Dodany: 05.01.2018 10:57|Autor: UzytkownikUsuniety04​282023155215Opiekun BiblioNETki

Wszyscy jesteśmy dublińczykami



Recenzuje: Karolina Zawiślak


Zastanawialiście się kiedyś, co by było, gdybyście urodzili się sto lat temu? Czy życie byłoby zupełnie inne? A może zaskakująco podobne? Minął już wiek od napisania (1904-1914) i wydania (1916) powieści Jamesa Joyce'a o losach młodego Stephena Dedalusa. Kto po nią sięgnie dzisiaj, dostrzeże, że ludzkie doświadczenie niewiele się zmienia, zmieniają się tylko rekwizyty.

„Portret artysty w wieku młodzieńczym” to zawierająca liczne wątki autobiograficzne historia dojrzewania młodego pisarza. Czytelnik towarzyszy głównemu bohaterowi od jego wczesnego chłopięctwa, przez szkolne lata i pierwsze miłości, po wzięcie życia we własne ręce. Antagonistami Dedalusa są wadliwe struktury i instytucje: rodzina, Kościół, państwo. Sam Joyce w pewnym momencie wyjechał z Irlandii, gdzie czuł się ograniczony, i postanowił poprowadzić życie „na własnych warunkach”. „Przeznaczone mu było nauczyć się własnej mądrości, z dala od innych, albo też nauczyć się cudzej mądrości podczas wędrówki przez najeżony sidłami świat”[1].

„Portret…” to studium procesów, które doprowadziły młodego człowieka do odkrycia własnej tożsamości i artystycznego powołania. Można zaliczyć powieść do gatunku coming-of-age. Mowa w niej o dorastaniu na każdym poziomie: fizycznym, duchowym, intelektualnym. Mamy tu uniwersalne sytuacje: pierwsze doświadczenia erotyczne, opuszczenie rodzinnego gniazda, duchowe poszukiwania. Główny bohater jest artystą, ale artystą współczesności. To nie romantyczny geniusz, to człowiek borykający się z codziennością, podlegający zewnętrznym wpływom, kształtowany przez konkretne sytuacje i ludzi. Joyce jest pisarzem dowartościowującym codzienność. Dzięki temu pozostaje nawet po stu latach zrozumiały.

Dorastanie widać nie tylko w warstwie fabularnej, lecz także w języku. Zmienia się on wraz z dojrzewaniem Stephena od „Matka pachniała przyjemniej niż ojciec”[2] do „Dusza jego powstała z grobu chłopięctwa, zrzucając z siebie śmiertelne prześcieradła. Tak! Tak! Tak! Będzie tworzył dumnie, dzięki wolności i mocy swej duszy, jak ten wielki artysta, którego imię nosi – rzeczy żywe, nowe, i piękne, i nad ziemię wzlatujące, nieuchwytne, niezniszczalne”[3]. Obok ewolucji stylu widoczny jest wpływ lektur bohatera na jego światopogląd. Można śledzić cytaty i kryptocytaty biblijne, filozoficzne i literackie współgrające z jego aktualnym stanem ducha. Zmiany te są bardzo subtelne i trudno je zauważyć w toku narracji, ale cofnięcie się w lekturze o dłuższy fragment tekstu pozwala docenić maestrię językową autora. Jakże ten ukształtowany człowiek spoglądający na nas z ostatnich kart powieści może być tym samym chłopcem, któremu ojciec recytował wierszyki? A przecież byliśmy z nim przez cały ten czas, i to byliśmy w jego głowie! Tym właśnie jest technika strumienia świadomości, tak ważna w pisarstwie Joyce'a. Ma na celu wyrażenie słowami tego, co odbywa się w ludzkim umyśle. Umysł i jego zakamarki zgłębia pisarz, przykładając taką samą wagę do rzeczy uznanych za wzniosłe i tych pozornie niegodnych zainteresowania. Człowiek stanowi sam dla siebie zagadkę do rozwiązania. Labirynt z okładki wydania Biura Literackiego jest atrybutem zarówno mitycznego Dedala, jak i Stephena Dedalusa.

Najnowsze tłumaczenie, dokonane przez Jerzego Jarniewicza, zachowuje harmonię między wiernością oryginałowi a uwspółcześnieniem języka pod kątem przystępności dla odbiorcy. Doświadczenie języka i stylu jest kluczowe w zetknięciu z tekstem Joyce'a, więc na autorze przekładu spoczywa tu szczególna odpowiedzialność. Niełatwym wyzwaniem musiało być dla niego na przykład oddanie charakteru gwary uczniowskiej czy innych fragmentów, gdzie bardziej liczy się funkcja wypowiedzi (homilia, dysputa filozoficzna, nieoficjalna rozmowa) niż konkretne znaczenia słów. Tłumacz podchodzi do tekstu z szacunkiem, ale bez nadmiernego nabożeństwa, o czym świadczy chociażby nowa wersja tytułu, pomimo mocnego już zakorzenienia w polskiej tradycji literackiej „Portretu artysty z czasów młodości” (pierwsze polskie wydanie ukazało się w 1931, jeszcze za życia autora).

James Joyce przyczynił się jak mało kto do rozwoju powieści jako gatunku i literatury w ogóle. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że bez niego powieść nie osiągnęłaby takiej pozycji, jaką ma dzisiaj. Jednak z uwagi na „Ulissesa” i „Finneganów tren” uchodzi za pisarza trudnego w odbiorze. Pozostawia się go filologom i historykom literatury. Raczej nie zabiera się jego dzieł na urlop. Jeśli jednak ktoś chciałby poznać Joyce'a, „Portret…”, podobnie jak „Dublińczycy”, będzie świetnym początkiem. Eksperymenty językowe nie idą tu jeszcze zbyt daleko i zagłębienie się w świat przedstawiony może być prawdziwą przyjemnością.

To niewątpliwie klasyka zasługująca na nowe odczytania. Opowieść zaskakująco współczesna, bo dotycząca uniwersalnych problemów ludzkiej egzystencji. Nietrudno identyfikować się z głównym bohaterem i jego dylematami. Przy tym wydanie Biura Literackiego jest ładne, poręczne i przyjemne w lekturze. „Mówisz, że sztuka nie może wzbudzać pożądania – zauważył Lynch. – A opowiadałem ci, jak pewnego dnia w muzeum podpisałem się ołówkiem na pośladkach Wenus Praksytelesa?”[4].

---
[1] James Joyce, „Portret artysty w wieku młodzieńczym”, przeł. Jerzy Jarniewicz, wyd. Biuro Literackie, 2016, s. 166.
[2] Tamże, s. 7.
[3] Tamże, s. 174.
[4] Tamże, s. 212.





Autor: James Joyce
Tytuł: Portret artysty w wieku młodzieńczym
Tłumacz: Jerzy Jarniewicz
Wydawca: Biuro Literackie, 2016
Liczba stron: 276

Ocena recenzenta: 5/6


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2059
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: