Dodany: 27.07.2010 00:50|Autor: emilyb
Uwaga, uwaga!! Nowe rewelacje na temat Stachury!
Przeczytałam niedawno w „DGP”, że w Muzeum Literatury w Warszawie odnaleziono dziennik Stachury, który wkrótce ma zostać wydany przez Iskry. Fala popularności „sensacyjnych” odkryć na temat życia prywatnego znanych pisarzy jest chyba w punkcie szczytowym. Tym razem sensacja ma polegać na tym, że Stachura, jak wynika z dzienników, chodził do… kosmetyczki. Poza tym, był ponoć dużo mniej zbuntowany i dużo bardziej materialistycznie nastawiony do życia niżby to mogło wynikać z jego utworów.
Właściwie to zaczynają mnie dziwić te wszystkie „rewelacje”. Z jednej strony, wiadomo, że to się dobrze sprzedaje. Ale z drugiej, to jak długo jeszcze można się takim rozbieżnościom dziwić i robić z nich aferę? Czyż nie od dawna wiadomo, że twórczość to jedno, a życie to drugie? (I że nie należy mylić podmiotu lirycznego z autorem?) Oczywiście, w jakiś sposób się to zazębia, życie ma wpływ na twórczość, ale pewnie nie zawsze w tak oczywisty sposób, jak to sobie lubimy wyobrażać (prowadzę życie włóczęgi – a więc piszę poezję o polach, łąkach i gwiazdach; piętnuję wiernopoddaństwo i brak kręgosłupa moralnego – więc pewnie sam nigdy nie mogłem się „sprostytuować”).
Mówimy o artystach jako o skomplikowanych osobowościach, a jakby nie do końca (albo nie we wszystkich przypadkach) dopuszczamy do siebie fakt, że to wszystko jest n a p r a w d ę skomplikowane. Artykuł z „DGP” podsunął mi myśl, że znów kogoś (tym razem Stachurę) spłaszczyliśmy, ustawiając na półce „poeta-wędrowiec”.
Inna sprawa, że on sam na takiego się kreował. Tu przychodzi mi na myśl Boy, który pisał tak o romantykach (do których pasuje tu jak ulał Stachura): „Każdy z nich komponował dwa utwory – jeden piórem, drugi swoim życiem.” A dalej: „I oto legendy romantyczne zbankrutowały w znacznej mierze; a rewizja ich nie mogła się nie odbić na stosunku do pisarza i jego utworów”. To bankructwo legend następowało wobec ujawniania pewnych faktów z ich życia, niepasujących do ogólnie znanego wizerunku. Czyżby właśnie bankrutowała legenda Stachury? Czy nadal jego utwory będzie się interpretowało tak bardzo w kontekście jego życia?
Nie mogę się powstrzymać przed przepisaniem tu jednej anegdoty o Krasińskim, którą przytacza Boy w jednym ze swoich felietonów. „Krasiński zaawanturował się dość daleko we flirt z jakąś Angielką – była mowa i o małżeństwie. Oczywiście ojciec Zygmunta nie chciał słyszeć o tym; poeta znalazł się w kłopocie. Ale od czego styl romantyczny; nasz Zygmunt rozegzaltował głowę dziewczyny, po czym oświadczył jej, że ją poślubi n a w i e c z n o ś ć : zamieni z nią pierścionki, mocą których po śmierci będą należeć do siebie, ale w zamian nigdy nie zostanie jego żoną za życia, aby nie profanować tego związku. Co za filut!(…)”
O wieszczach krąży już cała masa różnych anegdot, a do ich odbrązowienia przyczynił się w sporej mierze właśnie Boy. Pisząc jednak takie słowa o czytelnikach - „Staliśmy się oporni, sceptyczni wobec legendy; wszędzie odgadujemy zgoła inna podszewkę i nie mylimy się zwykle; a przeszliśmy tak gruntowny kurs polityki światowej, że nawet kandydatura Byrona na tron grecki nie zdoła nas rozentuzjazmować” – chyba trochę nas przecenił. Ciągle chyba lubimy widzieć właśnie tę legendę, która otacza wielu pisarzy i ciągle z ta samą ciekawością i z tym samym zdziwieniem (czasem rozczarowaniem) czytamy kolejne „sensacje” z ich życia prywatnego.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.