę nie robi zbyt wielkiej różnicy.

Z perspektywy czasu można też dostrzec, że większość wątków rozwijanych przez Kinga w kolejnych tomach zostało zapoczątkowanych właśnie tutaj. To "Ziemie jałowe" przynoszą - o czym wspomniałem już wyżej - coś w rodzaju definicji Promieni i samej Mrocznej Wieży. To tu zostaje sformułowane ka-tet (oprócz Rolanda, Eddiego, Susannah i Jake'a do grupy tej należy Ej, zwierzę zwane Billy-Bumblerem), tu po raz pierwszy spotykamy Calvina Towera, to właśnie w tomie nr 3 pojawia się wątek róży kwitnącej na pewnej opuszczonej, nowojorskiej działce... można wymieniać dłużej. Dla mnie to nie tylko najlepszy, ale też kluczowy, najważniejszy z tomów. A także kolejny dowód nieosiągalnej dla większości formy Kinga, jaką autor ten osiągnął w latach 90.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1856
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: